Tak strasznie szkoda mi Marii. Ok, nie jest kryształowa i jej zachowania na przestrzeni serialu czasem baaaardzo mnie drazniły np. nie mogę zdzierżyć tego romantu z Conde, przede wszystkim tego, no i jeszcze wielu innych jej decyzji, ale teraz została praktycznie całkiem sama. Katolicka kobieta na tronie, na dodatek w ciąży, troska o siebie, o dziecko, o państwo, o koronę, teraz został jej właściwie Bothwel. Jak zabijali dziś Davida, był taki dobry dla niej, jak było mi jej szkoda, ze traci jednego z nielicznych przyjaciół. Cały czas mam wrażenie, że jedyną osobą na która zawsze mogła liczyć, która zawsze była po jej stronie i która dawała jej poczucie bezpieczeństwa był Franciszek. Teraz pojawił się Bothwel, ale w tak "niespokojnych" czasach, że sama nie wiem co z tego wyjdzie. Jestem bardzo ciekawa ostatnich odcinków i tego jak planują zakończyć serialowe losy Marii.