Jeżeli widzieliście "Krew z krwi" to odejmijcie jakikolwiek realizm ze scenariusza - przemoc jest tu na poziomie, że ktoś kogoś popchnie, czy będzie leżał z poplamioną koszulą, że niby został postrzelony.
Fakt, że aktorsko mogłoby być lepiej niż "Krew z krwi", bo tam brakowało dobrego reżysera i czasu żeby poprawić gre aktorów, ale to i tak za mało jak na produkcje z większym budżetem. Red Widow to ugrzeczniona produkcja w stylu The Chicago Code, że niby mówimy o przemocy, a jej nie pokazujemy.
Nie warto oglądać.
Właśnie widziałem pilot Red Widow, oczywiście oglądałem Krew z krwi. Muszę przyznać, że nasza wersja wydaje się jak na razie dużo lepsza. Nawet dodam, że większość aktorów lepiej sobie radzi z rolą u nas niż tam. Przemiany Marty (Carmen w naszej) wychodzi lepiej w polskiej wersji. Do tego męża bohaterki gra Anson Mount którego bardzo polubiłem z Hell on whells i wolałbym żeby pojawiał się częściej.
Popieram tezę, że to ugrzeczniona wersja (na pewno polskiej, czy holenderskiej to nie wiem, bo nie oglądałam). W polskiej wersji realizm chwilami kulał, ale tu to już mocno kuleje :/ choć ogląda się dobrze. Tu budżet na pewno większy, a w ogóle tego nie widać...
Lepsze niż w polskiej jest rozwiązanie wątku policjanta obserwującego główną bohaterkę - tu można uwierzyć, że to jeden agent FBI z zapleczem widocznym, u nas głupio to pokazali, jakby jeden do tego niezbyt rozgarnięty policjant ją obserwował o.O
Generalnie warto obejrzeć dla porównania z polską wersją i dla Ansona Munta <3 (kto oglądał Hell on Whells ten wie, dlaczego ;) Szkoda, że dostał rolę męża głównej bohaterki, a nie np. Schillera lub Stevena lub Luthera...
Właśnie Kulesza o wiele lepiej pokazała przemianę bohaterki, szok jaki przeżyła itd., Mitchell jakoś nierealistycznie i niemrawo.