Serial jest całkiem fajny tylko nie rozumiem jak można było w roli czterdziestokilkuletniej bohaterki (wg książki Suzane ma tyle lat) obsadzić 66-letnią aktorkę? A na dodatek dać jej faceta 24 lata młodszego jako zakochanego w niej po uszy Greka? To się kupy nie trzyma. Wiem, w życiu czasem to się zdarza ( jak jesteś Madonną to może się udać), ale Horowitz w powieści takiego scenariusza nie zakładał. Całość traci przez to wiarygodność i sens.
To się zdarza nawet jak się jest prezydentem Francji i nie traci się na tym ani sensu, ani wiarygodności...
Horowitz sam napisał scenariusz i do tego był producentem wykonawczym. Więc chyba zakładał.
Ale jak jest odwrotnie, albo kiedy 30letnie aktorki grają matki dorosłych dzieci, to nie krzyczysz i nie piszesz bezsensownych komentarzy, zdradzających twoje nieprzystosowanie do zmian i innych perspektyw?
Fałszywa supozycja. Nie wiesz, co robię. Jeśli ekranizacja odbiega od książkowego oryginału w opisany przez Ciebie sposób, też nie jestem szczęśliwy, bo wypacza to literacki oryginał. Ja wskazuję jedynie na różnice. Tylko tyle i aż tyle.
A atakowanie w dyskusji "ad personam" to chyba jednak większe "nieprzystosowanie do zmian i innych perspektyw" :P
No tak, bo przyczepienie się do wieku aktorki (którego to wieku w ogóle nie widać) to dopiero rzeczowe podejście do oceniania filmów!