PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=225833}

Nie z tego świata

Supernatural
8,1 94 474
oceny
8,1 10 1 94474
7,0 4
oceny krytyków
Nie z tego świata
powrót do forum serialu Nie z tego świata

Na wstępie zaznaczę, że uwielbiam Supernatural i uważam, że to jeden z lepszych seriali. Ale zacząłem go oglądać dlatego, że miał w sobie to coś. Każdy odcinek trzymał w napięciu, ot taki serialowy horror. Coś w stylu kultowego The X Files. Ale patrząc z perspektywy czasu, to nie pamiętam kiedy ostatnio jakiś odcinek trzymał mnie w napięciu. Jak kiedyś było w serialu odrobinę humoru, który tylko sprawiał, że ten serial był jeszcze lepszy, tak teraz uważam, że jest go za dużo. Dodatkowo niektóre wątki ciągną się zbyt długo i generalnie serial jest już bardzo naciągany. Dean na przemian z Samem próbują się wzajemnie ratować, sam Lucyfer został już dawno pokonany, gdzie wg mnie powinien być największym przeciwnikiem, a Król Piekła już w ogóle nie budzi strachu, tylko wydaje się spoko kumplem. Przykro mi to mówić, ale z Supernatural robi się jakaś cholerna telenowela przeplatana sitcomem.

Generalnie nie mam w zwyczaju uważać, że w danym serialu każdy sezon jest coraz gorszy i staram się traktować wszystko jako jedną całość, ale niestety Supernatural powinien się skończyć jakoś na 5 albo 6 sezonie...

Aktualnie coraz bardziej zaczyna u mnie przeważać The Walking Dead (który mam oceniony o jedną gwiazdkę niżej niż Supernatural) bo tam przynajmniej cały czas czuć te napięcie i wiem, że oglądam kino grozy, a nie komediodramat. Supernatural oglądam już w zasadzie tylko z sentymentu.

lostek815

Ja już nie mogę za to zdzierżyć ciągłej gadki typu "Zabiję Cię. Pamiętaj. Dopadnę Cię i zabiję" noż kurczę ile tego może być w jednym odcinku. Sam humor przestał do mnie przemawiać. Horroru jak zauważyłeś już od dawna nie ma. Sam i Dean ciągle mają restarta z życiem. Męczy mnie to i nudzi. Oglądam tylko dlatego, że mam głupią manię doprowadzania rzeczy do końca. Co sezon od jakiegoś czasu ocena leci w dół. Podejrzewam, że po 10 sezonie będzie już tylko 5.

ocenił(a) serial na 7
phenny

Szkoda, że serial zmienił schematy :/
Pamiętam jak pochłaniałem po 5odc dziennie, a ostatnie dwa odcinki sezonu 9 oglądałem 2 tyg..
Ogólnie cały 9 mi nie podszedł, stąd też mam prośbę, czy moglibyście go lekko streścić ? Gdyż niedługo zacznę 10 :P

anthonyperette

Obejrzyj początek 10 sezonu. Tam będzie wszystko co najważniejsze. Ewentualnie niech ktoś Ci dokładnie wytłumaczy o co chodzi ze znamieniem Kaina. Nie chcę w to brnąć, ponieważ oglądałam ten sezon 9 z ciężkim sercem.

phenny

Chociaż tak naprawdę to nie ma sensu, bo w (przynajmniej s10e1) mam wrażenie, że zmienili pogląd odnośnie znamienia. Także wiedza z 9 sezonu i tak Ci się nie przyda.

ocenił(a) serial na 7
phenny

Ale i tak przypomniałaś mi motyw ze znamieniem, zupełnie zapomniałem co się działo w 9 sezonie. Dzięki wielkie ;)

ocenił(a) serial na 4
phenny

Dokładnie, w tym sezonie były dwa odcinki i dwa razy(co najmniej, bo tyle pamiętam) słyszałem gadkę "zabiję cię, dopadnę i zabiję itp itd". Za każdym razem wywołuje to u mnie podobną reakcję - przypomina mi się Liam Neeson w "Taken". Problem w tym, że o ile w "Taken" było to raz, tak tutaj do znużenia.

ocenił(a) serial na 10
lostek815

A gdzie Ty tam widziałes horror? Seriously?? Dla mnie to nigdy nie był horror tylko kino przygodowe, fakt kiedys było wiecej napiecia troche i akcji np w 1 sezonie, ale to nie serial zeby sie na nim choc troche bac i nawet porownanie do Archiwum X pod wzgledem horroru niezbyt wydaje mi sie trafione. Co prawda X files ogladałem tylko w telewizji jako dzieciak i nie wiem czy dzisiaj np by mnie ten serial przestraszył, ale pmietam ze jak obejrzałem odcinek "wilkołaki w Montanie" to był chyba 1 sezon 19 odcinek, to tak sie obsrałem, ze przez 2 tygodnie bałem sie wyjsc w nocy na dwór... drugi taki odcinek co mi utkwił w pamieci to był tam taki koles, nazywał sie Tumbs czy jakos tak, zatłukli go chyba schodami ruchomymi. Reszta raczej mi przeszla bez echa bo nie pamietam w sumie innych odcinkow na ktorych bym sie wystraszył. Co do Supernaturl i ogolnie wiekszosci horrorów, teraz nie bałem sie nawet w 1/10 tak jak kiedys na tych 2 odcinkach X files. Nie wiem, moze dorosłem i dlatego.


PS. Był kiedys jeszcze taki serial, czekaj chodziłem do 2 klasy podstawowki czyli jakies 20 lat temu, tez taki bardziej typ horroru o takiej łodzi podwodnej na ktorej sie działy rozne dziwne rzeczy, tytuł serialu sie czytało "Sikłest", pochodził chyb od nazwy tej łodzi, le pojęcia nie mam jak to sie pisze, kojarzy ktos co to było? Jak ktos skojarzy to bym prosił o namiary bo google nie pomaga jak sie wklepuje nazwe tak jak sie czyta a nie pisze.

ocenił(a) serial na 8
czaro2435

Masz może na myśli SeaQuest? :)

ocenił(a) serial na 10
bloom_2604

Fktycznie, to jest to. Dzieki;)

ocenił(a) serial na 8
czaro2435

Nie ma sprawy :)

ocenił(a) serial na 9
czaro2435

No właśnie pierwsze sezony można było podciągnąć pod horror. Ja osobiście oglądając odcinek o Wendigo bałem się jak cholera i czułem się jakbym oglądał dobry horror. Przygodowe to są Muminki. :) Supernatural jest sklasyfikowany jako dramat, horror.

