Jak nie lubię telenowel, to tą oglądnęłam z przyjemnością. Nie jest przelukrowana, a między głównymi bohaterami aż iskrzy. Emocje, emocje, emocje...Od nich aż kipi, a to spory walor tej produkcji. Fakt, że z Rochelia i Any, ładna para też swoje robi. Ona jak z obrazka, delikatna i śliczna, a on przystojny i charakterny. Ale z gołębim sercem. Relacja idealna jak na telenowelę przystało. Dobrze, że zrezygnowano z zamknięcia go w bańce czarnego charakteru i pokazano metamorfozę jego charakteru. Salinas w tamtym czasie był naprawdę przystojny. I dobry z niego aktor. To jak sobie radzi z wózkiem inwalidzkim jest godne podziwu. Co do głównej bohaterki to ma cudowny uśmiech i jako aktorka potrafi przekazać to, czego brakuje mi w polskich serialach, ciepło i realistyczną więź z dzieckiem. Chłopiec zresztą też cudnie gra. Jakież to dziwne, że w Meksyku potrafią, a u nas dziecięcy aktorzy udają, że grają. I ciężko się na to patrzy...Zresztą, ich serialowi rodzice podobnie. Wszystko wychodzi sztucznie i nienaturalnie, całkowicie bez chemii. Patrz choćby "Barwy szczęścia", czy M jak miłość"...