Aż mam ochotę obejrzeć. Naprawdę tak rozkosznie złe to było? :D

jak na finał sezonu to słabiutko niestety xd

Moim zdaniem i tak nic nie pobije dna jakim był 4x12

Okropny finał jak i cały sezon 5B według mnie... Wkurzyła mnie ta bestia, doktorzy byliby o wiele ciekawsi. A to prosze, rozprawili się z nimi w sekundę. Mam nadzieję, że będzie o nich w 6. sezonie, co może zwiastować ciało tego naziego (jeśli się nie mylę), które wyszło z tuby. O proszę, jak to Stiles ratował Lydie ile to ona dla niego znaczy, a ledwo co ze sobą rozmawiali po uratowaniu z Eichen House. Zgadzam się z tymi efektami... one są okropne, nie mogłem ich przepatrzeć. Och no i oczywiście Mason uratowany, boże co za bezsens... Ciekaw jestem, czy Kira pojawi się w 6. sezonie. Słyszałem, że idzie na nią niezły hejt, jest wycinana z odcinków, a fabuła na to pozwala poprzez zostawienie jej na pustyni. Albo zrobi comeback na koniec jak teraz... Nie wiem serio co myśleć. A te slow motion przy każdym rzucie, obrocie czy pierdnięciu. Ile razy ja sobie pomyślałem, jakie to żałosne ale coś mnie nadal trzyma przy tym serialu. Brakuje mi takiego klimatu 3 sezonu. Brakuje mi Allison, jej chyba najbardziej. To mi się spodobało w finale, nawiązanie do tej postaci.

w której minucie nazista uciekł bo chyba to przegapiłem?

Ostatnia scena. Widać rozbita tube i mokre ślady na ziemi. Jeff potwierdził, że to nazi.

Kiry nie będzie w 6a, może pojawi się w 6b

No dosłownie od razu nawiązując do ostatniej sceny (Scotta i Kiry na pustyni) to albo była robiona na szybko bo (widać gołym okiem że robiona na green screenie i ten efekt nałożenia tła 0/10) coś im chyba nie spasowało i musieli skasować prawdziwą scenę albo budżet im się posypał. Chociaż to dziwne bo właśnie w którymś tam odcinku co Kira z mamą pojechała na pustynię to faktycznie tam to kręcili było widać atu coś lipnie wyszło.
Tak wgl nie wiem czy tak specjalnie ta cała bestia z Gévaudan miała tak wyglądać no bo nawiązując do efektów z 1 sezonu i metamorfozy Petera to to już było lepsze, a tu ta bestia z Gévaudan płaski ryj dziwnie świecące niebieskie oczy(choć może tu tak specjalnie bo to niby demoniczny wilkołak).
Nie wiem też czy tylko ja odnoszę takie wrażenie ale chyba w każdym finałowym odcinku sezonu TW akcja tak zasuwa tyle rzeczy się naraz dzieje żeby tylko dobrnąć do końca akcji, pyk zakończyć jakimiś fajnymi przemyśleniami na luzie super wszystko fajnie i koniec. Ewentualnie dać pod koniec jakąś krótką akcję na początek następnego sezonu, ale?! .... tu ciekawe czy wgl mają w planach 6 sezon bo nic nie mogę nawet znaleźć o tym w necie a zapewne sezon 6 powinien wystartować już pod koniec czerwca a tu cisza. No i nawiązując do tego ze akcja ta zasuwa w finałowym odcinku to zaś w innych ciągnie się czasem jak flaki z olejem. Bo weźmy np scenę gdzie Sebastien jest ostrzeliwany przez Stilinskiego i to babeczkę....stop.... wbija Hayden....stop.... (z pod stołu wychodzi :D) pokazuje się Lydia, wtf?
Ogólnie serial nie jest zły, bo jest bardzo dobry tylko brakuje mu odrobinę więcej tego czegoś, ale przynajmniej nie jest to kolejny serial o wampirach -_-.

Szósty sezon aktualnie kręcą, więc na bank będzie.

Tak widziałam tę bestię cały sezon: http://www.hotel-r.net/im/hotel/us/the-cheshire-3.jpg

ja wszystko wiem z TeenWolfPolska więc polecam bo skoro nie wiecie nawet ze juz zaplanowali 6 sezon to.... :D

Zgadzam się :( finał ..... okropny cianki .. coś tam zaczeło się rozkręcać od 6 czy 7 odc ale to jeden 2 dobre z całego sezonu , ehhh czas się porzegnać z serialem :(

Miałem malutkie marzenie że na końcu zobaczymy dereka ... :(

Mam wrażenie, że chciano w tym jednym odcinku bo w końcu to finał upchnąć rozwiązania wszystkich wątków i zrobiono to bardzo na siłę bez polotu i pomysłu.Zawiodłemsię bardzo z zakończeniem historii z Theo, po prostu żałosne pozostawiające nie dosyt bo Scott był wręcz zobligowany na maxa do tego aby dać mu nauczkę, Theo przez cały sezon próbuje Scotta wydymać w pojedynkach bezpośrednich wygrywał a rewanżu brak i na końcu no nawet ja bym mu podał rękę mimo, że to kawał k*rwy a altruistyczny Scott pozostał nie wzruszony a w wielu znacznie bardziej kuriozalnych sytuacjach zachowywał się zupełnie inaczej no i cała końcówka finału jak i w szczególności ostatni odcinek utrwalił mnie w przekonaniu, że jedyną wielką true love story była ta z Alyson i nie sądziłem po jej śmierci, że to kiedyś napisze ale bardzo mi jej brakuje. Podsumowując mizeria w samej sentencji tego dogmatu.

Sezon 5B pomijam konkretnie. Nie rozumiem jak można mieć tak sinusoidalną jakość?
Efekt specjalne to porażka, ze sceną na pustyni na szczycie jak wisienka na torcie - wtf?
Od początku DD budzili we mnie strach, jakieś obrzydzenie i ciekawość - sezon 5A zbudował konkretne napięcie i tajemnicę wokół tych postaci, a tu okazało się, że znikają wraz z Sebastianem, który był teoretycznie kilkusetletnią bestią, a wystarczyła chwila i koleś poszedł w cholerę. Theo - ta jego Samara z podziemi była aż śmieszna, a jego tragiczna postać przekreślona przez jedną scenę z chęcią zdobycia władzy.
To samo z matką Malii - dwa sezony było mówione jak to jest straszna, a przez 10minut scen z nią 9 min 30 sek polegało na staniu i wołaniu córki po imieniu (nie wiem czy oglądaliście, ale mnie się trafiła wersja z napisami i o ile przyzwyczaiłam się do wilkojota, a tylko kojotołak mnie rozwalił na łopatki hahah brawo dla tłumacza :D) .
Wątek Stilesa i Lydii pominę - czekam i czekam, ale dochodzę do wniosku, że producenci chcą to trzymać do końca, żeby hajs się zgadzał.
Postać Banshee... pól sezonu czekałam, aż Lydia coś pokaże, ale nie... jednak będę wolała obejrzeć kilka jej scen z początku tego sezonu i ahh... zapomnijmy. Słabo, słabo

- Scott nie pomógł Theo, choć niby jest za tym, żeby ratować każdego, nawet doktorków straszku. To było jakieś nie teges dla mnie, bo mógł choć spróbować żeby pomieścić się w szkielet księżniczki disneya.

- Kira w tym sezonie to porażka ponad wszystko inne i mam na myśli cały sezon 5. Jej odejście obleje kieliszkiem wina. Krzyż ci na drogę, power rangers.

- Matka Malii w sumie ssie fistaszki, bo niby taka straszna ale nie widzę w niej wielkiego zagrożenia. Zacznijmy od tego, że Breaden miała czysty strzał kiedy udało się ją powalić, ale uciekła i schowała się żeby mierzyć do niej ze spluwy ponownie. Po co to było? Czemu jej nie zastrzeliła gdy miała okazję? Mogła chociaż przestrzelić jej kolana i ramiona, jak nie chciała być katem.

