No generalnie to dostajemy kolejną wariację Mary Sue. Jen jest świetna we wszystkim co robi, ma cięty język, psioczy na mężczyzn, umie robić wiele rzeczy których Bruce nie nauczył się przez te kilkanaście lat. Mogliby się trochę bardziej postarać przy tej postaci.
A poza tym odcinek bardzo smaczny.
Też mi się to rzuciło w oczy, czy wszystkie kobiece postaci muszą dzisiaj być z tego szablonu?
Może by tak zrobić serial o superbohaterce która nie jest kopią mężczyzny którego koniecznie musi przerosnąć użalając się nad swoim ciężkim życiem, dyskryminacją i nachalnymi zaczepkami (kontroluje przemianę bo całe życie ją podrywają, WTF).
Skoro męscy superbohaterowie nie służą przedstawianiu męskich problemów to dlaczego każda postać żeńska musi stanowić pretekst do prezentacji feministycznej narracji? Nie może być po prostu normalną osobą?