Gdyby nie Ty nie wiedziałbym, że to odcinek finałowy był.

Rzeczywiście 24.

Ja raczej czekałem na agonię serialu bo ślubie i pewnikiem dlatego przegapiłem finał.

Sezon 11 - to przygotowania do ślubu - co było ok - i druga ciąża Bernie - co też było ok:).

Fajne były odcinki: - z suknią Amy - szczerość Sheldona jest czasami ujmująca:), i odcinek z jego bratem - też dobry.

W sezonie 11 - miałam takie uczucie, że poziom rósł aż do finału. I gdyby to był finał całego serialu - też byłoby ok.

Tylko śmieszne to trochę, że Sheldon chyba wcześniej doczeka się dziecka niż Leonard:) - bo do relacji Penny i Leonarda mam więcej zastrzeżeń - strasznie sztywno grają małżeństwo. Absolutnie nic ich nie łączy. I tu mam duży żal do scenarzystów - bo Penny - ze wszystkimi swoimi wadami - powinna być osobą która dodaje pewności siebie Leonardowi - a nie go tłamsi. Ze strony Leonarda padło chyba nawet słowo "bully" wobec Penny - a to przecież nawet w żarcie - takie jest jakoś nieodpowiednie.

Bo Leonard chciał Penny żeby zaimponować kumplom, a Penny chciałą Leonarda bo był namolny i mniej do kitru niż alternatywy.

Według mnie bardzo dobrze grają ale i tak powinni skoczyć na jakiś 2 dniowy urlop.

tzn. ich małżeństwo to takie małżeństwo z pseudo miłości prowadzące do małżeństwa z rozsądku.

Acz przy pokazywanych subtelnie problemach w takiej narracji małżeńskiej równie dobrzse mogą skończyć oddzielnie w rynsztoku.

Nigdy nie potępiałam scanarzystów za to, że Penny wybrała Leonarda z rozsądku:) - choć to mało romantyczne:) - tak jak nigdy nie potępiałam, że Leonard zakochał się w Penny z uwagi na jej ładną buzię i dla seksu:).
Powody zawiązania romansu, nawet małżeństwa - mogą być różne:)

Ale po 11 LATACH znajomości - scenrzyści powinni - inaczej pisać im dialogi. Tj. Penny i Leo powinni się znać na tyle, aby się lubić. Wystarczyłaby jakaś normalna rozmowa, zwykłe przytulenie, zwykłe chwycenie się za rękę itp. A przez cały sezon 11 tego NIE MA. Oni sobie tylko docinają - i to dość ostro w gronie znajomych. Nie ma żadnej serdeczności.

Zupełnie inaczej pisane są dialogi Howarda i Bernie - ci, to nawet śpiąc po opiece nad dwójką dzieci czy wybierając imię dla dziecka - wspaniale pokazali jak się kochają - a oboje są co najmniej dziwni:).
Albo Amy i Sheldon - tam też jest czułość i serdeczność - a Sheldon z założenia:) ma przecież problemy z bliskością.

A niby serdeczny i dobry Leonard, z niby wesołą i odważną Penny - gryzą się strasznie - i to jest wina scenarzystów.

Howarda i Bernie to ja bym nazwał parą z cyklu Truman Show.

jakiś yuppie dla dowcipu połączył ich bo wydawało mu się to śmieszne i monitoruje jak zajefajnie mu eksperyment idzie.

w normalnej sytuacji na wstępie ucięła by mu jaja, a on biłby ją mycką co drugi dzień.


Sheldona bym określił od jakiegoś czas jako osobę totalnie przegraną, która nie jest menelem tylko dlatego, że mu to przez myśl nie przechodzi ale od wielu odcinków widać jego kolaps w kierunku nieuchronnej czarnej dziury.

Po części dlatego te jego problemy z teoriami się pojawiały.

tzn. Sheldon znalazł rozwiązanie swoich kompleksów dla tuzina osób, a jak zorientował się, że rozwiązanie jest nieprzenośne na miliony to ani w jedną, ani w drugą stronę nie próbuje tylko tkwi w swoich fantazjach.

Dokładnie:) Howard i Bernie to Truman Show - przerysowane, do bólu dosłowne - a i tak ogląda się to lepiej niż "dramat pożycia" Leo i Penny:). I ja się śmiałam, jak Howard i Bernie "oporządzali" dwoje dzieci:) - bo skończyło się tak, że oboje chcieli wrócić do pracy:) Samo życie:).

Obejrzyj finał - bo w finale - oprócz ślubu i przysięgi - co było wspaniałe!! - Sheldon odkrył nową teorię - a porozumienie z Amy wskoczyło na wyższy poziom:)
Przemiana Sheldona w tym serialu - może za gładko poszła:) i może za szybko wyleczył się z tylu neuroz:) - ale i to ogląda mi się lepiej niż "pożycie" Leonarda i Penny:).

Zresztą - w tym serialu - nie zdziwi mnie - jeśli na zakończenie - Leonard, Sheldon, Howard i Raj wyjądują samotni lub rozwiedzeni:).

> Howard i Bernie "oporządzali" dwoje dzieci

jedna z lepszych scen.

finał widziałem ale naprawdę brak we mnie odczucia, że to coś ważnego było.

scena z suknią ślubną była odcinek wcześniej lepsza.

tutaj to bardziej był pomysł pod coś czego nie chce mi się wyobrażać.

Najlepszy był sepleniący w ostatnich krokach filmu.

Z Howardem i Bernie najlepiej się to ogląda wiedząc, że oboje wyznają torę.

Nikt nie wspomniał nawet o genialnym występie Marka Hamilla :)

Myślisz, że on grał czy dostawał pytania, na które miał odpowiedzieć?

Bo wyszło niesamowicie naturalnie.