PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=868019}

My, dzieci z dworca Zoo

Wir Kinder vom Bahnhof Zoo
5,4 4 736
ocen
5,4 10 1 4736
My, dzieci z dworca Zoo
powrót do forum serialu My, dzieci z dworca Zoo

Dyskusje i recenzje pod tym serialem, są wyjątkowo absurdalne. Część piszących ewidentnie nie obejrzała serialu do końca, część nie pamięta treści książki, a jedynie jakiś jej klimat, część nie zrozumiała użytych środków stylistycznych, takich jak ten, że KOLOR w tym filmie, to jest dodatkowy aktor, kolor się zmienia, kolor tutaj gra. To jak rzucanie pereł przed wieprze. Przede wszystkim, serial mimo, że przed każdym odcinkiem jest jak byk napis, iż nie jest ekranizacją książki ani faktów, ma więcej wspólnego z książką, niż stara wersja filmowa i zarzut, że serial beee, a film to był cacy adaptacją, jest nietrafiony. W serialu zostało umieszczone o wiele więcej wątków z książki niż w filmie. Dodatkowo pisanie, że książka lepiej oddawała rzeczywistość tamtych czasów jest bzdurą. Książka także była jakąś wizją i to mocno przerysowaną, gdyż podaną jednostronnie, surowo, czasem jak kronika kryminalna, która tylko opisuje patologię. Miałem okazję być w tamtych czasach na dworcu ZOO i napiszę szczerze, że w rzeczywistości na tym dworcu było o wiele czyściej niż na tym serialowym. To był Berlin Zachodni, a nie wschodni. Było czysto, a dla Polaka także bardzo kolorowo (właśnie aż za bardzo!). Do dzisiaj pamiętam wrażenia wizualne z BZ, kolorowe neony, wielkie reklamy, wszechobecne kolorowe graffiti, kolorowe drogie auta, ludzi poubieranych kolorowo (w Polsce ubrania były tylko brązowe, sraczkowo-zielone i szare, a jak coś było kolorowe, to uszyte z włóczki na drutach, albo plastikowe). Tak, wtedy w Berlinie też świeciło słońce, ludzie ubierali się bardzo, ale to bardzo ekstrawagancko. Berlin Zachodni był uważany za jedno z najbardziej kolorowych miast ówczesnego świata. To kolorowość oddawała klimat Berlina Zachodniego, a nie szarość, nie architektura, nie beznadzieja. Obraz jest niewątpliwie uwspółcześniony, ale nie kolorami, czy modą, ale głównie przez muzykę. Kwestia gustu, czy aby pokazać, że "lewa strona nigdy się nie budzi, prawa strona nigdy nie zasypia" lepiej było użyć muzyki z tamtych czasów typu Klausa Schulze, Blondie, Pink Floyd, czy współczesnych klimatów techno i Bowie. Mnie to nie razi. Kwestia narkotyków. Moim zdaniem film do nich absolutnie nie zachęca, mogą to pisać ci, którzy obejrzeli tylko pierwsze odcinki. To jest tu świetnie pokazane, najpierw jest różowo, a potem zaczyna się dramat. Takie ujęcie jest bardziej prawdziwe niż w książce. Rozumiem, miłośników książki, sam nim jestem, ale książka jednak była pewną wizją, która waliła w głowę jak młotek, suche kryminalne fakty, forma wypowiedzi jak na przesłuchaniu, serial zaś lepiej uzmysławia przyczyny zjawiska. A te problemy przecież są uniwersalne, one nie dotyczą tylko tamtych czasów i tamtego miejsca. One dotyczą każdych czasów i wszystkich miejsc, gdzie są narkotyki, prostytucja czy pedofilia. W tamtych latach narkotyki trafiały "pod strzechy", wcześniej używali ich tylko 'artyści', dopiero trzeba było pokazywać, że są złe, jakie skutki przynoszą. Dzisiaj już tego pokazywać nie trzeba, każdy to wie, ale nie każdy wie, w jak sposób do nich trafia zwykły człowiek, dziecko z bloku. Serial także może kłuć niektórych w oczy, gdyż jego przesłanie jest jednoznaczne. Zaburzenia w rodzinach, patologiczne relacje, rozbite związki, mają daleko idące skutki i dla pojedynczych ludzi i dla całego społeczeństwa. Podsumowując, twórcy mieli oryginalną wizję, która przecież nie ma zastępować oryginału, ale jest alternatywnym sposobem pokazania w gruncie rzeczy tego samego, ale w zupełnie innym klimacie. Nie wiem, czy ten serial ma być dla młodzieży, ja młodzieżą niestety już od dawna nie jestem, a serial odebrałem bardzo pozytywnie. Z wiekiem doceniam wkład własny i reinterpretację autorską znanych dzieł, a nie "filmowe karaoke", którego oczekują maniacy wiernych odtworzeń książek, czy starych filmów.

ocenił(a) serial na 8
amazka

Podpisuję się pod tą wypowiedzią.
Po obejrzeniu 8 odcinka, od razu z żoną obejrzeliśmy (po latach) film z 1981.
Sam serial o wiele bardziej rozbudowuje niektóre wątki, które w filmie zostały pominięte (relacja z Babsi, toksyczna atmosfera w domu, proces współuzależnienia u Detlefa/Benno)

Sam film ma parę mocnych scen (np. detox albo strzały w przydworcowym kiblu), ale ten rzekomy brud to nie wynik jakichś zabiegów filmowych, tylko zwykłe nakręcenie realiów 1981 r. i film nakręcony w tym czasie np. Londynie czy nawet Warszawie miałby podobny efekt. Ponadto dzisiejszy młody obiorca tak będzie odbierał ten film, jak np. jak my odbieramy horrory z lat 50.
Niby straszno, ale jednak groteskowo.

Serial jest chyba umiejscowiony w latach 90 (jeszcze są marki, ale samochody już z tego okresu), został w miarę dobrze odtworzony.

Serial tez posiada wiele mocnych scen, ale rozdzielone na 8 odcinków mogą być rozmyte (w przeciwieństwie do filmu który jest dość upakowany). Wizualnie, moim zdaniem, najcięższa scena w serialu, to Babsi z wbitą strzykawką, płacząca że chce zerwać z nałogiem, albo ciężka scena imprezy po detoxie gdzie finałem będzie OD Axla.

Ogólnie serial na 7/8 ze szczególnym uwzględnieniem muzyki Robota Kocha i młodych aktorek grających Christinę, Babsi i Stellę.


amazka

Całkowicie się zgadzam. Mimo, że pamiętam dobrze książkę, więc wiedziałam, jak potoczą się wątki, serial był dla mnie wstrząsający. Nie rozumiem, jak ktokolwiek może mówić, że namawia do brania narkotyków. Zachęcam do dyskusji pod moim wątkiem o Stasi i podsłuchiwaniu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones