PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=547035}
7,8 172 594
oceny
7,8 10 1 172594
6,1 16
ocen krytyków
The Walking Dead
powrót do forum serialu The Walking Dead

Serial a Komiks

ocenił(a) serial na 10

UWAGA!!!! teks może zawierać spoilery odnośnie serialu jak i komiksów, czytasz na własną odpowiedzialność!
Moja subiektywna ocena odnośnie serialu jak i serii komiksów jest taka, że serial jest znacznie lepszy od komiksu. Co jest dla mnie ewenementem (nie licząc zmierzchu, ale to się nie liczy).
Dlaczego serial mi się bardziej podoba:
Zapewne podoba mnie się serial głównie dlatego, że oglądałem najpierw serial a później dopiero komiks, zapewne gdybym najpierw zaczął od komiksu to serial średnio by mi się podobał :)
Podoba mi się też to, że w serialu bardziej "rozwlekają" historie np. w komiksie praktycznie od razu gubernator okazał się świrem (nawet większym niż w serialu), a Hershel od razu zapytany o stodołę przyznał się, że trzyma tam nieumarłych.
W komisie niema takich postaci jak Daryl czy Merle co według mnie powoduje, że serial tylko zyskuje a Carol w komiksie lekko ześwirowała (najpierw porozmawiała se z zombim a potem dała się ugryźć).
Zombi w serialu są lepsze bo są ruchome i kolorowe, cóż komiks jest czarno biały i niestety w komiksie nie czuć ruchu, i niebezpieczeństwa jakim są nieumarli. Nic nie zastąpi jęków i odgłosów wydawanych przez trupy :)
Jak wyżej komiks jest czarno biały co powoduje, że wszystkie postacie są czarno-szaro-białe.

Ale jest jedna rzecz która mnie wkurzyła w serialu po przeczytaniu komiksu:
Czyli śmierć Sophii, gdyż w komiksie ona wraz z Carlem są parą, oczywiście taką parą jaką są 10 letni dzieci, czyli całusy w policzki, trochę wspólnej zabawy itp. (zna ktoś powód dlaczego ją uśmiercili?)

I to by było na tyle :) A jakie jest wasze zdanie? Co wam się bardziej podoba komiks czy serial? Podzielacie moje opinie, czy się zemną nie zgadzacie? Czy może po prostu uważacie mnie za idiotę? :) Piszcie.

ocenił(a) serial na 4
nieznajomy43

Odpowiedź na twoje ostatnie pytanie po tych słowach "Jak wyżej komiks jest czarno biały co powoduje, że wszystkie postacie są czarno-szaro-białe." jest: YES! YES! YES!

Komiks wychodzi CO MIESIĄC od ponad 10 lat! To normalne, że mniej ważne sprawy rozwiązywane są szybciej. Też oglądałam najpierw serial, a później przeczytałam komiks i jedno jest pewne komiks >>>>>> serial. Komiksowe postaci mają więcej charakteru są wyraźniejsze i ciekawsze niż pączkowaty Tyreese, miękki i wielce zakochany Glenn. Nikt w komiksie nie jest odpuszczany na kilka zeszytów na boczny tor i niemalże opuszczany (jak Carol, Daryl, Sasha, Carl) aby później zaskoczyć nas swoim postępowaniem. Działania bohaterów komiksowych są dużo bardziej logiczne niż serialowych.
No i od kiedy rozwlekanie historii ma swoje plusy? W serialu to przedłużają niemiłosiernie, że aż momentami na to patrzeć się nie da, a skracają to na co powinni zwrócić uwagę.

