Przed obejrzeniem obawiałem się tempa akcji, które faktycznie jest strasznie wolne, a sceny potrafią trwać bardzo długo. Niemniej jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Bardziej już długość odcinków, wolę standardowy format 40-50 minutowy, a nie raz godzina, raz półtorej.
Zaskoczyło takie szybkie i trochę nijakie zakończenie wątku Martina i jego dziewczyny. Ot, przyszedł Jezus, potorturował, zamordował i tyle. Jakoś tak nieserialowo, za to bardziej życiowo.
Od przedostatniego odcinka mistycyzm wchodzi jeszcze mocniej, właściwie na całego. Jeśli mam być szczery to średnio mnie to zainteresowało, pomimo tego, że lubię motywy przenośni i kminienia kto, kim, dlaczego, co to znaczy itp.
Może to być kwestia tego, że jeśli pominiemy tę część serialu, to staje się on typową opowieścią z narko klimatów - tutaj kartel, tu skorumpowany glina, tu jakieś walki gangów, klasyka gatunku.
No, ale podsumowując - jeśli komuś nie straszne długie sceny i lubi oglądać takie klimaty, to warto.