z cyklu porzućcie wszelkie bałamutne brednie o pokoju, miłości i braterstwie w kraju wielkiego samozadowolenia, samotności, wolności, coca-coli i hamburgera, wy, którzy tu wchodzicie..

oto pierwsze słowa tego wesołego dokumentu są jak buddyjska mantra, zrazu trafiają w samo sedno łącząc potrzebę oderwanego doświadczenia religijnego uwzniaślającego istotę wszelkiego stworzenia z przyziemnym doświadczaniem tak zwanego życia w jego ryczącym alleluja:

good god.. oh, my lord.. are we in f*cking bośnia?

z drugiej strony jaka tam bośnia? ja z czymś podobnym spotykam się przynajmniej raz w roku podczas świątecznej wyprzedaży bożonarodzeniowych ozdób choinkowych w miejscowej galerii wypoczynkowej (świątyni wielkiego handlu i dumania) oraz przynajmniej raz w miesiącu podczas jednej z sobotnich promocji na masło z biedronki (a nowojorczycy mają coroczną wyprzedaż w loomis!).

a więc guten morgen und herzlich willkommen, witamy w męskiej szatni.. odrażających, brudnych, złych.. ociekających testosteronem krzywych akcji.. zwiniętymi ręcznikami.. z szampanem, co jak broń u czechowa.. może był zwyczajnie za tani?

z trzeciej jednak strony, po line-upie z sheryl crow, da bush czy the offsprings na czele - czy jest się czemu dziwić? czego oni się spodziewali?

z czwartej jednak strony nie ma co się dziwić - dwunożne pełzaki obczaiły rusztowania i postanowiły się wdrapać.. z tego samego powodu nie można zakazywać małpie wdrapywania się na drzewo albo na empire state building. instynktu nie oszukasz.

oto rusztowanie ląduje na ziemi, są ofiary śmiertelne. ok, to trochę przykre, ale zadam pytanie: jakie to wszystko ma znaczenie w perspektywie nieskończości, w obliczu przyszłych pokoleń? po prostu kilku przyszłych pracowników stacji benzynowych mniej.. nie chciałbym się wyzłośliwiać (no, może troszeczkę), ale - przywołując wielką xięgę wyjścia autorstwa proroka jeremiasza - ludzkość nie zaprzepaściła tutaj szansy na wynalezienie lekarstwa na raka.. wdrapali się, zginęli, gdzie moja grochówka?

tym niemniej jako naoczny świadek owych niecnych zdarzeń (trzeci namiot po lewej stronie w przysadce mózgowej niejakiego hermanna göringa) powiem jak następuję, po polsku, bo myślę i czuję zawsze po polsku, powiem jak naprawdę było: otóż wszystkiemu winna tania prowokacja patrolu pokojowego, który zabronił ekipce sympatyczych jarocińskich punków z namiotu obok darmowego skorzystania z tojtojka dla vipów..

podsumowując: miłość, wolność, demolka! na ralpha, co tu się do dzidki pana odpiernikowala? całe szczęście, że odwołano Limp Bizkit z line-upa tegorocznej edycji rodzimego poland rocka..

ps. a szczęśliwego znalazcę posiadacza moich ówczesnych okularów korekcyjnych z kolekcji toma forda prosimy o kontakt mentalny!