A to czy ktoś się boi na horrorach to jest kwestia nie tyle wieku, co umiejętności wczucia się w to, co się ogląda. Jak oglądam dobry horror, czy ogólnie film, to pochłania mnie on całkowicie, a jeśli jest to serial, to już w ogóle. Oglądając The X Files tak bardzo pochłonęła mnie cała ta historia, że w pracy na nockach myślałem co będzie dalej. I nie raz się bałem, pomimo tego, że niektóre efekty specjalne w tym serialu w dobie obecnej są mało przekonujące, że tak to powiem. :)

ocenił(a) serial na 10
lostek815

Ja tam sie zawsze wczuwałem bo Supernatural jesli chodzi o całokształt to moj ulubiony serial ever, pobił nawet Herculesa ktorego ogladałem jako dzieciak zawsze po szkole. Na Wendigo nie bałem sie w ogole ale sleczałem z wybałuszonymi oczami przed monitorem i nie mogłem sie doczekac dalszej akcji, nawet gdy ogladałem ten odcinek juz trzeci raz w ciagu trzech lat. Moim zdaniem jeden z najlepszych odcinkow. A co do strachu to chyba kwestia wieku, nie wiem mentalnosci, moze i wczucia sie po czesci, bo ja z reguły nie boje sie tego co jest za ekranem telewizora czy monitora, bo nic mi realnie nie grozi, nie boje sie nawet chodzic w nocy sam po lesie, choc przyznaje czuje wtedy adrenaline. Ale za to prawdziwy strach to jest dla mnie w kolejce do lekarza... i tego strachu nienawidzę.

ocenił(a) serial na 8
lostek815

W zasadzie mógłbym się podpisać pod Twoim zdaniem i wystarczyłoby to za mój komentarz. Parę rzeczy chciałbym dodać od siebie. Tym, co mnie najbardziej irytuje w ostatnich sezonach, to coraz większe odchodzenie od historii tamtego świata. Wygląda to dla mnie tak, jakby twórcy serialu obmyślili sobie wszystko do czwartego sezonu (orientacyjnie), a potem dopisywali wątki bez większego powiązania z poprzednimi. Zgadzam się, że na początku Supernatural był horrorem, a przynajmniej miał takie momenty. I kurde, szczerze mówiąc, jak przypominam sobie dreszcz emocji przy scenie z demonem chociażby z pierwszego odcinka to dziś pozostaje mi tylko o tym pomarzyć. I nie, nie dorosłem. Oglądałem wszystkie sezony stosunkowo niedawno. Co mamy teraz? Śmieszny Crowley, który jako podstępny mistrz zawierania demonicznych kontraktów był świetny. Jako król piekła i kumpel Deana jest już tylko śmieszny - sorry, oglądał selfie z Deanem na komórce. Ostatnia scena ostatniego odcinka (spoiler), gdzie Crowley odbiera od Sama broń i nawzajem sobie docinają, jest wprost żałosna. Skoro Sam grozi Crowley'owi, to dlaczego ten nie wepchnie mu tego sztyletu prosto w tyłek? Jest królem piekła na litość... boską. To jest komedia, można analizować tak scena po scenie. Wielki zawadiaka, który trenuje całe życie, by kogoś zabić, dostaje szybki wpiernicz w kilku aktach po mało imponującej walce. O tym, że dopiero przy drugim podejściu przypomniał sobie, że zna Kung Fu, nawet nie wspomnę. Ale ok, na to nie będę narzekał, bo akurat ten wątek jest w miarę przyzwoity, bo świeży i nawiązujący do czasów, kiedy były potwory, a nie anioły i demony. Mam dość aniołów, dość demonów. Kiedyś na widok czarnych oczu zamierałem, a teraz nie czuję nic. Wiem, że demon to przygłup, a wszystkie szychy już przepadły. Nie korzystają z postaci Lucyfera, szatana we własnej osobie, ale mieli dość czasu, żeby wrzucić demona-matematyka, który oblicza procentowy przyrost demonów. Zrezygnowali z potężnego antychrysta, ale co odcinek wałkują dylematy życiowe nudnych jak ból dupy aniołów. Tu nie ma logiki! Castiel, moja ulubiona postać jako potężny anioł, paraduje w szlafroku z fujarką na wierzchu. Nie nastawiam się nawet na nowych złych bohaterów. Nawet jak wymyślą coś fajnego (np. koncept Jeźdźców Piekieł) to zniszczą potencjał takiej postaci robiąc z niej karykaturę lub dając ją zagrać kolejnej superlasce (w ich założeniu, nie w mojej opinii).

Dla mnie jedynym sposobem na przywrócenie serii blasku jest natychmiastowe pokończenie durnych wątków (niech te anioły wrócą już do nieba) i wrócenie do korzeni. Anychryst, szatan i te sprawy. Wszystko, co miało swój smak, a nie zostało zniszczone wpychaniem na siłę humoru (jak Crowley) lub zdewaluowaniem do roli kretyna (demony) Jakieś ostateczne tępienie potworów (np. osobników alfa - swoją drogą śmieszne, że wspomnieli o tym tylko na potrzeby kilku odcinków) byłoby ok. Niech Dean się wyleczy z czarnych spojówek, a potem jak już któryś z braci ma umierać, to na amen. Wiem, że tak się nie stanie, ale pomarzyć mogę. Na koniec dodam, że Supernatural uwielbiam, stąd mój obecny żal.