- Malia nie była, nie jest i nie będzie moją ulubioną postacią, bo zawsze była słabo skonstruowana i z dupy wyjęta, ale wcześniej chociaż miała ten dziki pazur, a teraz po prostu czeka na lanie od mamusi w pełnie księżyca. Może to jakiś fetysz.

- Stilesa było za mało. Te sceny z jego niezdarnością miały być humorystyczne, ale mnie zirytowały, bo niby szeryf mu wróży przyszłość z odznaką, a jego syn nawet nie potrafi chwycić pistoletu. "Co ty robiłeś, szeryfie? Jak mogłeś pozostawić syna niewykrzaczonego w kwestiach samoobrony?!" - moje myśli dokładnie.

- Sebastian był miły jako postać z flashbacku z MJ. Jako postać z krwi i kości (niby) to już przegięcie. Na początku myślałam, że Mason to ciekawy wybór na Bestie, ale zastąpienie go duchem bliźniaka opętanego przez Sebastiana - czy cokolwiek to miało być - woła o pomstę do nieba.

- Doktorzy byli S.U.P.E.R. w 5a, nadawali tego klimatu z horroru, ale ich zabrakło. A potem maski opadły i doktorzy nadali nowego znaczenia horror, bo kolesie chyba nieco zbyt długo przebywali na słoneczku i co-nie-co się stopiło. Pomijając ich wątpliwą kandydaturę w wyborach Miss Mokrego Podkoszulka, całe wyznanie homo-nie-wiadomo "zrobiłem to wszystko dla ciebie" wszystko zepsuło. A miało być tak pięknie!
[Nie próbuję tutaj wyjść na hejterkę par homoseksualnych, broń Boże].

- Ducky. Stary dobry Ducky. Zadziwiająco jak łatwo powalić doświadczonego wilkołaka alfa z wyostrzonymi zmysłami. Żeby tak Petera było łatwo uziemić w 1 sezonie, serialu by nie było.

- Theo... Właściwie Theo był Theo i to było dobre, zły do końca i tak dalej, ale co robiła tam ta laska z Ringu? I don't get it. Kira przywołuje teraz duchy? Ale żeby te duchy miały zdolność wciągania ludzi pod ziemię? I te 'pod ziemią' to jakiś inny wymiar, piekło czy cuuuu??? Moja ciekawość sięga zenitu, a do szału doprowadza mnie świadomość, że skoro stał za tym Jeff to a) albo wyjął to z dupy bez planu i jest bo coś musiało być, b) albo Jeff miał super idee w umyśle i nigdy się nią z nami nie podzieli.

- Scira, czy jak się tam wabi ta para. Pominę tło... ZERO chemii między nimi. Czuję się, jakbym oglądała brata i siostrę cmokających się nieco zbyt czule nieco zbyt często, ale zdecydowanie nie na tyle, żebym miała niepokojące wyobrażenie kazirodczego seksu, bo mogę tylko podejrzewać, że kazirodcze rodzeństwo miałoby więcej pasji między sobą. Straszne. Nie pomaga fakt, że niby pożegnanie miało być smutne i wzruszające i romantyczne i całe to gó.wno, a nagle wzmianka o Ally i Scott robi TĘ minę zakochanego szczeniaka z 1 sezonu i jak tutaj widz ma myśleć, że cokolwiek to przebije?!

+ Lydia. Lydia zawsze jest super. Nawet jak jej nie ma.

+ Nawiązanie do Allison. Absolutnie banalne, absolutnie piękne. Kocham to.

+... Musi coś być. Jestem pewna. Ok, mam, ta scena Hay i Liama na końcu. Słodkie w nie-zbyt-mdły-i-zbyt-irytujący-sposób. Sukces.