Toni Collette jest aktorką wybitną. Jessica Barden, choć wchodzi dopiero w świat kina/seriali, to kilkukrotnie udowodniła, że warto uważnie śledzić jej karierę (genialne role w „The end of the f***ing world”, „Owieczkach bożych”). Obie na ekranie są niezwykłe, jednak za grosz nie są do siebie podobne i to mega kłuje po oczach. Nawet cały ich kunszt tego nie rekompensuje. Kolejny problem to dziury fabularne i postać Andy, która jest…nijaka. Nie jest to mega zły serial, bo obejrzałam do końca, ale decyzje scenariuszowe i castingowe w wielu miejscach były nietrafione. Tak sobie myślę, że o wiele lepiej by było, gdyby Barden odegrała córkę Collette, a aktorka grająca Andy, obsadzona została jako Jane… ?
Nie kojarzę tej Colette z żadnego filmu, ale tutaj gra fatalnie, nie mogę patrzeć ani na nią ani na tą jej córkę, obie zachowują się jak amatorki a nie aktorki..