Patrząc na serial jako całość, to wcale nie jest on wesoły - jest coś smutnego w całej tej serii. Do końca 3 sezonu oglądałem ten serial jeszcze z jakąś namiastką zaciekawienia, pragnienia rozrywki, ale już w 4 sezonie obudziło we mnie wielkie współczucie dla doli bohaterów i towarzyszyło mi do końca serii. S05E11 (śmierć Wade) był chyba najsmutniejszym odcinkiem z całej serii i potwierdził moje przypuszczenia co do oceny całego serialu pod tym kątem. Prawie wszyscy bohaterowie zginęli, albo coś się z nimi stało jak z Quinnem i Colinem. Kto mógłby przypuszczać, że niewinna zabawa w przechodzenie ze świata na świat skończy się tragicznie najpierw dla Profesora, potem dla Wade, następnie dla Quina i Colina, a potem jeszcze raz dla Wade, ale to już tak dobitnie właśnie w 11 odcinku 5 sezonu (nie wspominając o Remim, który pewnie też umarł, tylko już tego nie pokazali). Wciąż ma się tę nadzieję na tzw. dobre zakończenie, ale właściwie wszystkie znaki wskazują na to, że ono nigdy nie nastąpi, a bohaterowie już zawsze będą zagubieni pomiędzy światami. Ta myśl zaczęła mi kołatać gdzieś w końcówce 3 sezonu. W czwartym wciąż rosła, a w piątym już byłem tego pewien. To co się stało z bohaterami serialu potwierdza moją tezę: wymowa serialu jest smutna, albo mówiąc inaczej: tragiczna. Po tym wszystkim nie spodziewałem się dobrego zakończenia i faktycznie nie pomyliłem się. Remi wlazł do "dziury" i nie wiadomo co się z nim stało, a reszta została uwięziona na jednym ze światów - dobrze, że chociaż byt mieli zapewniony.

Mimo iż jest to serial, fikcja, to jednak zauważam, że ta smutna/tragiczna wymowa całej serii ma wiele wspólnego z normalnym życiem. Rzadko bowiem zdarza się tak, żeby sprawy kończyły się dobrze. Najczęściej jedne problemy powodują następne, tak jak w tym serialu.