Przez chwilę myślałam, że to jakiś sen głównych bohaterów. A jednak nie...
Nie mamy już głownej bohaterki, a trailer kolejnego odcinka zapowiada się intrygująco, bo poznamy (prawdopodobnie) przyczyny śmierci Allison. Ciekawe jak twórcy to wszystko rozegrają i czy czwarty sezon będzie ostatnim.
Strasznie mi żal Cole'a, że nie zdążył na czas wyznać jej uczuć.
Jeśli Alison naprawdę nie żyje, to musi być ostatni sezon. Bez niej ten serial nie istnieje.
Chciałabym, żeby to była zmyła, żeby jakimś cudem okazało się, że ona jednak żyje... Ale pewnie takich bajek nie będzie :/ W sumie w tym momencie wszystkiego mi się odechciało, nie obchodzi mnie za bardzo jak Alison zginęła, to znaczy dobrze by było wiedzieć, ale jeśli jej naprawdę nie ma to to wszystko jest dla mnie bez sensu. Ona i Cole byli moimi ulubionymi postaciami i od pewnego czasu chciałam tylko, żeby w końcu się zeszli, pozostałe wątki były jak dla mnie tylko tłem (mam na mysli wątki Noah, Helen i Vika).
Śmierć głównej bohaterki jest raczej oryginalna więc zapewne to prawda i tak to się wszystko skończy. Do d***
Mam dokładnie te same odczucia. Poczytałam trochę komentarzy na fb i raczej bez szans, że to był sen Cole'a albo Noah. Podobno Ruth Wilson po prostu zrezygnowała z tej roli i tak zamknęli jej wątek. Ogólnie odcinek sam w sobie wgniata w fotel i naprawdę dobrze to zrobili, ale dla mnie jest on równocześnie zakończeniem tego serialu.
Jak będą się bawić w jakiś piąty sezon to chyba nie będę oglądać - bo po co? A gdzie dokładnie czytałaś o tym, że Ruth Wilson zrezygnowała?