Dokładnie o tym samym myślałam!
Pierwszy sezon męczyłam od premiery aż do.... jakiegoś ostatniego miesiąca?
Rozchorowałam się, nie miałam co oglądać, więc postanowiłam obejrzeć Stevena.
W chwilkę obejrzałam wszystkie 4 sezony i nie mogę uwierzyć, że zajęło mi to tyle czasu, żeby się do tego zabrać, bo teraz, SU jest moim kreskówkowym faworytem :)

Tak bardzo się zgadzam.

Słyszałem same dobre rzeczy o tym serialu, więc naprawdę chciałem dać mu szansę. Najpierw obejrzałem na próbę ze dwa odcinki, ale nie chwyciło. Jakiś czas później spróbowałem znowu i obejrzałem pierwsze dziesięć, ale też dałem sobie spokój. Przede wszystkim irytowało mnie, że każdy odcinek jest fillerem i to nie jakiejś wysokiej klasy. Nic nie zapowiadało, że to się może w jakikolwiek sposób zmienić, bo mimo rzucanych raz na jakiś czas nowych informacji o świecie nic nie szło naprzód. Oprócz tego dziecinny i nieodpowiedzialny Steven z początku serii chwilami potrafił irytować.

Dałem jednak serialowi trzecią szansę i po dotarciu do odcinka z Lapis wciągnąłem się na dobre i dostrzegłem potencjał, który w tym serialu drzemał. Skończyło się na pochłonięciu w tydzień wszystkich istniejących dotąd odcinków. Zdecydowanie im dalej, tym lepiej.

Dziękuję za ten komentarz, bo dzięki niemu nie zrezygnowałam, bo przeczytałam go przed oglądaniem. Po obejrzeniu całości 1 sezon nie wydaje się taki zły, ale podczas niego średnio mi się podobał. Warto było jednak obejrzeć całą bajkę, bo jest świetna <3

Jestem w trakcie rewatchu 1 sezonu, by przy okazji nadrobić nowsze sezony i jak najbardziej się zgadzam. Właściwie zauważyłem, że jest to dość powszechna przypadłość pierwszych sezonów seriali Cartoon Network, które posiadają przeciętne początki, lecz z czasem bardzo dobrze się rozwijają. Za inne przykłady mogę podać Porę na przygodę czy Zwyczajny serial. Nawet Gumball, który w większości przypadków posiada luźno powiązane ze sobą odcinki, poprawił się pod względem prezentowanego humoru.