Jak oceniacie sezon 5? Dla mnie strasznie nudny, wątki i problemy bohaterów jakieś bez polotu. Bardzo irytująca jest postać ciotki Jocasty... Dla mnie od czasów Ameryki serial stracił na świeżości, dodam, że książek nie czytałam. Też macie takie wrażenie? Jestem ciekawa waszych opinii :)
Dla mnie sezon 5 nie jest nudny, ale wiadomo nie jest już tak dobrze jak na początku. Brakuje takich wyrazistych postaci jak Jack Randall czy Dougal MacKenzie. W dodatku Claire i Jamie mają już po 50 lat, pewnie teraz widzowie powinni z zapartym tchem śledzić historię Brianny i Rogera ale niestety ta para nigdy nie będzie równie ciekawa jak Claire i Jamie. Jeszcze nie słyszałam żeby kogoś irytowała Jocasta :) Najwięcej narzekań jest chyba właśnie na Brianne i Rogera. Nie wiem czy to wina złego rozpisania postaci czy może nieodpowiedniego doboru aktorów...
Dziękuję za odpowiedź. No właśnie brakuje kogoś wyrazistego, Jack Randall to był ktoś, aż ciary po plecach przechodziły jak się pojawiał na ekranie :)
Sceny z Brianną i Rogerem mam ochotę przesuwać jak widzę, bardziej dalej wolę poczynania Claire i Jamie. Naprawdę tylko mnie irytuje ta ciotka? Hehe jakoś jej trawię i te jej grymasy... Jakoś tak mam:) Zbliża się finał zobaczymy co będzie dalej... Mam nadzieję, że jeszcze zaskoczą
przeniesienie akcji do Ameryki jakoś ewoluowało serial w stronę Doktor Queen ogląda się nadal przyjemnie ale coraz nudniej ..finał sezonu ale książek zostało jeszcze do zekranizowania chyba 2? i chyba coś się jeszcze pisze
No niestety, to już nie to samo. Ale to chyba typowe dla wielosezonowych produkcji. Dodatkowo przeskok o tyle lat też chyba nie przysłużył się tej historii. Miłość Claire i Jamiego jest już w pełni dojrzała, jest stabilizacja, a wątek Brianny i Rogera nie jest w stanie zastąpić tamtych emocji. Z sentymentem wracam do początków.
Dobór aktorów tragiczny. Ta para to jakieś nieporozumienie. Groteskowe sceny miłości np. Dla córki głównej bohaterki i jej rozmemłanego męża mówię stanowcze NIE.
A już myślałam, że się nie pojawi przez jakiś czas. Przeżyje, oby tylko fabuła poszła do przodu i wróciło coś z dawnego Outlandera ;)
Rozumiem twoją opinię. Ja przeczytałam książki do 6 części i powiem, że najnudniejsza jest właśnie część 5, ale serial jest naprawdę dużo lepszy. Niestety to przez takie zmiany w fabule jak nadal żyjący Murtagh i walka przeciwko Jamiemu ( w książce M umiera pod Culloden), teraz zakończony wątek Bonneta, który kończy się tak naprawdę pod koniec 6 części książki ( więc w jeden odcinek wcisnęli z połowę fabuły z nim z 6 książki z tego co pamiętam). W książce mnie także irytował Roger i jego wieczne narzekanie jak on to się nie nadaje do tych czasów i nic nie umie zrobić. O dziwo ogarnia się po tym powieszeniu na lepsze. Mimo, że uwielbiam Brianne to moja miłość nadal pozostaje przy Jamie'm i Claire.
Ja znowu kończę 7 część i moim zdaniem książki są duuuuuuzo lepsze niż serial. Serial jest mega, ale jednak nie da rady dorównać książkom. Im dalej w części ksiazek, tym bardziej serial jest uboższy. Ja je czytam po kolei bez przerwy, tak wsiąkłam, ze jakos tak bardziej mi przeszkadza, jak bardzo serial jest okrojony. Fakt, ze nie da sie wszystkiego pokazac, ale jednak...