Teraz będą przedłużać Terminus do usranej śmierci, co można przypuszczać po informacjach, że Gareth ma być w stałej obsadzie.

ocenił(a) serial na 10
Badly

Sory. miało to zabrzmieć żartobliwie (nawet znajomi uważają, że mam dziwne i kiepskie poczucie humoru). ale cóż napisałem prawdę, w czarno-białych filmach/serialach/komiksach zawsze istnieją odcienie szarości gdyż nic nigdy nie jest jednoznacznie czarno białe. :) ale przynajmniej dzięki za szczerość. :)

Badly

Sama teza, jaką postawił autor tematu, nie jest zła (sam tak uważam, oczywiście oceniając tylko dotychczas zrealizowane zeszyty komiksu - "All Out War" to mój ulubiony fragment), ale na jego "argumenty" najlepiej spuścić zasłonę milczenia albo po prostu powiedzieć, że jakieś są. Z drugiej strony, nazywanie komiksowego Glenna bardziej wyrazistym od serialowego jest dość kontrowersyjne. Nazwanie serialowego miękkim to już niezły hardkor, kiedy się zwróci uwagę na to, że komiksowy popłakał się ze strachu w Woodbury i 2 razy opuścił grupę. Przypomnieć ci, co zrobił w niewoli w serialu?

"Nikt w komiksie nie jest odpuszczany na kilka zeszytów na boczny tor"
No, bo czasami na kilkanaście lub kilkadziesiąt, jak Glenn i Maggie, Andrea, Rosita, Eugene, Sophia (ona w ogóle pobiła chyba jakiś rekord w milczeniu na czas), ks. Gabriel albo ostatnio Michonne.

"No i od kiedy rozwlekanie historii ma swoje plusy?"
Cóż, od wtedy, od kiedy obóz pod Atlantą, farma Greene'ów i Woodbury wyglądają wręcz śmiesznie przy serialowej adaptacji - i to pomijając to, że komiks ukazuje się w miesięcznych odstępach, bo jest to w równym stopniu ograniczeniem jak i zbawieniem. W oryginale rozwleczono za to więzienie (37 odcinków - od #12 do #49) czy Aleksandrię (od #69 do dziś, czyli przez 65 zeszytów - to blisko połowa całości) i wyszło to komiksowi na dobre. Rozwleczono też Negana, którego wątek ciągnie się przez prawie 30 odcinków, czyli w zaokrągleniu przez prawie 2 i pół roku (kiedyś przez krótki czas wydawano komiks co 2 tygodnie, ale nie pamiętam kiedy; ta inicjatywa wraca zresztą na stałe od 2015 roku). Ktoś z tego powodu marudził? Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie. "Rozwleczenie" Shane'a w serialu, który w komiksie przypominał Arniego z "13 Posterunku" (nie wspominając o kilku innych postaciach, z Gubernatorem, Hershelem i Carol na czele), chyba też nikomu się czkawką nie odbiło.

Najbardziej rozbawiło mnie to, że Atlantę w komiksie przedstawiono tak, jakby Rick został otoczony przez zombie dosłownie dwie przecznice od wyjścia z miasta. Zresztą sam Kirkman nie kryje się z tym, że serial jest dla niego świetną okazją do naprawy "błędów z komiksu". W mojej opinii jak na razie mu to świetnie wychodzi, ale lepiej, byłoby, gdyby najbliższe epizody zrealizowano bez większych zmian. Zwłaszcza Negana (ale to jeszcze sezon albo dwa czekania) lepiej nie ruszać.

Bardzo lubię komiks, gdybym miał ocenić go w skali szkolnej lub dziesięciostopniowej, wystawiłbym mu tę samą notę, co serialowi (i jednocześnie niższą niż grze, która w mojej opinii przewyższa oba o klasę). Serial jest jednak bardziej dopracowany i to widać. Ma to zresztą ścisły związek ze specyfiką tworzenia komiksu, o której mówił Kirkman, gdy media zastanawiały się, czy Rickowi odetnie się dłoń także w serialu. "Kirk" mówił, że w komiksie jest tak, że piszesz scenariusz (jak zapewne wiesz, stroną graficzną zajmuje się ktoś inny), myślisz sobie "o, odetnijmy temu rękę i zabijmy tamtego, będzie fajnie, czytelnicy będą w szoku" i się to robi. To dużo bardziej spontaniczny proces. Czasami wychodzi to na dobre, czasami nie - Kirkman żałuje tego ruchu z Rickiem do dziś.

