Serial nie jest zły ale oczywiście skoro Netflix to musiało się zadziać propagandowo.

Lekomania z Keatonem - świetnie zarysowane postaci, każda ofiara jest angażująca, ma swoją historie, tutaj to mniej lub bardziej anonimowe trupy.

W Lekomanii świetnie pokazany cały proces a właściwie liczne próby usadzenia Sacklerów za ich proceder, prokuratorzy mają imiona i nazwiska (np. Rick Mountcastle) i są autentycznymi bohaterami kryzysu opioidowego w USA. Tutaj jakaś anonimowa Edie (oczywiście czarna) tępi bezwzględne sprzedawczynie OxyContinu (oczywiście tylko białe) i jest głównym narratorem opowieści. Dopiero ona - OCZYWIŚCIE - namawia opornego prokuratora (oczywiście białego) do zajęcia się sprawą. Znowu irytujący blackwashing tej dobrej strony medalu, biali po stronie zła.

Serial ma swoje dobre strony i ogląda się dobrze ale te zabiegi zakłamujące prawdziwą historię irytują. Przynajmniej tych, którzy nie lubią sztucznego zakłamywania historii w imię "różnorodności".