Z wielką ciekawością rozpoczęłam oglądanie nowego serialu dokumentalnego HBO i śledziłam kolejne odcinki jak każdy materiał, dotyczący handlu ludźmi, wykorzystywania seksualnego, tajnych organizacji, sekt, etc. etc., mając nadzieję, że się dowiem czegoś nowego, ewentualnie uda mi się powiązać historię NXIVM z innym organizacjami.

Początek obiecywał wiele, ale potem od momentu ujawnienia rytuału wypalenia piętna, zaczął się niemiłosiernie ciągnąć jak flaki z olejem, by na koniec już z niecierpliwością wyczekiwać zakończenia tej nudnej mordęgi. Niestety zabrakło większej ilości bohaterów, jak na tak długi serial dokumentalny i większej ilości ich relacji. A już z tymi lucyferianami w odcinku 9. to już chyba totalnie na siłę to wyciągnęli, żeby ludzie mieli, o czym gadać po zakończeniu emisji podczas śniadania.

Największy minus tej produkcji to brak jakiegokolwiek podsumowania, ale czego się spodziewać, skoro proces się tak naprawdę jeszcze nie zakończył, a pozostałych członków procesy są w toku. O ile wiem ogłoszenie wymiaru wyroku zostało w przypadku Ranierego wyznaczone na koniec tego miesiąca. Tak naprawdę nie wiem, po co ten serial zatem wyemitowano teraz. Możliwe, że liczono, że będzie tak super hiperaktualny, że tuż przed zakończeniem będzie wiadomo, czy Raniere dostał dożywocie, czy nie.

Koronawirus pewnie pokrzyżował te plany. Zauważcie, że nawet liczba odcinków się wydłużała z każdym tygodniem, więc prawdopodobnie początkowo miał być serialem krótszym. Efekt? Rozwleczona na 9h pseudointelektualna papka świra kreującego się na mesjasza i wylewane żale jego dawnych wyznawców, którzy wciągnęli w to bagno swoich znajomych dla kawałków kolorowych szmat, które sobie mogli przewiesić na szyi i przelewów na konto po osiągnięciu jakiejś tam pozycji w hierarchii firmy. Ku przestrodze fanom new age, samodoskonalenia, coachingu i innych psychologicznych idiotyzmów