tak bardzo denerwują te wszystkie niepotrzebne zmiany w stosunku do książki? Po co sprowadzili Paynterow z powrotem do Nampary? Na co oni tam potrzebni? Mieli już dobrych służących, Jud I Prudie żyli sobie z boku i tak było dobrze. Po co mieszać z chronologią wydarzeń, porami roku, dodawać sceny, których nie było i które nie pasują do uczuć bohaterów jak Demelza zwierzajaca się Elizabeth, zamieniać bohaterów, no po co?
A mnie nie denerwuje. Choć przeczytałam dopiero dwie części. I nie zamierzam czytać na razie dalej.To jest film na motywach książki, nie wierna adaptacja.I powiem, że bardziej mi się podoba film.