Byłem ciekaw jak się ogląda po tylu latach, znając już fabułę i całą historię Wyspy.

Ten serial jest mistrzostwem świata. Chyba pierwszy tego typu, który pojęcie "serial" z opery mydlanej lub produktu drugiej kategorii zrobił coś, co przebijało jakością "prawdziwe" filmy.

OK, ma swoje wady. Przynudzające odcinki nie popychające fabuły, wydumane zakończenie i przymykanie oka na historie typu "ćpun rzuca narkotyki ot tak i już".

Ale nawet po 20 latach wciska w fotel. Przypadkowa zbieranina ludzi okazuje się przygotowana z misterną precyzją, anonimowi bohaterowie z całego świata którzy mają wspólny mianownik, opady szczęki przy odkrywaniu włazu, filmach instruktażowych, "zabieramy tylko chłopca", ksiądz z Nigerii, okręt na środku dżungli, wszędobylskie Liczby, dbałość o szczegóły i Zagadki. Mizerna ilość bohaterów z czasem się rozrasta i okazuje się, że na Wyspie to tłumy już się robią, a czas i przestrzeń jest kwestią umowną. Pamiętam jak przed laty oglądało się klatka po klatce by wyłapać wszystkie Tajemnice, zachodziło w głowę jak Wyspa spełnia co się tylko chce, "not Penny boat" czy Lockdowny. Akcja na lądzie, pod ziemią, pod wodą, w powietrzu, na wodzie i nikt nie jest tym za kogo początkowo się podaje. i jak u Hitchcocka - zaczyna się gigantyczną katastrofą a kończy wjazdem komandosów i bombą atomową.

Co tu dużo mówić - Wyspa zmieniła nasz świat i zaryzykuję stwierdzenie że gdyby nie LOST to dzisiaj nie byłoby ani Netfliksa, ani Hulu, a VOD byłby abstrakcją. I jest niedoścignionym wzorem dla współczesnej papki medialnej o kolejnych Avengersach, tasiemcach bez pomysłu i odgrzewanych kotletach szumnie nazywanych sequelami, prequelami, rebootami i tym podobną bezkoncepcyjną miernotą.