Chcę tylko napisać, że jestem zła na scenarzystów, za to, co zrobili z tą postacią, bo była jedną z moich ulubionych.
Zaczęło się od tajemniczego Pope'a, drania i łajdaka, który z czasem ewoluował w istotę ludzką z uczuciami, które wolał skrywać. Był zabawny, wiele wnosił do fabuły i nie wyobrażałam sobie serialu bez niego. Potem wprowadzili postać Sary, trochę namieszała, ale Pope zmieniał się na lepsze. A jak się skończyło? Scenarzystom zabrakło czarnego charakteru, więc cofnęli Johna w rozwoju i w ostatnim sezonie stał się impulsywnym i bezlitosnym mordercą, chcącym pomścić śmierć swojej ukochanej.
Chyba zabrakło im odcinków, żeby opowiedzieć tę historię w lepszy sposób.