5 sezon mi generalnie coś nie leży, ale skupie się na tym konkretnym odcinku.

Zaczęło się całkiem obiecująco. Mamy zabawny rozwój akcji z Mortym który poraz kolejny pokazuje swoją 14-letnią niedojrzałość. I po raz kolejny przez to generuje to dużo kłopotów.
Kiedy wiemy co Morty ma na sumieniu i widzimy Ricka ciągnącego beczkę z końskim nasieniem do garażu uśmiech aż sam się ciśnie na usta.

Niestety potem mamy zbyt nagłyy rozwój akcji i za dużo się dzieje a poziom "odklejenia" utrzymuje się już cały czas na wysokim poziomie do końca odcinka przez co widz szybko się męczy.

Zacznijmy od tego, że wszechwiedzący Rick zbyt długo się nie zorientował co jest grane. A zawsze potrafił wyczytać wszystko z mortiego jak na dłoni. Miałem przez cały odcinek nadzieję, że Rick celowo przeprowadza ten eksperyment znając jego straszne skutki tylko po to żeby dać Mortiemu nauczkę by nie bawił się takimi "zabawkami" i panował nad swoim libido. Gdyby w ten sposób zakończyli odcinek to było by naprawdę zabawnie i miało by to sens.
Tutaj jednak przez cały odcinek Rick nie wykazał się kompletnie swoimi umiejętnościami radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach. Jest jak by nieobecny.

Pojawia się też postać prezydenta która jak dla mnie jest kompletnie przegięta. Ma zbyt dużą technologię przez co Rick często staje się jego cieniem.

Generalnie wszystko w tym odcinku od połowy się nie kalkuluje. Przykładowo to, że pozyskali te "jajeczka" z summer. Oczywiście chcieli nieco podkręcić humor z kazirodczym dzieciakiem, ale było to też mocno naciągane.

Wątku z tymi "koniuludźmi" też nie kupuję. Wcisnęli to strasznie na siłę. Zgaduję, że to miało być jakieś nawiązanie do innego filmu czy serialu którego nie znam, ale mimo wszystko mi to tam nie pasuje.

Generalnie mocno zmarnowany potencjał :(