Już nawet nie chodzi o brak akcji. ZERO klimatu poprzednich sezonów....
Miałki scenariusz robiony jakby na siłę, że nie wspomnę o marnym soundtrack-u który wcześniej powalał na kolana.
Przegadany, nudny....Nijaki.
Żona po piątym odcinku mówi: Rozkręci się.....
Mówię: Kiedy? Został jeszcze jeden odcinek!
Tiaa...mieli ponad godzinę na zgrabny finał i też właściwie zawalili. Serial zarżnięto totalnie.
Zgodzę się. Masa niepotrzebnych wątków. Całkowite zaniedbanie wątku Finna, co mi sie chyba najbardziej nie podobało, gdyż postać całkiem dobrze się rozwijała. Postać Duke’a domniemanego syna Tommy’ego to już w ogóle pomyłka. Brak McCaverna który był niezwykle barwną postacią, chciało się go oglądać i też o ile sie nie myle mial niedokonczone sprawy z Arthurem. No i brak Michaela praktyczny. Sezon 5/10
Michael i tak nic ciekawego w tym sezonie nie wnosił. Tylko stroił miny, a ostatecznym starciu pokpił sprawę.
Zgadzam się, chociaż narazie jestem na 3 odcinku, serial wydaje się nudny, ciagnacy się w nieskończoność. Jak narazie 6 sezon stracił swój zapał tak jak Thomas stracił chec picia whisky.