Jak wyglądałyby relacje, między Carol, Beth i Darylem? Myślę, myślę i jakoś tego ne widzę.
W czwartym sezonie mogliśmy zauważyć, ze między nastoletnią blondynką, a kusznikiem jest
chemia. No i własnie... Wydaje mi się, że Beth - młoda, delikatna i wrażliwa - kompletnie nie
pasowała do roli partnerki Dixsona. Mężczyzna prędzej traktowałby ją, jako słąbą jednostkę, którą
należy chronić, bo sama sobie nie poradzi, aniżeli brałby ją na poważnie i traktował jako
młodocianą kochankę.
Znacznie inaczej ma się sytuacja z Carol! Ją i Daryla połączyły wspólne przejścia, wzajemna
pomoc, troska o siebie... Ponadto, mężczyzna zareagował bardzo nerwowo, dowiedziawszy się,
ze Rick wygnał Carol. To była prawdziwa relacja z prawdziwymi uczuciami! Do tego rozczuliła
mnie scena czułego uściusku pod koniec pierwszego odcinka piątego sezonu.
Do czego zmierzam - jakimi uczuciami Daryl mógł dażyć te dwie kobiety? Jakie są wasze
spostrzeżenia?
(Wiem, iż nie jesto to może zbyt ważny wątek, niemniej jednak nie daje mi on spokoju).
Mi się wydaję, że między Darylem, a Beth coś będzie. Beth bardzo wydorośleje za parę odcinków ;)
Jeśli chodzi o Carol to... nie czytałeś/aś spoilerów na zagranicznych forach?
Bardzo możliwe, że twórcy pójdą w drugą stronę i zrobią Daryla gejem. To by było bardzo po amerykańsku. Ta ich poprawność polityczna...
A idźcie wy w piz.du z tymi wątkami miłosnymi. Wystarczy, że Glen i Maggie przynudzają.