PS. Tak, wiem że post, na który odpowiadam, ma pół roku.

ocenił(a) serial na 9
Evangarden

Ciekawe to co piszesz ;)

ocenił(a) serial na 3
Badly

Haha jak ja lubie ze takie osobniki jak ty dostają przysłowiowy strzał w pysk od pana evangarden. Ilośc konkretów jakimi ten pan cie zniszczył jest satysfakcjońujaca ;) ale tak najlepiej milczycie i nie przyznawać sie do błędu hehe.

ocenił(a) serial na 4
mateuszz27

Ale ty to głupi i ślepy jesteś. Przynajmniej to widać.
Koleś odpowiedział mi na post pół roku później w momencie, gdy przestałam serial oglądać i miałam tak wypełniony czas, że prowadzenie dyskusji na temat serialu, który przestałam oglądać (komiks przez serial sobie odpuściłam) był bezsensowny. Ja swój czas cenię najbardziej.
No, ale ty jesteś przygłupem, który odnosi się nie znając w ogóle sytuacji po prawie 2 latach! No debil.
Idź być fanatycznym fanboy'em gdzieś indziej.

nieznajomy43

Niepotrzebne to ostatnie pytanie xD

Nie wiem, czy przeczytałeś wszystkie komiksy, które jak dotąd powstały, nie chcę Ci w razie czego zaspoilerować żadnych wydarzeń. W każdym razie, też czytałem komiks po obejrzeniu serialu do połowy 4 sezonu. Najwięcej zdziwienia zawsze miałem przy tworzeniu się par postaci, które w serialu często właściwie nie mają żadnych interakcji. Sądziłem też, że Daryl i Merle kiedyś się pojawią, bo nie wiedziałem, że te postaci stworzono na potrzeby serialu.

Jedne kwestie bardziej mi się podobają w serialu a inne w komiksie. To co mnie irytowało często podczas lektury to monotonność śmierci wywoływanych przez walkery - prawie zawsze ktoś sobie staje tyłem, lub przechodzi obok "ciemności" w której stoi walker i wyłania się bezgłośnie wprost na nic nie podejrzewającą ofiarę. W serialu np bardziej przypadło mi do gustu wykonanie motywu bratobójstwa i choroby psychicznej dziecka, postać Carol. W komiksie natomiast o wiele lepiej stworzono postać Tyreese'a, Carl jest jakiś sympatyczniejszy, o Andrei serialowej nawet nie ma co wspominać w porównaniu w komiksową, bo ta oryginalna została chyba moją ulubioną postacią kobiecą w całej serii. Komiks ma znacznie brutalniejsze niektóre sceny, co do których szczerze mam mieszane uczucia.

Również podoba mi się, że oszczędzono Sophię :)

ocenił(a) serial na 10
Valdoraptor23

16 tomów. ale taż masz rację są, rzeczy które podobały mi się w serialu jak i w komiksie np. jak gubernator został potraktowany w komiksie :D

nieznajomy43

Szokująco, aczkolwiek satysfakcjonująco ;)

ocenił(a) serial na 6
nieznajomy43

<SPOILERY, SAME SPOILERY>Moim zdaniem komiks jest lepszy przede wszystkim, iż mimo, że to komiks jest przedstawiony realniej niż serial. Postacie przychodzą i odchodzą bez względu na to kim są i jak długo są, np. w komiksie głowę traci Tyreese, który w serialu sobie jeszcze żyje...bo jest młodszy i ciekawszy od Hershela. W serialu giną tylko stare albo nieciekawe postaci. Poza tym w komiksie lepiej pokazana jest "chuć" kiedy to w serialu seks uprawiają jedynie Maggie z Glenem :D Komiks jest brutalniejszy, jest szybki. Nie ma dłużyzn, więc nie ma czasu na nudę. Postacie mniej irytują.

Wrócę jeszcze do śmierci postaci w serialu. O ile w pierwszym sezonie główna obsada ginęła jak leci co bardzo mi się podobało, tak teraz stała się nieśmiertelna. Giną tylko 2 i 3 planowe postacie.