ocenił(a) serial na 4
Khalid

Ja myślę, że obmyślone było do piątego sezonu. Ostatecznie to w nim pokończyły się wątki, które wcześniej wzbierały, wraz z cholerną apokalipsą. Później było tylko gorzej - no bo serio, co może przebić apokalipsę?
Crowley'a całkiem zepsuli - ja rozumiem, że nie jest to zło wcielone, ale do cholery niby to król piekieł, a większość z nim scen przedstawia go jako miłego ciamajdę. Też mam dość aniołów i TAKICH demonów. Ja tylko przypominam, że początkowo szeregowy demon robił z Deanem i Samem co chciał. Teraz zaś od ładnych paru sezonów są lebiegami, w sumie to nawet anioły nie są przeciwnikiem jakimś wielkim dla Deana i Sama. To zwykli ludzie(no, przez większość czasu), a rezają sobie istoty teoretycznie dla nas nawet niepojęte. W sumie anioły to też ciapcioki, najbardziej rozbawiło mnie ostatnio jak Hannah naprawdę przestraszyła się ciężarówki(nie wiem, bała się, że jej fryzura się zepsuje?) oraz to, że... razem z Cassem jedzie samochodem. Po co? Przecież anioły mogą się teleportować. Nawet jeżeli z jakiegoś powodu nie chciała, to powinna zapalić się lampka alarmowa w umyśle Castiela.
W ogóle twórcy serialu popełnili kardynalny błąd. Pozwolili na zabijanie przez Deana i Sammy'iego wyższych demonów i aniołów. To zdjęło z tych istot aurę tajemnicy, pewnej wszechmocy, czy chociaż wyższości nad człowiekiem. Anioły, demony, to wszystko zostało "odhaczone". O ile do piątego sezonu trzymano się w miarę tego, iż Dean i Sam nie są wszechmocni(przypomnijmy, że nie zabili Lucyfera i Michała, a jedynie ich zamknęli w intergalaktyczno-dżemowo-wymiarowej pułapce). Wszystkie te w teorii potężne istoty zostały sprowadzone do roli statystów. A także za dużo o nich wiemy. To znaczy to już 10 sezon, ale czy naprawdę musiano nam pokazywać jak wyglądają różne rejony nieba, polityka aniołów itp? Czy nie lepiej by się oglądało, gdyby to byli bardziej zakulisowi gracze, którzy mogą wpływać na ludzi, ale jednocześnie trzymają się trochę na uboczu? A najgorsze, że z tego co nam pokazano tak naprawdę wiele nie różnią się od ludzi. Można nawet powiedzieć, że z grubsza są leszczami ponieważ gdyby np. ten marine pokazywany ostatnio miał ich nożyk to przerobiłby chyba dowolnego anioła na kebaba(mieli milenia na naukę walki tymi kozikami, a i tak lepiej posługuje się nimi typowy nastolatek z latynoskiej dzielnicy w LA). Gdzie podziały się ich moce? Takie istoty powinny być nieosiągalne dla Deana i Sammy'ego, a za ich pokonanie możnaby uznać ich zmylenie, czy zamknięcie w jakiejś pułapce.

ocenił(a) serial na 10
kozas15

Crowley pewnie zachowuje się jak zachowuje, bo dalej może być pod wpływem ludzkiej krwi, choć już jej nie wstrzykuje.
A anioły mocy nie mają, bo niebo dalej jest zamknięte, dlatego muszą np. jeździć samochodami. Poza tym anioły to głupia masa bez przywódcy, takie anioły jak Zachariasz, Rafale czy Michael trzymali ich w ryzach i sprawiali, że byli skuteczni. A Dean i Sam już się sporo o nich nauczyli i zaprzyjaźnili z jednym, nic więcej dziwnego, że nie stanowią już tak dużego zagrożenia jak kiedyś. To samo tyczy się demonów. Nawet lewiatany po pewnym czasie przestały być zagrożeniem, bo znaleziono ich słaby punkt. Po tylu latach to normalne, że coś już nie stanowi zagrożenia.
Też mi brakuje jakichś ciekawszych aniołów w serialu, jeden Metatron(czy anioł na traktorze) to za mało, ale nijakość pozostałych wcale mnie nie dziwi. Zwykli żołnierze zawsze byli nijacy niestety.

ocenił(a) serial na 4
deathmaster

Widzisz, mi się rozchodzi o to, że w serialu nie ma już żadnych istot, które okryte by były aurą tajemnicy i potęgi. Może jedynie Śmierć oraz Chuck-Bóg, którzy to od dawna się nie pojawiają. Wszystkie zostały już "odhaczone" przez Deana i Sama. A w takim przypadku albo powinni wprowadzić inne kreatury, albo nie dopuścić do dewaluacji już tych obecnych. I tak dla mnie nadal jest dziwne, że anioły nie stanowią zagrożenia. Co z tego, że Dean i Sam dużo o nich wiedzą? Szeregowy anioł powinien samym spojrzeniem rozsadzać Deana czy Sama na atomy. Tymczasem okazują się takimi kosmicznymi Turkami(zawsze na strzelaniny przychodzą z nożami :D, nie mogłem się powstrzymać).
Tak przy okazji - wyobraźcie sobie taką scenkę - Bóg tworzy anioły.
- Tobie nadaję imię Zachariasz, tobie Castiel, tobie Lucyfer, zaś tobie... na cześć mojego ulubionego serialu młodzieżowego nadaję imię Hannah
Ja bym czuł się orżnięty :<

ocenił(a) serial na 7
kozas15

Cytuję:
"Tak przy okazji - wyobraźcie sobie taką scenkę - Bóg tworzy anioły.
- Tobie nadaję imię Zachariasz, tobie Castiel, tobie Lucyfer, zaś tobie... na cześć mojego ulubionego serialu młodzieżowego nadaję imię Hannah
Ja bym czuł się orżnięty :<"

You made my day:)

ocenił(a) serial na 10
kozas15

Własnie kompletnie zniknał urok aniołow i w ogole istot ndnaturalnych. Polityka uczłowieczania kazdego nadnaturalnego siegneła chyba zenitu. Pamietam 1 odcinek 4 sezonu jak Cass zszedł na Ziemie, jak ani demony ani nikt nie wiedzialy co sie dzieje i ten strach w oczach demonow (wypalonych z reszta), ze nawet Lilith ktora była wtedy naczelnym demonem nie osmieliłaby sie wyciagnac Deana z piekła, ze to sie nie powinno stac, ze cokolwiek co uwolniło Deana było potezniejsze od wszystkiego z czym mieli wczesniej doczynienia.
W 5 seonie Sam i Dean nie potrafili zabic nawet ledwo trzymajacej sie na nogch Anny, a pozniej byli killer of the angels, of the leviatns, of the everything. No własnie, nawet anioł jest bez szans z jakimkolwiek lewiatanem. Anioł, ale nie człowiek z siekiera... Fu*ck logic.
A juz ta scena jak se Cass z Hanna jada zdezelowanym gruchotem to juz kompletne dno. To nie anioły, to sa juz teraz zwykli ludzie.
Az dziwne ze jeszcze nie przetopili anielskiego ostrza i nie zrobili z niego naboi do pistoletu. Wtedy anioły by spadły do rangi kaczek na strzelnicy...