To prawda, ja też dużo bardziej wolę książki - prawie zawsze książka lepsza niż ekranizacja. Ja na razie zostawiam sobie 7 i 8 na później żeby nie skończyć za szybko. Z tego co widzę to serial skończy się dużo szybciej niż zakładałam. Tym bardziej teraz jak się okazuje, że nie trzymają się akcji z 5 książki. Zaraz prawie cała 6 część zostanie przedstawiona w 3 ostatnich odcinkach. Najbardziej mnie irytuje i denerwuje to, że wysłali Rogera i Bree do domu nie z powodu ich córki tylko tak o sobie bo nie chcą tam jednak być.
W książce Brianna i Roger mieli jeszcze córkę. Urodziła się z wadą serca i nie było możliwości jej pomóc w XVIII wieku i to była książkowa przyczyna ich powrotu.
MOŻLIWYM SPOJLER Mam pytanie, serial oglądam od niedawna jestem juz na końcu 3go sezonu. Weszlam na jakąś stronę o serialu i w opisoe postaci Clair jest ze w 1778 roku bedzie zona Johna Greya, wie ktoś może jak do tego dojdzie ??
Tak będzie, ale to będzie ślub tylko na papierku. chcesz żebym Ci napisała dlaczego?
SPOJLER, Claire wyjdzie za Johna bo będzie myślała, że Jamie nie żyje i że względów bezpieczeństwa (wojna itp) tak będzie dla mniej najlepiej
kurczę znowu będzie myślała, że nie żyje. ale mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Dzięki za odpowiedzi.
Nudno jest od dwóch sezonów. Szkocja miała większy urok. Claire wiecznie kogoś leczy i plewi ogródki. Jeszcze się nie nauczyła przez tyle lat, że czasem trzeba trzymac język za zębami. W jednym odcinku Roger marudzi. W następnym to Jamie ma focha i tak w kółko. Ostatni odcinek był jak obuchem w glowe. Były emocje. Chociaż nie pamiętam czy to było zgodne z książką.
Ktoś napisał, że od 4 sezonu to trochę Dr Quinn się zrobiło i faktycznie coś w tym jest ;) No ale finał... WOW
Coś w tym jest z tą dr Quinn. Gdzie Claire nie pójdzie tam trzeba kogoś leczyć. Liczę,że jeszcze pojawi się córka Brianny i Rogera. Może wtedy im się uda wrócić do przyszłości. Liczyłam na udowodnienie ojcostwa Rogera w formie z książki. Była dużo zabawniejsza niż gorące kamienie.
Myślę, że jeszcze wrócą do tego wątku bo jednak w książce także był gorący kamień, a nie uznali tego jako dowód na ojcostwo Rogera. Tak samo w serialu, jednak powiedziała, że jest duże prawdopodobieństwo, ale pewni nadal być nie mogą.
W pełni się z Tobą zgadzam. Odcinki wleką się strasznie. Cały odcinek poświęcają jednemu, naciąganemu problemowi
Dziękuję za odpowiedź. Myślałam, że wszyscy mnie pocisną, a nie mam się z kim podzielić przemyśleniami o serialu bo nikt z mojego otoczenia nie oglądał. Widzę, że wiele osób podobnie ocenia ten sezon. No i właśnie, jeden temat rozwleczony na odcinek np. dochodzenie do siebie Rogera po napadzie czy ugryzienie przez węża Jamie.
Dwa ostatnie odcinki nawet były interesujące choć porwanie Claire myślałam, że to będzie grubsza sprawa i wątek pociągnięty na kolejny sezon ale no cóż... :)
Mnie sezon 5 tak wynudził, że nie wiem czy w ogóle mam ochotę oglądać ten serial dalej, zrobiła się z tego jakaś telenowela... brakuje mi tej akcji i postaci z sezonu 1 i 2... a największym problemem tej historii ogólnie jest pozbywanie się ciekawych złoczyńców. Najpierw Randalla, potem Bonnetta.