Wole komiks. Tak w ogóle wyszedł już nowy tom po PL?

loozack

Z tego co widzę po obsadzie i screanach to chyba 1 sezon wczoraj się skończył na tvp1 tak?
podpisany jako żywe Trupy.
chciałem oglądnąć cały - tylko 6 odc było na tvp1 co piątek - ale chyba dobrze że tego nie zrobiłem.
Oglądałem cały pierwszy, ten gdzie gościu się budzi w szpitalu, a na końcu uwięziony zostaje w czołgu.
potem zapomniałem o 2 i 3, zacząłem bodajże albo 4, albo 5.
no i zdziwienie.
włączyłem - pierd dolą.
po 10 min - nadal pierd dolą,
po pół h - wciąż pier dolą,
potem jeszcze pier dolą
i na końcu trochę pier dolą i koniec odc.
wczoraj włączam 6 ost odc. spóźniłem się 10min, no trudno.
włączam - pier dolą,
potem znów pier dolą, jeszcze trochę pier dolą i jeszcze trochę i tak do końca.

no matko. czułem się jak telenowela.
mnie takie pier dolenie jak im źle wgl nie przekonało. h na to kładę.
ale skoro to postapokalipsa, można zrobić by typowy serial o survivalu, a nie o pier doleniu jak w modzie na suke.
może przez te 2,3 odc których nie oglądałem była jakaś akcja a niźli tylko pieprzenie, ale nie wiem i nie chcę wiedzieć.

no mnie ten serial nie zapalił do oglądania...

settokaiba

tzn jak oglądając telenowelę :P

settokaiba

no coż jeśli tylko zapamietałeś rzeczy które były tak jakby pauzą to gratuluje spostrzegawczości ominałeś 2 odcinki z środka 1 sezonu i piszesz że co 10 minut pierdziela, musiales oglądać jednym okiem , a 2 robić zupełnie co innego. obejżyj z conajmiej 70% uwagą to się przekonasz do fenomenu , poza tym bez fascynacji zywymi trupami też zbytnio nie masz co szukać w tym serialu.

szeregowy91

no w jednym odc poszli polować do lasu. oczywiście nie było żadnego polowania tylko pier dolenie w zaroślach :P
potem jakiś gościu umierał. to jeździli z nim kamperem i też pier dolili .
:D
nie oglądałem 2, albo 3 odc. ale ostatni i przed ostatni tylko pier...
ale jak pisałem, nigdy od początku, zawsze po 10min zaczynałem.
może akcja była w tych 10minutach a potem pier :D

loozack

Spoilery z komiksu
To, że Tyreese w odróżnieniu od komiksu w serialu jeszcze żyje, ma ścisły związek z tym, że w serialu pojawił się znacznie później, co z kolei stało się dlatego, że na początku opowieści jego rola w grupie rozbiła się pomiędzy Daryla i Shane'a i był zwyczajnie niepotrzebny, a jest zbyt ważną postacią, żeby go pominąć. A Hershel w komiksie zginął przecież nawet wcześniej niż w serialu, choć oczywiście w inny sposób.

"Nie ma dłużyzn"
Serio? Przecież tam jest pełno scen, w której dwójka bohaterów jest razem w łóżku/na balkonie/gdziekolwiek indziej i gada ze sobą przez pół zeszytu, często prowadząc niezbyt odkrywcze filozoficzne rozważania.

"Postacie mniej irytują"
To ich butność, egoizm i hipokryzja (zwłaszcza u Tyreese'a, który ma na czole wypisane "Carol popełniła samobójstwo, a ja uważam, że samobójstwo to tchórzostwo, dlatego nie jest mi jej żal; ale że moja córeczka też się zabiła* i mówiłem wtedy coś zupełnie innego? Oj tam oj tam") nie są irytujące?

*Co prawda nie swoimi rękami, ale zawarła "samobójczy pakt" ze swoim chłopakiem, umawiając się, że strzelą do siebie nawzajem - on strzelił za wcześnie.

ocenił(a) serial na 6
Evangarden

Każdy ma swoje zdanie ;)

loozack

Ależ ja tego nie podważam, po prostu zastanowiło mnie, co rozumiesz przez te - dość ogólnikowe, przyznasz chyba - uwagi i dlatego podjąłem dyskusję.

ocenił(a) serial na 6
Evangarden

Ogólnikowe, bo nie lubię się rozpisywać :) I w sumie nie bardzo wiem jak odpisać na Twoje argumenty, bo masz też rację.

