Ogólnie mnie się bardzo podobał i fajnie takie zaczęcie kilku wątków, chociażby tego chłopaka, któremu Callie starala się pomóc. Denerwuje mnie ta blondyna która się pojawiła w wątku Brandona. Jest strasznie sztuczna i wkurzająca, wiem, że taka miała być i zapewne w przyszłych odcinkach Brandon się do niej przekona i być może zaprzyjaźnią, ale na ten czas jestem stanowczo na NIE jeśli chodzi o jej bohaterkę.
Wątek Jude'a i Connora jak zwykle uroczy! Szkoda tylko, że na cały odcinek mieli tak mało czasu antenowego, no ale warto czekać na sceny z nimi! I jeszcze to jak Jude złapał Connora za rękę na plaży, coś pięknego. mam nadzieje, że twórcy szybko nie postanowią z nich zrezygnować, bo ta dwójka ma potencjał.
Wątek Callie i tego murzynka może być bardzo interesujący i szczerze mówiąc od początku mi się spodobali i uważam, że byliby świetną parą, także czekam na rozwinięcie w następnych odcinkach! :)
Monte, monte, monte. Jezu jak ja jej nie trawię. Najpierw całuje Lene, a potem mówi, że jest hetero, co??? to po co w ogóle ją całowała? namieszała Lenie w głowie, no błagam, widać jak jest w nią zapatrzona i, że coś poczuła. Boje się, że szykują dla nich romans. Biedna Stef. Teraz przeżywa trudny czas i podwójnie potrzebuje Leny.
Mariana i Wyatt. miałam jedno wielkie wtf? ich wątek będzie chyba mnie najbardziej irytował, tak czuje. chłopak Mariany odmawia jej seksu, a ona leci do Wyatta? no błagam! co to jest? po prostu nie wierzyłam w to co widzę. Ciekawe jak callie na to zareaguje jak się dowie, bo chyba w końcu się dowie.
Odcinek jak najbardziej na plus nie licząc tych kilku denerwujących wątków, no ale jak zawsze w naszym kochanym The fosters, dzieje się! :) Czekam na 2 odcinek.
A jakie są wasze wrażenia? komentujcie!!!
Ogólnie mam bardzo podobne odczucia. Działo się dużo, dynamicznie i nieprzewidywalnie, a to oczywiście na plus. Chociaż Mariana z ta swoją nieprzewidywalnością to chyba odrobinę przegięła. Początek jej wątku z Wyattem wydaje mi się dość naciągany, ale za to ogólnie ma spory potencjał i otwiera wiele nowych furtek.
Callie i A.J cudownie mi ze sobą współgrają, przyjemnie się ich razem ogląda i czekam z niecierpliwością, jak się ich wspólne losy dalej potoczą. Skoro Callie właśnie straciła przez niego pracę, to pewnie łatwo nie będzie, ale za to na pewno ciekawie :D
Co do Kat - widać, że postać jest tak skonstruowana, żeby widza odrzucać. Mamy jej nienawidzić od pierwszego wejrzenia, a potem stopniowo się do niej przekonywać. I fajnie. Takie postaci do nienawidzenia też są w filmach/serialach potrzebne, podgrzewają temperaturę i podnoszą ciśnienie ;) Mam tylko nadzieję, że scenarzyści nie pójdą w oklepany schemat "od nienawiści do miłości", tylko zgotują Kat i Brandonowi jakąś bardziej niestandardową, skomplikowana relację.
Mimo ogólnego pozytywnego wrażenia po obejrzeniu odcinka, mam jedno, poważne "ale". Skoro w końcówce poprzedniego sezonu wyraźnie powiedziano, że mamy jedną ofiarę śmiertelną wypadku, to dlaczego teraz nagle okazuje się, że wszyscy są cali i zdrowi? Czuję się oszukana. Od twórców serialu oczekuję gry fair, a to zagranie z pewnością się w tych kryteriach nie mieści.
Ale chyba w właśnie umarł ten mężczyzna, który prowadził samochód, który wjechał w nich. Stef myślała dlatego, że to Jesus gdy go zobaczyła na noszach. Tak mi się wydaje ;)
Też tak mi się początkowo wydawało, ale czy Stef nie poszukuje kierowcy tego drugiego pojazdu? Skoro go poszukuje, to znaczy, że zbiegł on z miejsca wypadku, a to raczej wyklucza go z grona potencjalnych ofiar śmiertelnych. (Nie mam pewności, czy tak to wszystko było, bo wiedziona własna niecierpliwością oglądałam odcinek bez polskich napisów, aczkolwiek takie odniosłam wrażenie :p)
Z tym ciałem na noszach to był tylko sen. Sprawcy nadal poszukuje :) tak mi się wydaje przynajmniej