Mówta co chceta, ale jestem oczarowana tym serialem! Kocham Jackie, kocham to jak prowadzona jest postać - kocham to!
Widzę te szpony nałogu, to jak nałóg wrósł z Jackie, jak kombinowanie stało się jej drugim imieniem i kocham to!
Kocham jej bezbronność wobec nałogu a jednocześnie wielką siłę, jaką ma dzięki niemu.
Kocham jak jej prawdziwa, życiowa siła jest gdzieś z tyłu, za pasją do nałogu.
Kocham jej prawość i ciemną stronę.
Kocham to ilekroć widzę jej upadek tak bardzo mam nadzieję na jej powstanie, a jednocześnie wiem, jak bardzo płonna to nadzieja, jak bardzo ginie w sile jej uzależnienia i nie mam żalu wobec Jackie.
Uwielbiam Zoey, która z roześmianej, infantylnej i dobrej dziewczyny stała się kimś, kto poznał ciemną stronę życia, ale nadal ma sobie nadzieję na dobro, na światło w tym życiu.
Jej relacja z Jackie od całkiem zawodowej, wręcz niedoścignionej relacji pomiędzy wiernym a bóstwem stała się silną, prywatną relacją, która nadal trzyma się powierzchni, Zoey nadal wierzy w Jackie i ja mimo wszystko razem z nią.
Czuję, że mogę płakać w tym sezonie :)
To będzie ostatni sezon, więc napewno utrzymają go na poziomie.
Jackie spotkało to, na co się zanosiło od dawna: dno den.
Czy to skłoni ją do walki, którą zwycięży? (mówię o prochach, bo w tej chwili naprawienie relacji z córkami i innymi wydaję się prawie niemożliwe/
Eddie - zaskoczył mnie tym jak kocha i wspiera Jackie, mimo wszystko. Jackie jest z nim szczęśliwsza niż była z Kevinem. A może go wykorzystuje? Uwielbiam ten klimat niedopowiedzeń i ukrytych motywów.
Kevin - nawet rozumiem tego faceta. Jackie trudno teraz wierzyć. Za to jego żona irytuje mnie jak diabli.
Koniec odcinka - Jackie pojechała po bandzie. Szykuje się wojna. Będzie "ugly".
Tak, Eddie kocha Jackie, wspiera ją, akceptuje jej nałóg. Wie, z czym się to je, Kevin cóż - on nie. Nie winię go, ale i nie cenię. Za to Eddie - świetny facet.
Rozumiem Jackie - praca jest dla niej wszystkim, całym życiem, sama mówiła "If I'm not a nurse, I'm nobody" czy jakoś tak.
Akceptuje i wspiera, bo nie mają razem dzieci. Gdyby je mieli zachowywałby się podobnie jak Kevin, dla którego bezpieczeństwo córek jest ważniejsze niż ich uzależniona i nie chcąca pomocy matka.
Bezpieczeństwo córek OK, ale swoją żonę potraktował jak śmiecia i zachował się tak, jakby ani jednej ulotki o uzależnieniu nie przeczytał, nie mówiąc już o terapii dla siebie. Nie stanął na wysokości zadania, bo emocjonalnie i intelektualnie to nikt poza "great gay".
Dla Kevina, w którymś momencie przebrała się miarka. To, że ktoś jest uzależniony wcale nie oznacza, że ma się znosić wszystkie kłamstwa, oszustwa i manipulacje. Taka osoba nie jest świętą krową, z którą trzeba obchodzić się jak z jajkiem. Kiedyś musiał powiedzieć stop.
Eddie jest po prostu zakochanym głupcem. Trochę poszalał z wściekłości, bo okazało się, że kochana Jackie oszukuje go, bo okazuje się, że ma rodzinę i wykorzystuje go dla leków. Końcem końców i tak ląduje u niej wspierając ją w manipulacjach, kłamstwach i co najgorsze w nałogu. Nie ma NIKOGO ważniejszego do stracenia, więc nic mu nie szkodzi.
