To jest po prostu smutne co stało się z MCU w ostatnim czasie.
Wychowałem się na tym uniwersum, miałem raptem 5 lat gdy pierwszy Iron-man wchodził do kin, ale co z tego? Co z tego skoro Marvel Studios swoimi ostatnimi popisami, obdziera mnie z miłości do tego świata.
W pewnym momencie aż sobie pomyślałem "może jestem już za stary?" choć jestem jeszcze młodym człowiekiem. Ale NIE! Jestem w trakcie przypominania sobie "Sagi Nieskończoności" i jestem w lekkim szoku jakie to jest dobre, aż zapomniałem jakie to jest dobre.
Fakt że jest tam parę kwiatków jak "Iron-man 2", "Dark World", "Age of Ultron" czy mocno wynudził mnie pierwszy Kap, ale ciągle jest tam większość produkcji naprawdę udanych, ciekawie budujących ten świat i zwyczajnie dobrze wyglądających, co dziś już jest dużym problemem.
Zdecydowanie na plus działa fakt, iż wtedy Marvel nie wydawał więcej niż 2 filmy na rok i potem 3 w latach 2017-2019. A teraz bezmyślnie walą tymi slotami na lewo i prawo. 9 produkcji na rok, byle hajs był, byle nowe subskrypcje na Disney+ wpadały. Jestem ciekaw jak to będzie gdy za takie 10 lat, ktoś będzie chciał zrobić maraton wszystkich produkcji, życze powodzenia.
Seriale to był zły pomysł, nie więcej niż 3 filmy na rok byłyby idealne, a może nawet na razie wrócić do 2. Oczywiście byłoby to dobre z punktu widzenia sensownego budowy uniwersum, bo wiadomo że tu liczy się coś innego.
Cóż, chyba trzeba odpuścić sobie serialowe MCU, She-Hulk już przekroczyła tę granicę której nigdy nie powinna. Szkoda bo pomimo problemów w WandaVision, to jednak fajnie sie to zaczęło a potem jeszcze Falcon oraz mój ulubiony Loki a potem? Coś się popsuło...
Wrócę dopiero na Lokiego i ewentualnie na Secret Wars ale tylko po premierze wszystkich odcinków i gdy opinie będą mocno pozytywne. Szkoda tylko iż z filmowym MCU też najlepiej nie jest. Wdowa była niepotrzebna, Eternals prócz ładnych kadrów to nie miało nic do zaoferowania, fajnie było zobaczyć stare twarze w Spider-manie, ale ten film mógłby być czymś więcej niż tylko pretekstem do wpakowania starej ekipy. Nowy Thor to definicja nowego MCU, czyli taniość bijąca po oczach i żenada bijąca po głowie. A więc właściwie to tylko Shang-Chi oraz Doctor Strange w dużej mierze mi się podobały.
Szkoda, a może być jeszcze gorzej.