Co do dłużyzn... to nie jet tak, że gadają i gadają, komiks ma to do siebie, że jest wielkim obrazkiem, więc muszą gadać...w filmie mogą mówić ;P

Butność...trochę może i jest, ale nie aż tak bardzo. Po prostu dostosowują się do świata w którym żyją ;)

użytkownik usunięty
Evangarden

Czemu Rick nie interweniował podczas śmierci tego chłopaka ?

Jeśli dobrze pamiętam, to m.in. dlatego, że wcześniej korzystając z okazji (walka ze szwendaczami, duże zamieszanie) Rick niby przypadkiem zastrzelił przywódcę więźniów, którzy ukradkiem dostali się do zbrojowni i chcieli wykurzyć grupę z więzienia. Rick wcześniej wprowadził w grupie zasadę "zabijasz - zostajesz zabity" i sam ją pierwszy złamał, a Tyreese jako jedyny to widział. W ten sposób byli kwita.

użytkownik usunięty
Evangarden

Chłopak zginął w zeszycie 15, a więzień zmarł w zeszycie 19.

ocenił(a) serial na 9
nieznajomy43

Hmm, choć wątek trochę już stary,to jednak się podpinam.
Mam zupełnie podobne odczucia do twoich,sam też najpierw obejrzałem serial,a dopiero potem z ciekawości sięgnąłem po komiks.I moje pierwsze wrażenie było takie,że serial jest lepszy niż komiks pewnie dlatego,że najpierw obejrzałem serial.
Komiks zdecydowanie mam mocniejszy klimat i pokazuje bardziej realnie całą przygodę jednak ma też parę rzeczy,które wywołują rożne odczucia u odbiorcy.Sam powiem szczerze,że nie za bardzo wiem jak się do nich ustawić.Komiks zdecydowanie jest o wiele bardziej brutalny,a obrazowe przedstawiania niektórych scen jest czasami wręcz nie smaczne.Choć czego można się spodziewać po historii z żywymi trupami w tle.Brutalność w serialu została zredukowana bardzo mocno,i myślę,że w sumie to dobrze,bo chyba nie chciałbym oglądać np. tortur przeprowadzonych na Gubernatorze przez Michonne.Myślę,że byłby to obraz trudno do przyjęcia dla widza,a po za tym tv też musi się trzymać pewnych reguł,takie już są wymogi.Kolejna rzecz to wulgaryzm,hmm...nie razi to aż tak bardzo,ale zauważyłem znaczny jego przesyt w wielu dialogach w komiksie,czasami wręcz tylko chmurki wypełnione przekleństwami.Po mimo,że nie mam nic przeciwko wulgarności (takiej oczywiście na odpowiednim poziomie) to jednak wydaje mi się,że dobry komiks powinien zawierać wszystkiego w odpowiednich proporcjach.Jeżeli np. wulgarność zaczyna co parę dialogów się powtarzać nawet na tej samej stronie komiksu to wydaje mi się osobiście,że trochę tego za dużo.Kolejna rzecz w komiksie to migdolenie i stukanie się po kątach kiedy tylko można i jak tylko można między bohaterami,ewentualnie jakiś brutalny gwałt(ze strony wroga grupy) lub szybki lodzik.Nie jestem przeciwnikiem seksu,bo wszystko jest dla ludzi,ale tu też wydaje mi się,że ten wątek w komiksie jest bardzo częsty.Przez chwilę się zastanawiałem czy w sytuacji jakiej się znajduję nasi bohaterowie nie ma innych już spraw do załatwienia,wiem,że w obliczu post-apokaliptycznego świata pełnego żywych trupów to jedna z niewielu przyjemności,ale jednak hmmm...mam mieszane odczucia w tej kwestii.
Ostatnia rzecz,którą napiszę to postacie samych bohaterów.Cóż tutaj to już jest różnie,dla mnie niektórzy są lepsi w serialu, a inni w komiksie.
Według mnie:
