Zgadzam się całkowicie - dojechałem do sceny jak gapiłem się 5 minut na gościa siedzącego na krześle przy lodowisku - pewnie zaraz się znajdą znawcy, że ujęcia na jednym ruchu kamery, że klimat, że uj wie co - ale dla mnie serial po 8-10 godzinach roboty, ma sprawiać przyjemność, a nie dłużyznę - jak mam ochotę pooglądać ulicę to patrzę 10 minut przez okno w kuchni, a nie na telewizor :D
właśnie że jest. Rozwaliłem sie wygodnie na kanapie i obejrzałem pierwszy odcinek z uśmiechem na japie. Może i wolne, ale o wiele bardziej wciągające i klimatyczne niż jakieśtam Luthery, Killing Evy czy inne Farga. Jak dla mnie to chyba najbardziej autorski serial telewizyjny od czasu Twin Peaks.
Doskonale wiem DLACZEGO napisałeś taki komentarz. Uwielbiam ten styl Refna właśnie ale miałem z nim do czynienia jedynie w filmach kinowych. W przypadku serialu, kurde, faktycznie po drugim odcinku zaczynam czuć trochę przesyt. Rozciągnięte jest to maksymalne a same scenki dialogowe nie są tak fajne by nimi epatować.
A tu się mylisz. Nie czytałem niczego z zagranicznych stron, opisałem własne wrażenia, bo pierwszy odcinek TOTDY na prawdę obejrzałem na 1.5x, a do tego dopiero po pół godziny oglądania przypomniałem sobie, że włączyłem przyśpieszenie. Serial po tym jednym odcinku porzuciłem, nie oceniłem i raczej nie wrócę, bo nijak do mnie nie trafia takie smęcenie. Refna zupełnie nie trawię, Drive było jeszcze znośne, ale już Neon Demon było słabe, a ten serial to już w ogóle chyba tylko dla siebie nakręcił. Oczywiście doceniam genialne zdjęcia i muzykę, ale ta fabuła i przede wszystkim to tempo - podziękuję.
Wiem co masz na myśli. Typowy, nowy Refn, który nad fabułę przekłada cyzelowanie obrazu i dźwięku. Można kochać, albo olać. Nawet Amazon nie bardzo wiedział co z tym serialem za bardzo zrobić :)
Właśnie słyszałem trochę o tym starym Refnie, ale jak Drive (uważane przez większość za jego najlepszy film) mnie średnio chwyciło, to obawiam się że za resztę też nie ma co się brać. Jestem z tych co wolą olać. A z tym Amazonem to słyszałem, że odebrali serial Refna dosyć... chłodno ;)
Tja. I serial, zapowiadany już na wakacje 2018, blisko rok przeleżał na półce :)
Kiedyś Refn był inny - stawiał na swoje postaci, na opowiadanie o nich historii, dziś interesuje go głównie obraz (przestylizowany często) i dźwięk. 'Drive' był rzeczywiście arcydziełem i idealnym środkiem tych jego dwóch twórczości. Cudnie wizualny, ale jednocześnie wciąż najważniejsze były postaci. Później już nigdy nie udało mu się stworzyć czegoś równie świetnego.
Jak Refna lubię tak mimo wszystko czuję się oszukany, widząc co autor Pushera wyczynia po osiągnięciu sukcesu finansowego, czyli swobody twórczej. Chciałbym, żeby zrobił jeszcze kiedyś coś na miarę wspomnianej trylogii. Od Bronsona filmy Refna idą w stronę pięknej, ale pozbawionej sensu formy. Co z tego, że co drugi kadr można oprawić w ramki i wpatrywać się w niego godzinami? Na dłuższą metę czegoś tu jednak brakuje, takie to wszystko "artystyczne" że aż nudne, taki bardziej zrozumiały Lynch.