Kapitalny serial, zasłużenie stał się hitem. A końcówka, która wywraca wszystko co wiedzieliśmy o życiu na ziemi ( albo raczej co Setka wiedziała) do góry nogami – miażdząca.
Nie wiem jak wy ale ja mam skojarzenia z Lostem (i nie chodzi tu tylko o Cusicka). Ale o klimat, budowę i pewne rozwiązania.
Setka zrzucona na ziemię to jak rozbitkowie z katastrofy na wyspie. Obie społeczności poznają stopniowo co to jest i gdzie są, momentami przypominały mi się pierwsze sezony Lost, kiedy ludzie, którzy się nie znają muszą walczyć o przetrwanie poznając nowy ląd i siebie nawzajem. Wszędzie otoczka tajemnicy.
Do tego jacyś dziwni ludzie (groundersi/othersi), a to tylko wierzchołek góry lodowej i pytanie o co tu w tym wszystkim chodzi?
Plus dwutorowe prowadzenie narracji (ziemia – arka, wyspa – poza wyspą).
Dokładnie to samo mówiłam znajomym - THE 100 to taki LOST dla młodszej grupy docelowej. Mniej psychodeliczny i niepokojący niż np. 1 seria LOST, ale mocno się kojarzy. Pozdrawiam.
Ps: podobno wielkie umysły myślą podobnie :)
jesli pierwszy sezon lostow byl mocno psychodeliczny i niepokojacy to ja jestem krolowa elzbieta. the 100 to przyjemny serial, ale nie ma co laczyc go z zagubionymi, bo to zupelnie inna liga. no ale nie ma co spodziewac się za wiele po the cw, gdzie specjalizuja sie w teen dramie, ktora the 100 jest.