Chwilami miałem wrażenie, że oglądam nowy film tej samej ekipy, która pokarała nas La Casa de Papel. I tu i tam nielogiczne zachowania i upraszczając: bzdury, próbują jakoś kleić dziury w scenariuszu. Nie chcę brnąć w szczegóły, ale rozmowa pilotki z obsługą kontroli lotów skacząc między angielskim a węgierskim, wprowadza w szczere zakłopotanie: co tu się właściwie wyrabia? Casting niestety zupełnie połozony i skala beztalencia na ekranie poważnie ciąży. Udało mi się przez to ostatecznie przebrnąć dzieki przyciskowi przewijania i okazało się, że... nie tylko środek serialu był marny, ale i zakończenie. Podsumowując. Czasu szkoda a ja dalej testuję Apple TV+ i przekonuje się, że większość rzeczy na platformie jest mocno przereklamowana i na dzisiaj nie widzę sensu żeby inwestować w kolejny abonament platformym streamingowej.