ocenił(a) serial na 4
czaro2435

Gdyby Bobby żył pewno wpadłby na pomysł jak przerobić te ich koziki na naboje ;) Cóż można powiedzieć więcej, zgadzam się w 100%. Jeszcze do niedawna myślałem, że serial można uratować - ostatecznie wszystko miało się skończyć bodajże w Detroit w 2014 roku. I to mogło być zgrabnym zakończeniem(oczywiście odpowiednio wcześniej wszystko trzeba by przyszykować w serialu). Apokalipsa nr 2(albo poprzednią nazwać próbą generalną), co dawałoby także masę możliwości. Twórcy mogliby przywrócić dowolną postać, a nawet dowolne wątki. Nie mam pojęcia dlaczego z tego zrezygnowano. Nie chcieli kończyć na maksymalnie 9 sezonie? Gdy się zorientowali jak zajebiste to mogłoby być to się przerazili? Zapomnieli o tym? Można by także w takim wariancie nieźle zabawić się z widzami(co czyniono wcześniej). Lucyfer zostaje pokonany/wygnany ale za cenę poświęcenia Deana. Świat wraca do normalności. Sammy uznaje, że sam nie może być hunterem(w końcu zginęli już Bobby, Rufus, Dean - praktycznie wszystkich, których znał) i zakłada rodzinę. Ostatnia scena - wieczór, Sammy je kolację razem z rodziną, śmieje się, wszystko to widzimy przez okno. Kamera się oddala i widzimy stojącą postać Deana tak jak Sammy'iego w piątym sezonie. I tyle, koniec. To jedne z możliwych zakończeń byłoby całkiem sprytnym rozwiązaniem, z jednej strony kończąc tak naprawdę wszystkie wątki(bo Lucyfer został pokonany, powiedzmy że w ich wiedzy ostatecznie), a jednocześnie zostawiając sprawę otwartą(co kiedyś w serialu praktykowano, ot chociażby sprawa Chucka-Boga) z jednej strony całkiem na poważnie ukazując problem ciągłej walki i powtarzających się cykli, a z drugiej puszczając oko do fanów pamiętających zakończenie 5 sezonu.

ocenił(a) serial na 10
kozas15

Ja się oczywiście - trzeźwo patrząc na całość - zgadzam ze wszystkim. Jednak wątpię, żeby twórcy, a przede wszystkim producenci i stacja zgodzili się na zakończenie serialu na 9 czy nawet 10 sezonie, skoro odcinek 1 sezonu 10 odnotował największą jak do tej pory oglądalność w historii serialu. Z jednej strony po tylu latach serducho mi mówi, że nie chce zakończenia, ale z drugiej strony ciągnięcie na siłę wszystkiego też nie pomoże w żadnym wypadku, a jedynie doprowadzi do tego, że jakość będzie się staczać i staczać, aż wreszcie nowe odcinki nie będą ciekawsze niż reklama pasty do zębów.
Uwielbiam ten serial jak prawie żaden inny, ale wszystko ma swoje granice. Pomijając sezon 1, który nie był dla mnie zbyt szczególny, może ciut sezonu 2, późniejsze sezony były świetne. Czuło się tą magię, napięcie, naprawdę oderwanie od naszego świata. Lucyfer, czterej jeźdźcy apokalipsy, archaniołowie - to naprawdę budziło niesamowite odczucia. Porównując to z sezonem z Lewiatanami, który budził we mnie rozpacz czarniejszą niż wnętrzności Dicka po otwarciu paszczy, naprawdę widać znaczny przeskok. Ten sezon ledwo przecierpiałam, a jeszcze zabili Bobby'ego, który był jedną z ważniejszych części i jego poczucie humoru nie było wymuszone i lekko żałosne, jak rzucanie cytacikami przez "Deanmona".
Nie przeszkadza mi nawet ukazanie jak wygląda niebo. Swoją drogą niebo Deana, w którym widział małego Sama czy śniadanie z mamą to wzruszające i urocze obrazki. Jednak gdzie są odcinki takie jak te z Bellą? Albo kompletnie zabawne i komediowe jak z króliczą łapką czy "Yellow Fever". Jak te z pierwszą Meg, która była groźnym demonem, a nie laską podrywającą Casa. Bunkier - fajna rzecz, ale gdzie podróżowanie z miasteczka do miasteczka, spanie w tanich hotelach, buszowanie po bibliotekach, nowe potworki, nowi ludzie, zmiany otoczenia i różnorodność, która była jednym z największych atutów tego serialu?
I niekończąca się historia z "łaską" Castiela. Jak uwielbiam tego anioła i był jedną z moich ulubionych postaci w swoim nieogarnięciu, a jednocześnie potędze, tak teraz zrobił się z niego cherlawy aniołek, w dodatku bez skrzydeł, który szuka łaski, umiera, a umrzeć nie może. Coś jak Werter, gdzie przy czytaniu z każdą stroną miałam ochotę wrzasnąć "Umrzyj wreszcie!", bo nawet wykończyć się odpowiednio nie umiał, tak Cas do końca sezonu będzie szukał łaski.

ocenił(a) serial na 4
Joanam1901

Ja do dziś miło wspominam odcinki z "tricksterem", gdy jakiemuś gościowi kazał tańczyć z kosmitą w rytm "lady in red", albo gdy Sam i Dean występowali po kolei w następnych programach. To były mega zabawne odcinki, będące odskocznią od jednak poważniejszego tonu całości i wymagające jednak sporej dozy kreatywności. Albo ten z bodajże zmiennokształtnym, który uwielbiał stare monster movies z studia universal. O dziwo nie ma też żadnych fajnych postaci pobocznych, dobrze, że dodali tego Cole'a bo praktycznie nikogo już nie ma. Na Deana i Sammy'iego ledwo co patrzę. Nie wiem czy od 8-9 sezonu im się odechciało czy może to już zmęczenie materiału ale ich gra aktorska już mnie nuży. Zresztą to nawet nie ich wina, pewno De Niro by mi się już odechciało oglądać po 10 sezonach ;p Bobby był świetną postacią, ale i były tony innych takich jak Rufus, Ellen, Joe, Ash i masa masa innych.
Dzięki za informację dotyczącą oglądalności, jestem naprawdę zaskoczony, że 10 sezon notuje taką oglądalność. W takim razie rzeczywiście chyba nie ma co liczyć na rychłe zakończenie(zresztą nie wiem czy twórcy w ogóle do czegoś obecnie dążą?). A na dobre to nie wyjdzie, zdecydowana większość seriali, które uważam za najlepsze ma w okolicach 5 sezonów - The Wire, Sopranos, Breaking Bad. I właśnie 5 sezon Supernatural to dla mnie ostatni naprawdę dobry. Potem przy całej tej sprawie z Lewiatanami i potworami alfa już nie czułem tego co wcześniej, ale nie było tak źle. Dopiero poprzedni sezon to dla mnie okropny zjazd w dół.

ocenił(a) serial na 10
kozas15

Dokładnie, odcinki z tricksterem były świetne. W ogóle Gabriel był jedną z ciekawszych postaci. Również Balthazar. Wtedy aniołowie naprawdę mieli potęgę, moc, która sprawiała, że patrzyło się na nich inaczej, z grozą. Teraz? Teraz są jacyś tacy zdegradowani, nie bardziej niebezpieczni niż przeciętny dzieciak w połowie kursu samoobrony.
Niestety, stacja nie chce kończyć serialu. Jeżeli oglądalność nadal będzie biła rekordy, to stacja zrealizuje sezon11. Były już nawet rozmowy z aktorami i podano do wiadomości fanów, że jest wielkie prawdopodobieństwo na kolejny sezon.

