Podobno jest tu tego pełno, a ja nie zauważyłem żadnego z powyższych... Jest za to całkiem celna satyra na Internet, influencerów, mass media, internetowe trolle (a nawet internetowych psychopatów) i na proces kreatywny w samym Marvelu.
Chociaż raz superbohater nie jest superbohaterski i nie ratuje całego świata przed zagładą. A że nie każdy żart jest ambitny i opowiadane historie nie są ambitne? Jest to praktycznie sitcom, więc fabuła i dialogi są na poziomie sitcomu. Ot, rozrywka na poziomie kawałka dobrego ciasta, a nie menu degustacyjnego w restauracji z gwiazdką Michelin.
Krytykom polecam zajrzeć do materiału źródłowego (komiksów), których ducha serial bardzo dobrze oddaje w wielu momentach. A potem może spróbować obejrzeć parę fatalnych wysokobudżetowych produkcji, gdzie naprawdę twórcy chcą wcisnąć widzom pewne elementy ideologiczne na siłę - nie każda kobieta na ekranie to od razu woke i girl power...
PS żeby nie było wątpliwości, piszę to jako "white privileged male", "gamer nerd" itp. czyli pierwsza osoba, która powinna skrzywić się w zetknięciu z "girl power" w filmach ;)