Weeds oglądałem od początku., z pewnymi przerwami w 5-6 serii (najsłabszych). Weeds wg mnie wrócili do formy od 7 sezonu, utrzymując a nawet wznosząc się w sezonie 8 na wyżyny. Serial ten trochę ewoluował od prostej komedii, do momentami serialu obyczajowego z pewną dawką dramatu.
Ostatni odcinek opowiadał ich dalsze losy i duże brawa dla scenarzystów, którzy w taki sposób pokierowali losami wujka Andyego. Dla mnie kreacja Justina Kirka (warte zapamiętania nazwisko) w pewnej mierze dzięki temu finałowi okazała się najlepsza z całego serialu.
Za ostatni odcinek i dobrą 8 serie daje 8/10!
Dla mnie finałowy odcinek był jednym z najnudniejszych i najbardziej dłużących się w historii serialu. W smutny sposób zobrazował finisz zjazdu po równi pochyłej i totalne zmęczenie materiału. Aktorzy robili co mogli, ale chyba przerosło ich zadanie. I w sumie nie ma się co dziwić, jak się weźmie pod uwagę, jaki poziom ckliwości i neurotyzmu zaplanowali na koniec scenarzyści. Odcinek pozostawił taki sam niesmak, jak finał Lost czy Rescue Me.
oo Lostów nigdy nie śledziłem, nie wciągnął mnie ten serial, ale możesz mi z grubsza nakreślić jak się skończył ;d?
ponoć ta cała wyspa to był czyściec ale sam nie wiem bo po kilku sezonach przestałem oglądac
Szkoda ze Shane wyladowal jak wyladowal. Fajnie ze Silas jest z Megan.
Srednio podobal mi sie ten wielki przeskok czasu. Za duzo rzeczy przeoczonych. Wielkie spotkanie starych znajomych nie wyszlo zbyt dobrze.
Trudno streścić w kilku zdaniach tak genialny serial jakim był LOST. Śledziłem go na bieżąco przez kilka lat, z resztą podobnie jak Weeds.
Jednak mimo wszystko to nie te sam kaliber ;)
Cóż trochę zbyt entuzjastycznie, ale jak się coś lubi to zawsze morza przymknąć oko. Weeds oceniam na 8 (wcześniej dawałem 9 ale musiałem zrewidować ocenę po słabszych sezonach: najgorszy był chyba 4 jedyne co z tego sezonu pamiętam to eutanazja babci) powinno być niżej, ale sentyment pozostał. Później już bywało w kratkę. Choć przyznam 7 sezon to była zwyżka 8 kontynuacja. Samo zakończenie choć głupio to brzmi zarówno mi się podoba jak i nie. Z jednej strony "po tym przeskoku czasowym" to było rozliczenie spotkanie przyjaciół po latach spojrzenie wstecz dla Nancy "samotność na szczycie". Niestety nie podobał mi się sentymentalizm tego finału. Przecież to czarna komedia do cholery i to ostra od samego początku; Dlaczego tak spokojnie panowie? dziękuję jednak za scenę finałową bo to było COŚ.
PS.
Pozdrawiam wszystkich fanów. I pytam czy też będziecie tęsknić w przyszłym roku za: Nancy, Andym, Shanem, Dougiem, Sailasem
(bo ja napewno będę, w tej kolejności) I dzięki Showtime za świetną zabawę!