ocenił(a) serial na 8
Joanam1901

Odcinki z humorem były niesamowite właśnie dlatego, że były zrobione w kontraście do poważniejszej i mroczniejszej "podstawy". Teraz, gdy w odcinku jest gag za gagiem, a Dean prześciga się w superluzackich komentarzach, nie daje to już takiej radości, bo zaciera się różnica między komedią a czymś poważniejszym. Też zauważyłem, że aktorzy bardziej wymuszają swoje role. Tyle razy się zmieniali, obrażali i dzielili obowiązkami, że już nie wiedzą chyba kogo mają grać. Raz Dean jest opiekuńczy, raz Sam. Raz Dean ma wszystko gdzieś, raz Sam. Raz umiera Dean, raz Sam. To już naprawdę się przejadło.
Przypomnieliście mi Lilith. Zrobili wokół niej taką atmosferę, że człowiek miał dreszczyk jak wymawiali to imię. A teraz demony są śmieszne. Anioły były ciekawe tylko na początku. Potem, gdy każdy był jak człowiek i były frakcje i inne pomysły, już nie.
Ja zgrabne i chroniące przed kompromitacją zakończenie wyobrażam sobie jeszcze inaczej. Ten sezon to zakończenie wątków typu otwarte, nieuporządkowane niebo, zły Dean, Castiel bez łaski itd., a ostatni sezon - Winchesterowie i Castiel w pełni formy, zgrani i silni, właściwie mocni jak nigdy, polują na najważniejsze z potworów - najbardziej wypasione ALFY czy coś. Przy okazji w każdym odcinku zamykają jeden z ciekawych wątków z poprzednich sezonów - antychryst, Chuck, Bóg itd. Jest strasznie i klimatycznie. Potem wszyscy odchodzą w chwale na emeryturę, zostawiając "zwykłe" potwory innym łowcom. To mój ideał.

ocenił(a) serial na 10
Khalid

Ogólnie bardzo dobry pomysł! Jest wiele niedokończonych historii z potworami, których powrót naprawdę mógłby namieszać i zbudować tą atmosferę z początków. Tylko inne zakończenie wymarzyli sobie też sami aktorzy - jeśli serial się ma zakończyć, to ich śmiercią, ale nieodwołalną, brutalną, która zamknie im możliwość dalszej pracy, powrotu. Po prostu, koniec, amen. Sam Padalecki mówił, że w innym wypadku nie widzi powodu dla którego którykolwiek miałby przestać polować i próbować przywrócić drugiego. Nie wiem, może Bóg nagle powróci i stwierdzi, że już swoje szanse wykorzystali, game over, a resztą zajmą się inni.
I na litość, niechże demony robią jakąś rozróbę. Dawniej demony były potworami, krew mroziła sama perspektywa odcinka z demonem, wszystkie ataki, egzorcyzmy, a teraz mamy demonka w garniaku z wykresami i laskę od podawania szklanki z wodą, no litości.

ocenił(a) serial na 8
Joanam1901

Wiem, ta śmierć podchodzi trochę pod "emeryturę", więc też nie byłaby najgorsza. Boję się tylko tego, że nie są w stanie uśmiercić ich w sposób, który będzie nieodwołalny i zrobi na widzach wrażenie. Wprowadzili raz taką atrakcję, kiedy przyszła Śmierć i każdy się chyba 5 razy pytał, czy "tym razem to będzie ostateczne". Niby miało być, ale...
Ostatecznym przeciwnikiem mógłby być Król Piekła, ale nie jakiś Crowley, tylko Lucyfer, który jakoś uwolniłby się z klatki. Crowley mógłby co najwyżej pomagać Winchesterom, skoro jest taki uczłowieczony już.

ocenił(a) serial na 10
Khalid

Co do zmiany bohaterów, to nawet fizycznie sie niezle zmienili, 10 lat kto by pomyslał, taki szmat czasu juz...
Pamietm jak Jared Padalecki na poczatku 1 sezonu był jaki chudy, a pozniej w 5 i 6 sezonie jaki byk tak jak go pokazali bez koszulki na poczatku 6 sezonu. Do tego zmiana rysów twarzy z dzieciaka w twardziela. A teraz w 10 sezonie znowu wyglada chudo. Hmm jak na ektomorfika, to ciezko jest nabrac takiej masy, ciekawe natural or steroids...

ocenił(a) serial na 8
Joanam1901

Mimo, ze częsciowo się zgadzam to uważam, że trochę jest tak, że serial na przestrzeni lat jednak bardzo się zmieniał.
Z jednej strony mamy do czynienia z oczywistą repetycją wątków i motywów ( umieranie, zmartwychwstawanie etc.), ale jednak za każdym razem podaną w nieco innym sosie. Tym samym nowsze sezony są w sumie zupełnie inym serialem i inną opowieścią niż te pierwsze, a stwierdziłabym nawet, że sam "środek" serialu to tez była zupełnie inna story - tak na dobrą sprawę mamy do czynienia w sumie z trzema estetykami prowadzenia historii ( motyw z Lewiatanami przemilczę bo uważam to za ogromną wpadkę scenarzystów i jest jak dla mnie czymś co chciałabym w większości zapomnieć - jest napisany najzwyczajniej w świecie bardzo źle).
Dlatego jednym prędzej do gustu przypadną pierwsze sezony - innym nowsze. Jednakże to nie oznacza, ze serial stał się zły. Obiektywnie rzecz biorąc wciąż jest to dobrze napisane show, ze świetnymi , złożonymi bohaterami, dobrym aktorstwem, niesamowicie ciekawym i intrygującym uniwersum ( można by się było jedynie doczepić do zbyt mozolnego rozwlekania niektórych wątków i masakrycznie nudnej postaci Hanny). Fakt, ze nie ma zbyt wielu pobocznych bohaterów wynika z tego, ze obecie sezony bardziej skupiają się na rozterkach i konstrukcji bohaterów, ich relacjach etc. ( i tu ludzie, któzy przyzwyczaili się do serialu opartego na akcji mogą czuć się zawiedzeni). Podobnie psychologiczny motyw z uczłowieczaniem potworów ( który osobiście bardzo mi się podoba) jest pewną konsekwencją pójścia ta drogą. Owszem serial się zmienił i to nawet bardzo, ale czy to oznacza, że obiektywnie jest gorszy, czy raczej to, ze przyzwyczaił nas do zupełnie czegoś innego i za wszelką cenę nie chcemy tego oddać.
Moim zdaniem to drugie - trochę jak w przypadku Doctora Who, gdzie właściwie z każdym aktorem dostajemy przecież zupełnie nowe show. Ludzie też są z tego powodu niezadowoleni ( no bo to wkońcu już nie to samo!), choć tam podział jest wyraźniejszy i może przez to - łatwiejszy do zaakceptowania.
Moze więc warto pomyslec w ten sposób, ze mamy do czynienia z opowieścią, która wskoczyła na inny tor, świat przedstawiony się zmienił, bohaterowie - mimo wszystko się zmienili, sposób opowiadania o nich również. Jednakże moim zdaniem, mimo kilku wpadek logicznych, ale tutaj trzeba usprawiedliwić twórców, ze przecież ta rozbudowana historia pisana jest niczym powieść w odcinkach, opowieść mimo wszystko jest spójna, nawet to, że bohaterowie zmęczyli się sobą i swoją działalnością, jakby nie patrzeć jest zupełnie logiczne i absolutnie zgodne z rozwojem postaci.
Gdyby twórcy postanowili inaczej. moim zdaniem serial by się w ogóle nie rozwijał (zaś sam rozwój powoduje niestety również porzucenie pewnych form działania, motywów, do których się przyzwyczailiśmy), ale jedynie powtarzał wciąż te same wątki zjadając tym samym własny ogon i stając się fantomem samego siebie, a dobre otwarcie sezonu świadczy o tym, że jednak tak nie jest, co więcej - najwyraźniej przyiągnął nową publiczność.

