Pełna zgoda... Brak konsekwencji za zachowanie Claya. Bójki tak na prawdę nie wiadomo o co. Uczniowie mający władzę nad nauczycielami i dyktujący swoje warunki. Wątpliwe etycznie "ćwiczenia" mające przygotować uczniów na pojawienie się ewentualnej strzelaniny w szkole. Jensenowie w ostatnim sezonie jakby nic nie widzieli, co się dzieje. Mnóstwo niepotrzebnych spięć między bohaterami, którzy wcześniej bardzo się wspierali i stali za sobą murem, teraz uczestniczą w konfliktach nie mających sensu i wprowadzonych tam na siłę, żeby coś się działo. Wprowadzanie nowych postaci na sam koniec historii. Pojawienie się starych postaci bez powodu, choć wcześniej byli nieobecni. Nikt nie zauważa plam na skórze u Justina, nie mówiąc już o tym, że ani Jensenowie, ani nikt na odwyku nie wpadł na to by zrobić mu test. Dopiero musiał zemdleć na studniówce, żeby ktoś zauważył. Nie wspominając już o prędkości, z jaką zakażenie HIV przechodzi u niego w AIDS. Więcej sensu miałoby już po prostu przedawkowanie. Ilość tragedii i śmierci w tym serialu jest ciężka do ogarnięcia dla widza, a co dopiero dla nastolatków, którzy mieliby to przeżyć i spokojnie wyjeżdżać sobie do collegu. Śmierć Justina jakby wprowadzona tylko po to, aby odwrócić uwagę wszystkich od zabójstwa Bryce'a i wrobienia Monty'ego. Wielka szkoda, bo mimo wszystko serial miał w zamyśle poruszać ważne kwestie i tematy tabu, zawierał dużo mocnych i poruszających scen, które w ostateczności byłyby bardzo dobre, gdyby całość była bardziej realna - ale tu całość po prostu nie trzyma się kupy. W rzeczywistości morderstwo i jego zatuszowanie w końcu by wyszło u każdego, wcześniej czy później, w dorosłym życiu bohaterów. Każdy, o ile nie jest psychopatą, nie mógłby normalnie z tym żyć, poczucie winy w końcu dopadłoby każdego. Kto wie ile jeszcze postaci by uśmiercono, gdyby serial trwał dalej. Ten serial zasłużył na więcej.