Zawiązanie akcji trochę absurdalne z wirusem, który w mgnieniu oka unieruchomił w zasadzie wszystko co zawiera jakiś komputer, bo niektóre strategiczne systemy nie powinny być w sieci, ale mimo to jest moc :)
Zaczynamy od bitwy, czy raczej egzekucji amerykańskiej floty i mamy kolejnego psychopatycznego przywódcę, tym razem w Kolumbii.
Tylko dziwne jest że flota nie była w żaden sposób przygotowana do walki. Impreza imprezą, ale gotowość bojowa powinna być. Radarów chyba też nikt nie pilnował, bo samoloty pojawiły się praktycznie zaraz po padnięciu łączności i radarów, ale w takim razie powinny być wykryte przez obsługę jeszcze zanim systemy padły.
No, ale efektownie jest :)