ocenił(a) serial na 8
marian_85

Mnie osobiście kompletnie nie przekonuje prawie nic z tego co napisałeś.
1. Powtarzanie wątków nie jest niczym złym, gdyby jeszcze zostało podane w "innym sosie" jak napisałeś. Ale akurat motyw śmierci powinien być czymś ostatecznym, bo to śmierć wywołuje w nas lęk i troskę o bohaterów. Jeśli wiem, że cokolwiek by się nie stało, bohater ostatecznie wróci, praktycznie cały motyw robi się bez znaczenia.
2. Nie ma czegoś takiego jak "obiektywnie dobre show". Oceniłeś, że bohaterowie są złożeni - dla mnie są prości jak drut, bo w zależności od chwili i sezonu są dobrzy, źli, tchórzliwi, uczuciowi, śmieszni lub poważni. Brak im spójności. Gra aktorska nie przekonuje mnie nie przekonuje.
3. Nie przeszkadza mi akcent położony na relacje bohaterów, po prostu uważam, że te relacje są już nudne. Uwielbiałem kiedyś motyw braterskiej więzi, ale tyle razy był dewaluowany (kłótnie, ratowanie wbrew woli, świństwa pod wpływem potworów), że patrzę na niego z przymrużeniem oka.
4. Uczłowieczanie potworów jest ok, aniołów też. Ale skoro mieliśmy już Castiela, po co robią to samo z Hanną. I to nielogicznie. Z jednej strony anielica boi się ciężarówki, a za chwile zastępuje Castiela... za kierownicą.
5. Twierdzisz, że otwarcie sezonu jest udane. Ja uważam, że nie. Wyjaśnię na koniec.
6. Nie trzeba zjadać własnego ogona. Nowe wątki są dobre. Problem w tym, że nowe wątki w Supernatural są nieudolnie prowadzone.
Na koniec dodam, że doceniam Twoje spojrzenie - po prostu się z nim nie zgadzam. Fajnie, że Tobie Supernatural ciągle się podoba i potrafisz znaleźć w nim nowe, ciekawe rzeczy. Dla mnie ten serial był dobry, teraz jest słaby. Najgorsze jest to, że uważam, iż wcale nie dlatego, że się zmienił względem siebie. Breaking Bad z sezonu pierwszego to zupełnie inny BB niż ten z piątego, a oba są dobre. W SN coraz trudniej mi się ogląda nowe odcinki. Po prostu uważam, że są słabe same w sobie. Jestem pewien, że nie oglądałbym serialu po takim początku, jaki zaserwowali teraz. Nie wiedziałbym z czym mam do czynienia. Czy z komedią, czy z telenowelą. Nie muszę dodawać, że połączenie tych gatunków także nie wypada okazale.