Powiem szczerze że od 2 tygodni utknęłam na odcinku 8 sezonu 5 i nawet mnie nie ciagnie do oglądania. Wszyscy są tacy wspaniali, kochani itd. Wątki czasami bez sensu i Clair faktycznie juz coraz częściej za duzo miesza. Roger matko no drazni mnie nie moge go ogladac, a to ze przeżył powieszenie to juz jakas przesada.
Zgadzam się, pierwszy i drugi sezon to majstersztyk, od trzeciego zaczęło się kombinowanie :( oglądam, bo uwielbiam miłość Jamiego i Claire, ale serial się mocno zepsuł :(
Też nie lubię Jocasty, ale jestem w stanie ją zrozumieć. Umie się dostosować. Jest starą, niewidomą kobietą, która nigdy nie zaznała miłości mężczyzny, którego kochała na rzecz siostry, która miała wszystko i niezbyt to dostrzegała. Ellen miła miłość ojca, była jego ulubienicą, miała miłość Morghuta, choć go nie wybrała, wyszła za mąż z miłości i wszyscy jej mężczyźni byli zawsze przy niej, ostatecznie to ona ich zostawiła, choć nie z własnej woli. Zaś Jocasta miała 3 mężów, każdy zmarł, zmarły jej wszystkie dzieci i żyje pomimo tego. Jest silna, choć jej siła nie pochodzi z jej natury, a utwardzenia przeżyciami. Stara się być dla wszystkich dobra a jej dobroć nie jest mile widziana. Dla mnie bardziej irytującą postacią jest Claire, z własnej woli wybrała życie w tych a nie innych czasach, a jednak jej zdolność asymilacji jest niezwykle ograniczona. Ciągle obarcza winą ludzi za czasy w których żyją. Bo przecież za 100-200 lat świat będzie inny... i przez tyle lat Claire nie zrozumiała, że Jocasta dobrze ją oceniła, bo to ona jest przyczyną wszelkich niedoli Jamiego, jej bunt i nieumiejętność dostosowania się. Ciągle usiłuje zaburzyć świat, w którym żyje na podstawie wiedzy, którą posiada... ale patrząc na historię, to jeszcze nikt w pojedynkę świata nie zmienił. Chociażby najstarsza historia świata. Jak moralizowanie innych skończyło się dla Jezusa Chrystusa?
W samo sedno...Claire jest irytująca...egoistka i i uparciucha. Dobrze ją określiła kochanka Franka
Akurat opinii kochanek nie biorę pod uwagę, bo kochanka to ostatnia osoba, która powinna prawić morały i mówić o małżeństwie. Frank kochał swoją kochankę, a może bardziej kochał w niej to, że ona oddała mu się w pełni, ale nie kochał jej bardziej od Claire, a już na pewno nie mocniej niż Bree. Kochanka mówiła te słowa w przekonaniu, że Frank jest z niż tylko dla córki, a Claire jest zbyt egoistyczna by oddać go choć go nie kocha. Nie była to prawda. Claire kochała Franka. Widać to w scenie napaści przez Bonneta, gdzie pozwala aby wyrwał jej obrączkę od Jemiego, ale nie od Franka, bo jest to ostatnia rzecz jaka jej po nim została. Frank nigdy nie zdecydował się na rozwód też nie tylko ze względu na Bree. Decyduje się na niego dopiero po znalezieniu nekrologu i postanawia opuścić żonę nim ta opuści jego, jest to dla niego prostsze. Pragnie mieć Bireanę przy sobie, bo wie, że jej matki z nią nie będzie. Nie wie tylko, że powodem odejścia Claire jest jego śmierć, a nie porzucenie go... reasumując kochanka Franka może i w pewnym stopniu ma rację na temat Claire, ale tylko dlatego, że nie zna całej prawdy. Może gdyby wiedziała co naprawdę łączy Franka i Claire nigdy nie związałaby się z nim wiedząc że nigdy nie będzie miała go w pełni, bo Frank nigdy nie przestał kochać Claire, a Claire nigdy nie przestała kochać Franka... po prostu nigdy nie zdołała pokochać go taką namiętną miłością co Jamiego. Frank od początku wiedział, że gdyby to od niej zależało to nigdy by nie wracała i liczył się z tym, że nigdy nie będzie w pełni jego. Dobrowolnie pozwolił jej się odsunąć nie chcąc poczucia, że dzieląc łoże z nim dzieli je również z Jamiem...
