Próbowałem, na prawdę probowałem się wciągnąć, ale odruch wymiotny co do przesłodzonych scen emocjonalnych jest zbyt silny. Wszystko to papka ala obiatki bebiko przygotowane dla emo-młodzierzy. Odcinki są obrzydliwie przeciągane bez żadnych konkretnych konkluzji. Mnóstwo czasu poświęcono rozterkom emocjonalnym między głównymi postaciami. Jak w 5 sezonie pojawia się zmutowana-hybryda-hipi-bogini-pieknoduch mówiąca o pokoju miedzy rasami to już na stałe musiałem trzymać wiadro na wymioty przy sobie. Ocena 3 za to że sf i niektóre sceny bitewne, ale te przesłodzone postacie odbijają mi się potwornie i musze sobie zapuścić Obcego, żeby się odkazić po tym syfie.
Za arcydzieło uznajesz takie filmowe, żenujące sierwo jak Tron:Dziedzictwo. Fabularna zmuła dla emodzieci. Arcyżenada, bo faceta wessało do komputera. Wojna na dyski! Wojna na dyski! Wojna na dyski! Totalna żenada. Plus ta muzyka dla zakompleksionych frajerów. To filmidło to taka parodia Matrixa.
A jakie to ma znaczenie? Tron Legacy to film efekciarski, i co prawda nie arcydzieło ale ma prawo się podobać, a sama krytyka muzyki pokazuje jak bardzo nie masz pojęcia o czym mówisz, biorąc pod uwagę że za ten soundtrack zbierali bardzo dobre opinie od krytyków, i ja musze się z tym zgodzić.
To że gość może nie fair ocenił TL nie oznacza że ten serial to cokolwiek lepszego niż pomyje, tudzież piąta woda po kisielu.
>soundtracki dla zakompleksionych emo
Za głupiś aby w z tobą w jakąkolwiek polemikę wchodzić, bo nie potrafisz napisać nawet jednego sensownego argumentu. Nie mówiąc o tym że żeby muzykę mistrza Vangelisa nazywać "dla zakompleksionych emo" to albo trzeba być trollem, albo mieć sieczkę z mózgu, albo oba.
"Blade Runner to soundtracki dla zakompleksionych emo" Większego debila dawno nie słyszałem !!! ty się chcesz nazywać mianem znawcy kina sci-fi, przecież ty filmów nie rozumiesz, Stalker na 1 ? brawo nieźle musiał ci ten Thor przywalić w łeb młotem wybijając jakikolwiek gust.
Gwiezdne Wojny jak zobaczyłem w twojej ocenie to upadłem. Polecam ci Bolka i Lolka na Księżycu w sam raz dla wyobraźni trolla twojego pokroju.
Zwierz, skoro tak Ci się nie podobało, to jakim cudem dotarłeś do 5 sezonu?? :D:D:D
Mnie początkowo serial wciągnął, dotarłem do początku 3 sezonu i tutaj rzeczywiście pojawiło się za dużo cukru. Podniosłe przemówienia prezydenta Masona i te wszystkie wątki romantyczne.. a szkoda, bo historia ma spory potencjał.
>Jak w 5 sezonie pojawia się zmutowana-hybryda-hipi-bogini-pieknoduch mówiąca o pokoju miedzy rasami to już na stałe musiałem trzymać wiadro na wymioty przy sobie.
Parsknąłem ze śmiechu hardo. Trudno się z tym nie zgodzić.
Nie wiem, czemu wszyscy traktują to tak serio :D Ja nie mogłam wytrzymać przy Herosach, lepiej było już z Lostami, potem na długo rzuciłam seriale sci-fi by wrócić do nich właśnie przy "Wrogie niebo". To jest po prostu dobra telewizyjna rozrywka w czasie blue monday i już!