Jeden z wielu odcinków, który mną wstrząsnął. Ale ten w jakiś inny sposób.
Do czego porównacie tajemniczą Jedność?...
Czy to nie było pewne ucieleśnienie miłości? Zauważyliście zachowanie Ricka gdy ją stracił? Zauważyliście, że dawała szczęście, a jednocześnie była niszczycielska? Zarażała wszystko dookoła, powodowała utratę kontroli...
Czy macie podobne spostrzeżenia? Czy to tylko romantyk, który nagle obudził się we mnie? :)
Miałam podobne uczucie. Z jednej strony jeśli chodzi o związek Ricka to u mnie wszystko jedno. Ale z drugiej - motyw z Jednością był dosyć interesujący. Może kiedyś jeszcze zobaczymy Jedność. Ciekawi mnie tylko, czy związek jej i Ricka miał jakiś związek z panią Sanchez. Może to był powód rozwodu? Albo po jej śmierci (jeśli w ogóle umarła) zaczął się spotykać z Jednością?