Lekki, ciepły serial, ale dziwnie czasowo krótki. Tak dużo się wydarzyło jakby minęło kilka lat, a tak naprawdę to ledwie 9 miesięcy.
Juz nie wiedza co wymyślać. Ojcem Mel pewnie okaże się Dock.
Też pomyślałam o nim, ale to już chyba byłoby przegięcie że strony scenarzystów, że nie wiedział o swoim synu i teraz dowie się o córce :D dobrze, że ojciec Jacka nie pochodzi z Virgin River :D
dokładnie mam identyczne odczucia, gdyby nie ciąża Charmaine jako odnośnik w czasie, pomyślałabym, że minęło co najmniej 5 lat.
Czyli nie tylko ja nie mogę się nadziwić, jak się tych wydarzeń w krótkim czasie namnożyło ;) Po aktorach niestety widać, że czas płynie inaczej.
tak dokładnie, dla mnie to było niedorzeczne, jak chyba jakoś pod koniec 4 sezonu, kiedy Jack dzwonił na pogotowie, gdy Charmaine zasłabła, to mówił, że jest w 5 miesiącu ciąży bliźniaczej, to myślałam że padne .. w tym czasie przecież wydarzyło się milion rzeczy. Czyli Mel ledwo znała Jacka, a już mu truła o dziecku ... I już poszła na zwolenie, jak ledwo w sumie co zaczęła nową pracę :P ja bym się wkurzyła jako pracodawca, że pracownik popracował chwilę i już l4 ledwo co. Naprawdę, to w jaki sposób czas płynie w tym serialu jest absurdalne xD
Z tym czasem to przegieli, w międzyczasie Lizzy zdążyła dojrzeć i że zbuntowananej nastolatki wyrosła na fajną młodą kobietę, a to minęło dopiero 4 miesiące od przyjazdu. Po 9 miesiącach miala już 2 facetów w międzyczasie i 2 miłości. Śmiesznie, bo jak się ogląda to odnosi się wrażenie że akcja musi się dziać gdzieś w przeciągu przynajmniej 2 lat.
dokładnie mam te same odczucia, mnie najbardziej chyba rozbroiła sytuacja z Mel, że w sumie ledwo zna Jacka, a już mu suszyła głowę o dziecko i to, że w sumie ledwo co zaczęła nową pracę i już poszła na zwolenie, jako pracodawca bym się wkurzyła :P i ogólnie wydarzyło się milion innych rzeczy, serio sposób w jaki płynie czas w tym serialu to absurd xP zupełnie zaburza to jego odbiór, że naprawdę się odechciewa oglądać. Pracuje przy nim tyle osób i nikt się nad tym nie pochylił xD