Złamawszy jakiś czas temu kopyto unieruchomiłem się w domu. Pozwoliło mi to obejrzeć w telewizornii rzeczy zazwyczaj takiemu mnie umykające. Jedną z nich jest turecki serial "Tysiąców Moc" opowiadających o niejakiej Szerokozadej która nie może się zdecydować czy ma w stosunku do niejakiego pana Knura ochotę na kopulację czy kastrację. Jak zdołałem wywnioskować do kopulacji, co prawda płatnej, już doszło, płatność poszła na Ważny Cel mający na oko jakieś 5 - 6 lat a teraz kopulant zapałał do kopulowanej afektem, który jest niby odwzajemniany, ale na zasadzie "to ja się podroczę, żebyś wiedział, że nie jestem łatwa" Poza tym w tle plączą się jakieś indywidua typu pan Barchan prowadzący niby to jakiś interes a faktycznie hotel - przechowalnię dla wszelkich pociotków jacy mają zamiar pobalować w Istambule. W hotelu dochodzi do wymiany gości, więc poznajemy pełen przekrój rodziny pochodzącej z niezwykle prowincjonalnego jak na Turcję Kayseri. W sumie co to za miasto co ma tylko niecałe 900 tysięcy mieszkańców. W wolnych chwilach od prowadzenia hotelu pan Barchan siedzi w herbaciarni, wygłasza kwestie i maca różaniec. Jako zupełny bonus wyzłośliwia się pod adresem swojego syna, niejakiego Alego Tępala. Przyznać trzeba, że Ali Tępal dostarcza panu Barchanowi wielu okazji do złośliwości. Reszta obsady hotelu też nie sprawia wrażenia specjalnie błyskotliwej, mimo, że jeden ma nawet ksywę "Geniu" aczkolwiek tak daleko mu do geniuszu, że zbliża się doń z drugiej strony. Po wizji plącze się jeszcze jakiś Karman nie mogący się zdecydować kogo dziś doprowadzić do szewskiej pasji jakimś fochem i zazwyczaj wyżywający się na niejakiej Beni, która widać ma w sobie nieskończone pokłady masochizmu i uwielbia wyrabiać za ścierkę. Żeby akcja posuwała się do przodu mamy też romantyczno - sensacyjny watek obdarzonego boskimi pekaesami niczym cała obsada serialu "Droga" niejakiego Ja Mena i jego przyszywanego syna (w rzeczywistości wyrobu Alego Tępola) Jakmutama. Ja Men widocznie nie zna się na genetyce i nie domyśla się co Ali Tępol przekazał Jakmutamowi w ramach dziedziczenia i usiłuje zrobić z gówniarza też mena. Może nie super, ale jakiegoś mena na pewno. Mamy też wątki poboczne jakieś klępy w loczkach a la lata trzydzieste usiłującej dociec, dlaczego jej ślubny 25 lat wcześniej puścił ją kantem i zaszalał z inną. Klępa owa o wdzięcznym imieniu Pierdyda najwyraźniej nie posiada w domu luster. Lub nie ma pojęcia jak ich używać. No cóż, muszę się przyznać, że i tak this is still better love story niż "Wspólne m jak mdłość w barwach szczęścia" Do tego nad rozlewiskiem.