Mam nadzieję, ze zbytnio nie zagmatwałam... :)
Dokładnie się z tobą zgadzam....nie oglądam już z ciekawością i jestem rozczarowana wątkami. Szkoda
5 sezon to jakaś porażka, nie razi mnie nawet to, że serial stał się nudny. Ale nie mogę patrzeć, jak wszechwiedzącą Claire chirurżka leczy wszystkie mozliwe choroby, tworzy od nowa penicylinę, mając do dyspozycji chleb i wątpliwej jakości mikroskop... Gdy uratowała Rogera, który nie miał już prawa żyć po powieszeniu robiąc mu po prostu tracheotomię, to uznałam, ze twórcy serialu maja widzów za totalnych debili.
Ja mam znowu wrażenie, że klimat serialu zmienia się wraz ze zmianą lokalizacji wydarzeń. W Szkocji wszystko było jednak takie przyjemnie 'szorstkie', z polotem. W momencie przeniesienia akcji do Ameryki klimat i sami bohaterowie zrobili się tacy typowo, amerykańsko rozlaźli - więcej gadają o uczuciach niż je pokazują, robi się (jak to wcześniej trafnie jeden z moich przedmówców określił) Doktor Quinn. UWAGA TU SPOILER! Mam nadzieję, że kiedy wrócą do Szkocji wszystko wróci a swoje tory. KONIEC SPOILERA! A mówiąc o aspektach medycznych jeśli ktoś nie ma zielonego pojęcia na ten temat, to mu to może nie przeszkadzać, jednak jeśli ktoś w tym bardziej siedzi, to niektóre rzeczy mocno rażą. Np. podanie cudownie wyprodukowanej penicyliny za pomocą tego zęba węża (którą notabene, jak Claire wyraźnie zaznacza, chciała podać DOŻYLNIE) bezpośrednio do rany po czym następuje cudowne ozdrowienie, czy już wyżej wspomniana tracheotomia - porażka. Jeżeli główna bohaterka jest lekarką i wykonuje te wszystkie przyszłościowe medyczne czary, to chyba powinni zatrudnić byle jakiego konsultanta, który by to troszkę przynajmniej ogarnął.
Generalnie serial jest bardzo dobrze zrobiony i się go przyjemnie ogląda, mimo widocznej tendencji spadkowej poziomu z sezonu na sezon.
Dla mnie 5 sezon zdecydowanie najlepszy. W ogole to jest jeden z najlepszych seriali jakie ogladalem. 5 sezonów w 2 tyg. Z czego 5 sezon w 2 dni. Genialny.
Ja już serial przestałem oglądać . Zauważyłem , że w serialach jak dorastają dzieci głównych bohaterów to seriale zaczynają zamulać . Przez słąby casting lub i brak pomysłu na postać . Pierwszy przykład . Wikingowie - o ile pierwszy syn Ragnala - Bjorn był ok to następni już po prostu skiepścili serial i stali się karykaturą serialu . Upadek królestwa - Wątek dzieci Uthreta też jest taki słaby . No i Outlander - Brianna w ogóle nie przypomina ojca .
Dokładnie, od czasów Ameryki przestałam oglądać. To już lepiej byłoby i ciekawiej, gdyby przenieśli się do czasów Claire...
wezcie pod uwage, ze w trakcie niektorych z pierwszych sezonow glowni bohaterowie,aktorzy, byli para. stad pewnie ta ich namietnosc i iskry na ekranie. pozniej sie rozstali i moze dlatego to sie zmienilo, brak miedzy nimi tej iskry i polotu