ocenił(a) serial na 8
Khalid

*napisałaś :)
( ale ok, wiem, ze mój nick jest zwodniczy )
Jasne, ja w ogóle nie zamierzam zachęcić nikogo do lubienia serialu , wiadomo, ze każdy znajduje coś dla siebie , wybór zresztą na rynku jest całkiem spory. Pomyslałam jedynie, że może warto się zastanowić nad tym, przy czym niekoniecznie zgodzić, ze to, ze serial przestał spełniać moje oczekiwania wobec niego, niekoniecznie musi oznaczać drastyczny spadek formy ( gdyż nie zawsze tak jest). W moim przekonaniu po prostu serial się zmienił ( choćby fakt, ze bohaterowie nie szukają już tyle zła "na zewnątrz" ,co raczej wewnątrz siebie, co musiało pociągnąć za sobą konsekwencje w prowadzeniu całej narracji) i zmieniła się pewnie też jego publicznośc w między czasie. Oczywiście taka nowa forma nie każdemu może przypaść do gustu i ja się z tym zgadzam - ale ie zawsze oznacza to, ze twórcy drastycznie zbłądzili.
1. "motyw śmierci powinien być czymś ostatecznym"
Jasne, ze powinien, ale właśnie to, ze nie jest, staje się dla bohaterów pewną dozą udręki. Osobiście zupełnie odwrotnie niż spora częśc komentujących uważam, że te zabieg paradoksalnie udramatyzował sytuację. Tu nie chodzi przecież o radosne zmartwychwstawanie. Jakby nie patrzeć, bohaterowie wielokrotnie chcieli umrzeć i zawsze im się to z jakiegoś powodu nie udawało. Co więcej, ktoś kto ratuje świat wielokrotnie, ma zapewne jakąś nadzieję na odpoczynek, albo choćby na szczątkowe docenienie swoich zasług. Dean i Sam moze nie wierzyli w Boga, ale przecież zawsze mieli odrobinę nadziei, ze istnieje coś więcej poza nimi , że być moze ktoś się jednak nimi opiekuje ( był taki odcinek o aniołach zanim te w ogóle się pojawiły). A tymczasem - owszem okazało się, że i Bóg istnieje i istnieją anioły, ale nie ma żadnego większego planu, co więcej - wszystkie te istoty mają w głębokim poważaniu losy ludzkości i używają jej do własnych, egoistycznych rozgrywek. Moim zdaniem jest to okrutny cios.
Sama śmierć nie tylko nie jest w tym wypadku upragnionym końcem, a to co oferuje nie jest dla Deana i Sama zadowalające- z jednej strony męczarie piekielne, z drugiej - niebiańska iluzja krainy szcześliwości, będąca bardziej jak narkotyczna mara, rodzaj oszustwa, niż faktyczna nagroda za trudy życia. Trzecia opcja - Czyściec, wieczna walka o przetrwanie i powrót wszelkich koszmarów z jakimi zmagali się bohaterowie we wcześniejszym życiu ( tak, wiem, ze było to miejsce przeznaczone dla "nieludzi", ale jak widac ewidentnie można było tam uwięzić kogokolwiek). Dlatego bohaterowie tym bardziej znajdują się w potrzasku, właściwie są skazani na swoją egzystencję, a jest ona tym gorsza, że w takiej sytuacji cięzko jeszcze wierzyć w sens swojej misji i stawać się coraz bardziej nieludzkim gubiąc wartości ( zresztą dramat bytowania nieśmierrtelnych postaci w popkulturze to temat na osobny referat).
2. OK , zupełnie obiektywnie na pewno nie, ale jeśli ocenia sie film/serial pod kątem technicznym można mniej więcej stwierdzić, czy coś jest na dobrym poziomie, czy nie ( abstrahując tutaj od kwestii gustów). To tak jak z kinem - po prostu jeśli scenariusz leży i nie spełnia podstawowych załozen dramaturgicznych , lub nie istnieje, postaci brak, zdjęcia nakręcono kaloryferem, nikt nie wykazał się kreatywnością, a główną rolę gra ściana - to myślę, że można w miarę ogólnie stwierdzić, ze to bardzo zły film. Np. jestem w stanie stwierdzić, ze "Władca pierścieni" to rewelacyjnie zrobione kino, pomimo, ze zupełnie nie leży w moim guście filmowym, a i za Tolkienem nie przepadam. :)
Gra aktorska jest w SPN naprawdę dobra - choć w pierwszych sezonach Jensen i Jared grali jak przeniesieni z "Martwicy móżgu" Jacksona ( a tam aktorzy specjalnie mieli grać baaardzo źle ;p), ale się wyrobili. Za to cięzko czepiać się Shepparda w roli Crowleya czy Collinsa jako Castiela - moim zdaniem świetne kreacje.
"w zależności od chwili (...) są dobrzy, źli, tchórzliwi, uczuciowi, śmieszni lub poważni... aha... czyli są mniej więcej tak "prości" jak przeciętny człowiek. Więc wcale.
3. Swiństwa w motywie braterskim wynikają mniej wiecej z sytuacji, którą przedstawiłam w punkcie pierwszym. Po prostu bohaterowie gubią pwooli coraz bardziej ludzkie wartości i priorytety, jakie kiedyś były dla nich ważne przestają nimi być. Poza tym - czy serio ktoś chciałby całe życie, 24h/7 spędzać z dorosłym bratem? Nic dziwnego, ze się męczą.
4. Ok - co do Hanny - pełna zgoda! U mnie zajęła zaledwie po dwóch odcinkach nowego sezonu miejsce najbardziej nudnej postaci kobiecej ever ( zdetronizowała irytująca i bezpłciowąLaurel z serialu Arrow). Mam nadzieję, ze szybko ją zdekapitują. Poza tym moim zdaniem aktorka nie ma na tą postać pomysłu i powtarza motywy jakie stosował Misha Collins kiedy zaczynał kreować Castiela. Co gorsza robi to nieudolne
5. Jasne, masz pełne prawo
6. To tak naprawdę będziemy wiedzieć jak te wątki w końcu pokończą, bo one wciąż się toczą.

Oczywiscie ja nie twierdzę, zę wszystkie odcinki to majstersztyki prowadzenia dramaturgi ( jakim jest w moim mniemaniu "Detektyw"), ale na przestrzeni lat z serialu, który z załozenia miał być zabawą horrorem klasy B ( aczkolwiek bardzo kreatywną) udało się wyłuskać niesamowicie oryginalny, a w konsekwencji bardzo refleksyjny obraz, który pod otoczką zabawy przemyca smutne treści o samotności we wszechświecie ( jakkolwiek patetycznie to brzmi). Oczywiscie takie elementy zawsze lepiej pokazują seriale dramatyczne, z natury zaplanowane tak, aby narracja w nich pokazana była ciągła, liniowa w miarę możliwości i dzięki czemu poszczególne wątki wydają nam się bardziej kompatybilne. Do tego zreguły skupiamy się na jednym głównym bohaterze, jednym środowisku, nie całym uniwersum ( wyjątkiem jest tylko "Gra o Tron", ale tutaj cięzko mówić narazie o jakimś posunięciu psychologicznym bohaterów). Dramat zawsze jest bardziej zresztą dosadny, nie bez powodu akademia oskarowa z reguły ugina się przed opowieściami drastycznymi, ciężkimi, nie zaś przed komediami nawet jeśli te mają sens czy rewelacyjne role ( wyjątek Lawrence, choćja akurat nie wiem za co) . Dlatego uważam, ze SPN stworzył ciekawy misz masz pod tym względem i trochę podobie jak Dr Who - pod płaszczykiem miłej, cotygodniowej zabawy przemyca bardzo poważne treści.
PS. W przypadku BB mamy do czynienia z tzw. "antybohaterem" - a więc kibicujemy komuś, kto teoretycznie postępuje źle, ale z jakiś przyczyn chcemy by mu się udało ( przykładem tutaj" Rodzina Soprano", " Gra o Tron", "Dexter" czy "Dr House") - w tym wypadku model narracji jest prowadzony zupełnie inaczej - np. najpierw przyzwyczaja się nas do głównego bohatera, a potem stopniowo dozuje się jego coraz bardziej drastyczne jego posunięcia i w konsekwencji pwooli zmienia całą jego naturę. Wszystko po to by widz nie miał poczucia, ze bohater postępuje "out of character" a reakcje wydawały się spójne i logiczne.
Poza tym takie serie rozpisuje się sezonami ze względnie zarysowanym zakończeniem całości ( albo przynajmniej wątków, w następnych sezonach). A SPN był pisany odcinkami i nie stawiano najpierw na rozwój psychologiczny postaci, sami twórcy zaznaczają, ze dopiero po jakimś czasie zaczęli zauważać, ze jest w tym potencjał aby pójść w tą stronę. Stąd to trochę świeża sprawa.

