Mimo oglądania po drodze innych seriali, ten mam zawsze z tyłu głowy. Np "Dr House" wielkie bum na początku, zapłon, ale w sumie wypalił się w swoim własnym sosie. A Siostra Jackie - oj niedoceniona, niedoceniona... Owszem zdarzają się słabsze momenty, ale no ma w sobie to coś. Sądzę, że to właśnie warstwa psychologiczna, która nie jest pokazywana łopatologicznie sprawia, że nie mogę nie pamiętać o nim.