Spodziewałem się Narcosa w stylu lat 20 stych i 30 stych , a dostałem Harlequina:)
Główny bohater - Tommy Shleby to postać rodem z romansu dla kobiet: łobuz o złotym sercu, bohater wojenny z traumą do przepracowania.
Gdy trzeba nie tylko będzie dowódczą podczas wojny gangów, ale także odnajdzie zaginionego syna swojej ciotki Polly, zapłodni kochankę, która nie może zajść w ciąże z własnym mężem, rozkocha w sobie arystokratkę, otrze się o śmierć.
Cokolwiek by się działo, zawsze będzie elegancko ubrany, a jego zęby będą lśniły nieskazitelną bielą.

Dwa pierwsze sezony totalnie mnie wynudziły tak, że nie miałem siły oglądać kolejnych:)
Serial ma jednak swoje wielkie zalety: zdjęcia i kostiumy, klimat epoki - to wszystko jest naprawdę świetne. To dla nich dotrwałem do końca drugiego sezonu mając nadzieję, że jednak coś się rozkręci pod kątem fabuły. Niestety nie doczekałem się.
Warto obejrzeć kilka odcinków ze względu na klimat.