ocenił(a) serial na 8
Joanam1901

Dodam jeszcze, że osobiście na pierwszy sezon SPN trafiłam jakieś 7 -8 lat temu w polskiej TV ( w każdym razie byłam wówczas jeszcze w liceum, więc liczę, ze to mogło być coś koło tego) - pamiętam, ze strasznie mi się podobał, ale TV przestała nadawać i przez lata zapomniałam o jego istnieniu , ba! nawet zapomniałam tytułu ( nie by ło wówczas streamingów internetowych).
Wiele od tego czasu się w moim życiu zmieniło . Dwa lata temu mój brat radośnie przypomniał mi, ze te gify i fotki latające po sieci pochodzą właśnie z show, który kiedyś wieczorami oglądaliśmy z zapartym tchem ( tak było!)
Miałam dużo wolnego czasu, więc postanowiłam wrócić do serialu i właściwie naraz obejrzałam wówczas wszystkie sezony jakie były dostępne.
I co się okazało? Ano okazało się, że właśnie pierwszy sezon jest dla mnie nie do strawienia ze względu na dużą dozę infantylności ( i tragicznie rozpisane dialogi między Samem a Deanem!), powtórzenia etc. Z drugim już było lepiej, ale tak naprawdę zobaczyłam w serialu dopiero coś więcej od momentu pojawienia się motywów z aniołami. Nie grozę ( wszyscy liczą na grozę a ten serial juz dawno nie jest tworzony moim zdaniem by przestraszyć czy tworzyć atmosferę horroru), ale całkiem skomplikowaną i smutną opowieść ocierającą się o filozofię, w której żaden krystaliczny bohater nie ma prawa bytu na dobrą sprawę. Nikt nie jest ani dobry ani zły ( przy czym na dobro trzeba zapracować, nie istnieją wybrańcy, a do tego niekoniecznie jest to opłacalne), walka o ludzkośc w sumie nie ma sensu, bo i tak nikt nie doceni starań, a jednak jest w pewien sposób uzaleznieniem ( ostatnio w Doctorze był motyw z tym, że Doctor jest uzalezniony od ratowania świata - myslę, ze WInchesterowie mogliby się pod tym podpisać), pewna obraną drogą, z której nie można zawrócić ( dlatego bohaterowie co rusz pytają - czy to jestem jeszcze ja? Czy wierzę w to co robię? Ile jest MNIE we mnie samym?) . I z sezonu na sezon ta historia staje się coraz bardziej smutna i coraz bardziej poważna, nihilistyczna ( Bóg, który porzuca nie tylko ludzkość ale i własne królestwo to jeden z bardziej okrutnych motywów zmuszajacych do refleksji), pozbawiona nadziei i w wyniku tego cyniczna. Gagi, cyniczne uwagi Deana itd. - to własciwie smiech przez zły, jak jego upijanie się w barze i fałszujące karaoke - podobnie jest z fabułą serialu. Dla nikogo nie ma ratunku , zarówno życia ale tez i smierć przecież nie ma zadnego znaczenia. NIe ma po drugiej stronie żadnego ukojenia , żadnej nagrody, żadnej "emerytury". A jednocześnie bohaterowie wciąż trwają uparcie w swoich zadaniach mimo, że już dawno stracili w nie wiarę - z drugiej strony tylko to potrafią robić.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się po tym serialu wejścia w aż tak głębokie refleksje na temat religii czy samej filozofi istnienia ( on naprawdę sprzedaje bardzo poważne kwestie pod pozorem cotygodniowej rozrywki), ale moze tez jest to powód mojego pozytywnego zaskoczenia i zgoła innej oceny niż części widzów maniakalnie tu narzekających :)
Generalnie - według mnie ostatni sezony są bardzo ambitne, znacznie cięższe w odbiorze i nie kryje się już za nimi czysta rozrywka, stąd jeśli ktoś szuka takiej rozrywki jak w pierwszych odcinkach, zdecydowanie jej nie znajdzie.

ocenił(a) serial na 8
marian_85

Z góry przepraszam, że na tak wyczerpującą odpowiedź napiszę jedynie kilka zdań, ale chyba po prostu dotarliśmy do momentu, w którym pozostaje mi napisać, że: rozumiem co masz na myśli, ale sam widzę to inaczej. Twoja analiza zdradza głęboką wiarę w to, że naprawdę wierzysz, iż twórcy chcieli przekazać treści o których piszesz. Mi się wydaje, że oni się po prostu pogubili w tym, co robią, a jeśli coś przekazują wartościowego, robią to przypadkiem. Nasze spojrzenie mogę porównać do reakcji na abstrakcyjny wiersz. Ty zinterpretujesz go na milion sposobów i wyciągniesz coś mądrego, ja jedynie wyśmieję, bo uważam, że napisał go niezrównoważony idiota. Nie widzę "śmiechu przez łzy" w zachowaniu Deana. Widzę już tylko zlepek gagów, które tylko udają, że są głębokie. Myślę tak teraz, a jestem osobą, która uwielbiała ten serial. Mam kubek Supernatural, pierwsze sezony oglądałem z bananem ekscytacji na twarzy. Teraz już nie. Z powodów, które wymieniłem w tym i paru innych wątkach.

Swoją drogą, nasz gust serialowy i filmowy chyba się za bardzo różnią, byśmy się zgodzili. :) Np. LotR to zdecydowanie moje klimaty, a "Detektywa" uważam za przegadany serial, ze źle rozłożonymi akcentami. Tak jak Ty z Władcą, doceniam mistrzowską realizację i grę aktorską, zdecydowanie na najwyższym poziomie. :)

ocenił(a) serial na 10
Joanam1901

Hehe z Werterem to faktycznie było przeciagane;) nawet sobie porzadnie w łeb strzelic nie umiał bo umierał po tym chyba 12 godzin. Swoja droga odbiegne troche od tematu, przypomniło mi sie jak jakies 10 lat temu na maturze z polskiego mielismy napisac wypracowanie w oparciu o fragment tekstu i znjomosc lektury. Akurat był to własnie fragment tekstu z Wertera jak chodził po lesie, troszczył sie o ptaki w ogole i kochał przyrode... A jeden kolega napisał wypracowanie w oparciu o sam ten tekst starajac sie przy tym udowodnic znajomosc lektury by zdobyc dodatkowe punkty. Wiec na podstawie tekstu dedukował kto to w ogole był ten Werter... i na koncu kilku stronowego wypracowania napisał "Werter żył długo i szczęsliwie w swojej leśniczówce..." hehe

ps a ta ogladalnosc to ile wynosiła, gdzie to mozn sprawdzic?

ocenił(a) serial na 10
lostek815

dokładnie - pierwsze 3 sezony były fajne, potem kiedy pojawiły się anioły jest dennie - oglądam z przyzwyczajenia

ocenił(a) serial na 8
lostek815

A moim zdaniem jednak coraz więcej dramatu egzystencjalno psychologicznego przeplatanego smiechem przez łzy - podanego owszem w specyficznej formie i czerpiacego z motywów z poprzednich sezonów, ale jednak uderzajacego w bardzo poważne tony. Telenoweli, czy komedii tam zupełnie nie widzę. Jednakze rozumiem, ze nie każdemu może się to podobać i jeśli ktoś liczy na groze to nie tutaj.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones