Bardziej groteska niż serial prawniczy, ale zamierzona i sprawnie sfilmowana. Mamy co prawda wrażenie, że zamiast w najbardziej szanowanej kancelarii prawniczej w Bostonie "znajdujemy się" w domu dla obłąkanych, ale... może o to chodziło. Większość tutejszych "prawników" to albo ludzie którzy dość dawno postradali zmysły, albo niezrównoważeni emocjonalnie seksoholicy, hipermegalomani, albo bohaterowie rodem z "Czy leci z nami pilot". Kto ma ochotę na taką zabawę - to dobry adres, kto jednak szuka poważnego serialu prawniczego zdecydowanie polecałbym raczej fenomenalną "Żonę Idealną" (The Good Wife), czy chociażby The Practice czyli Kancelarię Prawną - starszy, ale chyba jeden z najlepszych seriali gatunku, którego przynajmniej teoretycznie "Orły z Bostonu" są spin-offem. O tyle to zaskakujące, że chyba ciężko o dwa tak bardzo różniące się miedzy sobą seriale.