Owszem Eddie nie ma nic do stracenia, ale Kevin nigdy nie walczył o Jackie. Może jestem staroświecka, ale to tej kobiecie coś przysięgał. Ze strony Kevina mamy tylko wściekłość jaskiniowca bez żadnych działań, którą wskazują na realne zainteresowanie tematem, nie jest zdolny do ogarnięcia tego w żaden sposób. Nigdy nie był człowiekiem inspirującym pod tym względem.
Na miejscu Kevina zrobiłabym gorzej. Gdyby się okazało, że moja żona ciągle mnie okłamywała, manipulowała, ćpała i zdradzała (!) do ćpania to od razu kopnęłabym ją w tyłek. Wyleciałaby z domu i z rodziny szybciej niż by zdążyła powiedzieć swoje mierne "przepraszam". Na pewno nie dotrwałabym z taką osobą do żadnego etapu odwyku. Kevin ma pełne prawo być wściekły.
Ale Jackie jest chora. To nie ona kłamie, to nałóg jej to każe robić. I to jest na każdej ulotce dla rodzin osób uzależnionych. Nikt z otoczenia Jackie nie rozumie definicji nałogu. Trudno się dziwić, że osoba chora psychicznie może być agresywna. Nie należy się dziwić, że uzależniony kłamie, zdradza, oszukuje. Czy widzieliśmy Kevina, który idzie do jakiegoś terapeuty porozmawiać o tym, czym jest nałóg? Nie. Nie zrobił nic, aby pomóc Jackie. Jako mąż nie zdał egzaminu, bo nie ma w sobie inteligencji emocjonalnej, intelektualnej, tępy człowiek pod tym względem.
hello :D
zapowiada się dobry sezon-Jackie wróciła i jest w formie.
Myślałam,że ją dłużej potrzymają w pudle- jakieś spotkania w grupach, odwyki itp tak przez kilka odcinków
przeraża mnie i zachwyca jednocześnie,że jak ona coś mówi lub robi to jest to już trzy kroki w przód zaplanowane i każdy jest marionetką w jej rękach- no Glorię wkopała koncertowo
Nie lubię tego momentu, kiedy docieram do teraźniejszości i muszę liczyć dni jak wszyscy inni fani ;). Jestem lekko roztrzęsiona po ostatnim odcinku, po wszystkim co zaserwowała mi Jackie pomysł z dilowaniem leków podebranych staruszkom... no, dobił mnie :). Ale cieszę się, że jest trzeźwa i że jest przy niej Eddie, szkoda mi Zoey i Coopa (kto by pomyślał, nie cierpiałam go chyba gdzieś tak do czwartego sezonu), Kevin to wredna mątwa i oczy sczezł w swoim barze, a serial bije Hausy na głowę.
Jeśli chodzi o studium nałogu to jest to serial genialny. Powinny go używać do leczenia uzależnień. Jackie tak pięknie pokazuje mechanizm zaprzeczania i iluzji, że aż podziwiam ją.
Coopa nie lubiłam, a teraz mi przykro, gdy odchodzi :) Zoye najbardziej mi szkoda, stanowiła piękną przeciwwagę da pogubionej w nałogu Jackie. Była urocza z tymi gwiazdkami.
ach te uczucie oglądania na bieżąco:
http://big.assets.huffingtonpost.com/tumblr_nlag2uki0l1qdvn0jo3_540.gif
Prawdopodobnie w tym sezonie Zoey stanie się młodą Jackie- tak myślę.
Pierwszy odcinek zupełnie wywrócił moje wyobrażenia na temat tego sezonu ale wciąż mam nadzieję na pewne zakończenie.
Jeśli chodzi o jakość tego odcinka, to w końcu nie było nudy i liczę że taki poziom się utrzyma.
Wydawało mi się, że serial przedstawi Jackie w nowym środowisku, bo szósty sezon był wystarczający by zakończyć drogę szpitalowych bohaterów.