* Rick z serialu jest znacznie fajniejszy,mniej emocjonalny,bardziej z głową na karku,doskonały lider rzec można.Ten z komiksu jest mniej przekonujący,skupiony tylko i wyłącznie na własnej rodzinie i w ogóle trochę gapowaty.Po za tym wnerwiło mnie,że stracił rękę w komiksie.
* Shane zdecydowanie lepszy ten komiksowy,bardziej zaradny,wie czego chce,a jego schiza o wiele lepsza niż w serialu.Na plus jest fakt,że ginie i nie przemienia się tak jak w serialu.
* Lori to jedno i to samo.Wnerwia w komiksie i w serialu.
* Carl lepszy w komiksie,sympatyczniejszy,bardziej rozsądny.Ten w serialu często wnerwia i zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak.
* Andrea jest zdecydowanie lepsza w komiksie,śmiem twierdzić,że to najlepsza postać kobieca.W serialu jest z nią o wiele gorzej.
* Dale chyba mniej więcej jest fajny za równo w serialu jak i w komiksie.Głos rozsądku można rzecz,choć bywały momenty w serialu,że był nie do wytrzymania
* Hershel chyba bardziej podobał mi się w serialowej wersji.Był po prostu sympatyczniejszy od tego komiksowego.
* Glenn lepszy ten komiksowy,bo w serialu to taki narwany chłoptaś czasami,co to łatwo wpada w co róż to nowe problemy.
* Maggie ta komiksowa jest bardziej pojechana i zwariowana.Ta w serialu bardziej przypadła mi do gustu.
* Carol to już zupełna wariatka w komiksie i jakoś mnie nie przekonuje.W serialu natomiast bardzo fajnie się spełnia.
* Tyreese w serialu to taki dobry kompan-opiekun,trochę taki ni jaki,w komiksie natomiast to fajna postać
* Michonne ta serialow jest sympatyczniejsza i bardziej do życie,ta w komiksie niekiedy sprawia wrażenia psychopatki.
* Sophia lepsza ta komiksowa,a w serialu,no cóż uśmiercili ją od razu,co mi osobiście się nie spodobało.
* Daryl po mimo,że może wnerwiać,to w serialu jest fajną postacią i w komiksie go brakuje.
Jest jeszcze sporo postaci,który mógłbym wymienić,ale zatrzymam się na tych,bo to pierwsze najbardziej znane postacie zarówno w komiksie jak i serialu.
Ogólnie rzec biorąc komiks i serial mają wspólnych bohaterów i ten sam post-apokaliptyczny świat.Jeśli natomiast chodzi o fabułę to są to zupełnie dwie w różny sposób opowiedziane historie stąd trudno je porównywać,po prostu się nie da.Czytając komiks,a potem porównując go do serialu można często zrozumieć inspirację jego twórców w oparciu o różne podobne komiksowe zdarzenia czy sytuacje.Osobiście uważam,że jedną z największych wad serialu jest przedłużanie pewnych wątków i historii względem komiksu jednak co do reszty ma co zaoferować i po prostu fajnie się go ogląda...tak fajnie jak w inny sposób fajnie się czyta komiks.
Pozdro ;)

Ciciu30

"Na plus jest fakt,że ginie i nie przemienia się tak jak w serialu."
Czyżby? To po co Rick wrócił się pod Atlantę i przeprowadził jego ekshumację, żeby go dobić?

ocenił(a) serial na 9
Evangarden

Oczywiście,że Rick wraca ponieważ po zajściu w więzienie zaczyna podejrzewać,że przemiana tamtej dziewczyny nie jest odosobnionym przypadkiem.Po przybyciu na grób faktycznie po chwili pokazuje nm się Shane-zombi,którego Rick dobija.
Może nie do końca jasne się wyraziłem w mojej poprzedniej wypowiedzi.Odnosiłem,się do faktu,że w serialu bo strzeleniu do Shane po chwili mamy jego powrót jako zombi,a w komiksie przedstawione jest to inaczej.Mi bardziej odpowiada ta komiksowa wersja.

Pozdro ;)

Ciciu30

Rozumiem.

Ciciu30

Ja tak samo zaczęłam swoją przygodę z TWD od serialu i sądzę, że wiele rzeczy zostało znacznie poprawionych. Też początkowo uważałam, że komiks jest o wiele bardziej brutalny, ale po wyjściu piątego sezonu i po obejrzeniu sceny przy wanience, nie sądzę, by różnica była aż tak wielka. Może taki był plan? Na początku nie szokować brutalnością, by później bardziej odczuwalne było zezwierzęcenie ludzi? Co do wulgaryzmów, to masz rację. Moim zdaniem poszli w skrajności w skrajność. W komiksie rzucali przekleństwami na prawo i lewo, a w serialu buźki mają jak aniołeczki, nieskalane brzydkimi słowami. Nie jestem fanką używania wulgarnych słów jako znaków interpunkcyjnych, ale w takim świecie, gdzie śmierć czyha na każdym kroku, aż prosi się o jakąś ku*wę raz na jakiś czas. Z romansami się z Tobą w pełni zgodzę. Jest tego o wiele za dużo w komiksie. Związek Dalea i Andrei był obrzydliwy, Michonne, która wskakiwała wszystkim czarnym do łóżka (nie ważne wolnym czy nie) czy Maggie i Glenn, którzy nie robili nic innego tylko "starali się o dziecko" to zdecydowanie przesada. Jak tylko pojawiali się w komiksie, to można było zakładać w ciemno, że są po, w trakcie lub przed. Jednak z drugiej strony w serialu, bohaterowie mnie trochę dziwią, że nie łączą się w pary. Nie chodzi o seks, tylko bardziej o poczucie posiadania bliskiej osoby i bycia kochanym. Mimo że w serialu wszyscy są znacznie bliżej, stali się dla siebie rodziną, to nawet będąc otoczonym przez oddanych przyjaciół można czuć się samotnym nie mając tej jednej osoby u swojego boku.

Z niektórymi postaciami nie mogę się z Tobą zgodzić.

*Serialowy Rick jest o wiele lepszą postacią to fakt, chociaż nie do końca zgodzę się, że jest mniej emocjonalny. To prawda, że komiksowy często zalewał się łzami, ale w serialu, Rick stara się, by Carl jak najdłużej zachował swoje człowieczeństwo, za co z resztą ma u mnie plusa. Komiksowy Rick przypominał mi serialowego Shane'a. Rzuciłby każdego na pożarcie, byle tylko uratować Lori i Carla. W serialu dodatkowo na plus, że Rick od początku wiedział to, co w komiksie zajęło mu prawie 100 rozdziałów, czyli jedność jest kluczem do przetrwania.
Nie miał zbyt dużego wyboru z ręką, więc nie denerwuje mnie za to, choć mi również jego kalectwo przeszkadzało. W komiksowym Ricku najbardziej zirytował moment z rozpoczęciem wojny ze Zbawcami. Tak głupiego i nierozważnego zachowanie z jego strony nie spodziewałam się po tak długim czasie walki o przetrwanie.

*Moim zdaniem Shane jest o wiele lepszy w serialu. Chociaż nie lubiłam go, to muszę przyznać, że rozwinięcie jego wątku bardzo dobrze wpłynęło na serial. W serialu był zaradny i inteligenty, potrafił widzieć zagrożenie, potrafił działać, a w komiksie czekał na cud, czym narażał wszystkich. W oryginale zazdrość tak mu uderzyła do głowy, że nie potrafił panować nad emocjami, przez co zginął od razu, a w serialu działał rozważniej.

*Andrei w serialu nie znosiłam, nie mogłam patrzeć na mimikę aktorki i nie potrafiłam zrozumieć niektórych decyzji postaci. W komiksie jest mi całkowicie obojętna, więc w sumie można ocenić pierwowzór na plus.

*Lubiłam tego dobrego Dalea z serialu, choć jego niepohamowana chęć niesienia dobra bywała czasem wymuszona i irytująca. Lubiłam, że stał na straży moralności i próbował zachować w reszcie grupy człowieczeństwo. W komiksie był dupkiem, który kopał dołki pod Rickiem, bo był zazdrosny i czuł się zagrożony. W serialu postać na plus moim zdaniem.

*Glenn - tu się z Tobą nie zgodzę, bo akurat uważam, ze Glenn i Maggie są chyba najbardziej poprawionymi postaciami względem ich komiksowych wersji. Mi akurat podoba się, że zrobili z nich wojowników (a przede wszystkim z Maggie), a nie chowające się po kątach i uciekające, gdy tylko zrobi się niebezpiecznie szczury. Byli częścią grupy (do czasu ostatniego odcinka), potrafili stanąć i walczyć w obronie ich domu i przyjaciół, bardziej się angażowali w sprawy grupy i przede wszystkim nie byli tacy oderwani od rzeczywistości jak w komiksie. Jedynie brakuje mi, że od czasu pierwszego sezonu, nie pokazują Glenna jako bystrego faceta, który potrafił wyjść z nieciekawie wyglądającej sytuacji, dzięki swojemu sprytowi. U Maggie z kolei brakuje mi jej charakteru z drugiego sezonu - nie bała się wyrazić sprzeciwu, potrafiła w "obronie" ojca uderzyć niezbyt stabilnego psychicznie osobnika.
Co do wpadania w problemy to nie uważam, by Glenn miał ich więcej w serialu, ale za to wiem, że lepiej sobie z nimi poradził (Woodbury). Czy jest narwany? Czuje się odpowiedzialny za ludzi, na których mu zależy - to na plus. Co do komiksowej Maggie, to uważam, że była trochę jak Beth - nic nie wnosiła do grupy, poza opieką nad dzieckiem i próbą samobójczą.

Z resztą postaci się zgadzam.

Na koniec się z Tobą nie zgodzę, bo uważam, że w większości te przeciągnięcia wyszły na korzyść. Jedynie co mi się nie podobało to zbyt długie zastanawianie się co zrobić z Randallem. Nawet znienawidzony przez wielu sezon drugi uważam za udany, bo dzięki niewielkiej ilości akcji można bardziej skupić się na wewnętrznej walce bohaterów - pozwolić, by świat zniszczył ich człowieczeństwo czy zachować je i, być może, szybko zginąć.

Ale to tylko moje zdanie. ;)

ocenił(a) serial na 9
TrishManUtd

Dzięki za obszerną wypowiedź,z chęcią ją przeczytałem.Jak widać w pewnych rzeczach się zgadzamy,a w innych nie,nie przeszkadza to jednak temu ,żeby na spokojnie podyskutować ;)

ocenił(a) serial na 2
nieznajomy43

Różnica polega na tym ze komiks zyskuje na tym ze w fabule ciągle coś się dzieje, rusza do przodu, jest dynamiczna, interesująca, a przy tym twórca znajduje czas na refleksyjne, spokojne fragmenty gdzie ukazuje psychiczne zmagania się bohaterów z niebezpieczeństwem, ale napięcie nie opuszcza nas ani na sekundę. Zaś serial wspominanym przeciąganiem bardziej przypomina telenowele z zombie w tle, i zwyczajnie przez połowę odcinków nudzi.

ocenił(a) serial na 6
nieznajomy43

Brawo tym stwierdzeniem podpisałeś się , że uwielbiasz telenowele. Moja dziewczyna ogląda. Chcesz namiary na te lepsze i krotsze po np 1000 odcinków? Czy może wolisz dużo pie....dolenia i jak nic się nie dzieje to polecam te po 10 000 i więcej

Wolfman_PL

Co kto lubi, ja uważam, że tego typu serial powinien trzymać w napięciu cały czas. Rozumiem, że czasem pewne kwestie trzeba wyjaśnić ( historia Morgana n.p.) ale powinni czerpać więcej z pierwowzoru.

nieznajomy43

I serial i komiks mają swoje wady. Postacie Daryla i Merla w serialu wiele wnoszą do fabuły. Jednak komiks jest kanonem i scenarzyści powinni bardziej to uwzględnić.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones