Widząc, ile osób w necie wciąż niepotrzebnie porównuje te dwie produkcje, jestem zirytowana. Łączy je Lisa Hanawalt i to by było na tyle, tak to zupełnie inne światy.
Sam serial przyjemny, momentami może aż za bardzo absurdalny i feministyczny, ale idzie przymknąć na to oko. Podoba mi się, jak przedstawili tutaj kobiecą przyjaźń i samą postać Bertie (przy niej Tuca wypada dosyć banalnie póki co, chociaż ostatni odcinek zwiastuje jakieś tam zmiany).
Jak najbardziej można polecić, choć ostrzegam przed zbyt dużą ekspozycją w pierwszym odcinku, jeśli kogoś też takie rzeczy zniechęcają w serialach.