Wiązałem z serialem dość duże nadzieje. Przy doskwierającym braku bardziej epickich tworów sci-fi wizja pozbawionego prądu świata wydawała się co najmniej ciekawa. Niestety srodze się zawiodłem, a oceny dokonuję w oparciu o wszystkie sezony, z wyłączeniem kilku ostatnich odcinków - bo po prostu nie wytrzymałem.

Pal licho logiczne dyrdymały, bo całkowity brak prądu zostaje w którymś momencie wyjaśniony. Olać to, że z technologii parowej korzystała bodaj tylko Georgia i nikt inny na to nie wpadł. Przeżyłbym wiele, ale dwie rzeczy przekreśliły ten serial całkowicie.

Po pierwsze fabularna konstrukcja polegająca nie naprzemiennym odbijaniu zakładników. Kogoś porywają lub biorą w niewolę > organizuje się grupa mająca na celu odbić tę osobę (choć jak zawsze stopień trudności jest określany jako wysoki lub samobójczy) > grupa odbija osobę, ale w sidła nieprzyjaciela wpada inna > następuje powtórzenie schematu, jedynie w zmienionym składzie.

I nawet to można by przeżyć, gdyby nie wisienka na torcie - czy raczej arbuz na kremowym ciastku - czyli CHARLIE. W żadnym z seriali, jakie dane mi było oglądać, nie spotkałem tak beznadziejnej i (mówiąc bardzo delikatnie) wkurzającej postaci, jaką jest ten blond kloc! Irytująca do granic możliwości i zachowująca się jak rozpieszczony bachor przebija Lori i Carla z "The Walking Dead" razem wziętych i pomnożonych przez tysiąc. Brak jakiejkolwiek konsekwencji w działaniach kogoś, kto wychowywał się czasach post-apokaliptycznych. Charlie ma zostać, Charlie się wymyka i robi problemy. Beczy, że trzeba kogoś ubić i jest to niemoralne, by później mordować bez pierdnięcia z zimną krwią. Wieczne, praktycznie bezpodstawne roszczenia w stosunku do innych - masz mi pomóc bo tak, albo się pobeczę. No i ten wszechobecny grymas wyjątkowo bolesnego zatwardzenia.

Pod kątem bohaterów sytuację ratują poniekąd Tom Neville i częściowo Monroe, ale to zdecydowanie za mało.

Mawiają, że z braku laku nawet kit dobry, ale oszczędźcie sobie nerwów i sięgnijcie po coś innego, bo nawet wśród średniaków znajdą się lepsze perełki.