Chyba zabrałam się za ten serial za późno, bo w większości czasu odczuwam fascynujące zażenowanie, zwłaszcza postacią Sereny - zero wyższych aspiracji, zero ambicji, najwazniejszy "bolec", co chwilę inny. Generalnie cały serial praktycznie pozbawiony jest jakichś norm moralnych - wyznania miłości, przysięgi małżeńskie i wierność są tam tylko wyświechtanymi frazesami. Każdy z każdym, co chwilę inny i każdego kto chociaż przez moment wydawał się "porządny" w koncu scenariusz zeszmaca (np. Dan). I to wszystko dotyczy nastolatków, jeszcze przed 18tką (btw, czy w USA nie jest tak, że alkohol oficjalnie można pić od 21 roku życia? Tutaj wszyscy żłopią jak lemoniadę na każdej imprezie). Wyjątkiem jest o dziwo Blair, która trzyma się Chucka, a Chuck Blair - może tego nie zespują zbyt szybko w kolejnych sezonach, przekonam się, ale już się boję. Nic wartościowego ten serial jak dotąd nie przekazał, jedynie ładne ciuchy i wnętrza pokazuje.