Co wskazuje na niego? Moim zdaniem on nie ma z tym nic wspólnego. Co prawda miał pomóc Bashowi, a pomaga mu nowy kuzyn Franciszka.

Jego nagłe niewyjaśnione zniknięcie - nieobecność na chrzcinach -, i to w czasie w którym rodzina pasterza została zabita? Według mnie to nie jest zbieg okoliczności... I nie trudno sobie wyobrazić, że gdyby złożono mu takową obietnicę to bez wahania by się zgodził, dlatego też uważam, że miało to miejsce, i obecnie służy ciemności.

Nie przecze, że może tak być, ale: Leight wyjaśnił w trzecim odcinku (albo czwartym), że w gniewie wykrzyczał, że zdobędzie fortunę itd. W takim razie po co by sprzedawał swą duszę, a ponadto to nie jest serial fantasy, nawet potwór (ciemność) okazał się zwykłym człowiekiem. Blondynki też nie było, bo pojechała do swojego przyszłego męża, może Leight pojechał za nią, albo uchlał się gdzieś z rozpaczy. Nie chce mi się wierzyć, by twórcy wymyślili by ktokolwiek sprzedał swoją duszę, to przecież nie Supernatural. Jednakże jeśli takie coś wprowadzą to pewnie będzie to kierowane do:
1. Śmierci Leight
Albo
2. Happy endu z blodyną.

Kwestia dyskusyjna, bo od zjaw, duchów i wizji nie jest daleko do sił ciemności, i nikt też nie twierdzi, że muszą takowe istnieć, a jedynie, że istnieje swego rodzaju kult, do którego to należy Leith... btw: trójka od szachów = trójka które odwiedziła pasterza? A jeśli chodzi o jego nieobecność na chcinach to zastosowano tu niezły myk, bo w momencie gdy wspomniano o jego nieobecności to wszyscy założyli, że w ten czas był z Greer, ale okazuje się później, że jednak nie, ale już nie wracamy do tego gdzie on się podziewał...

a mówić sobie mógł, a tez mogę sobie wiele mówić, co nie oznacza, że wszystko jest prawdą...

No dobra załóżmy, że spredał duszę diabłu. Co by mu to dało?

bo to pazerne stworzenie, zachciało mu się bycia kimś....

Jeszcze niedawno Leith był pracownikiem kuchni dworskiej,a gdy po wygranej wojnie o Calais popadł w łaskę Franciszka,nagle się okazało,że umie perfekcyjnie tańczyć,jest obyty w rozmowach z arystokracją:D Mierzi mnie trochę to,że tu jakaś kuchta bez skrępowania rozmawia na salonach ze szlachtą i oczywiści wszyscy dobrze wyglądają i równie dobrze się wysławiają.Przecież w tamtych czasach nikt nie spojrzałby,nie zniżyłby się do poziomu wdawania się w dyskusje ze służbą.Konwenanse tu chyba nie istnieją.Podobnie jak wpadanie sobie w ramiona,obejmowanie się.Żadnej dworskiej etykiety.Kiedy kobita chce,to się rozbiera,pierwsza całuje faceta.Owszem,wśród królewskich kochanek było to normą,ale żadna szanująca się dama,chcąca zdobyć dobrą partię nie zachowywałaby się jak pierwsza lepsza.No ale widać,że tutaj historia jest potraktowana z przymrużeniem oka.