Sama mam wrażenie, że delikatnie nadinterpretuję, ale serial minimalnie kojarzy mi się z "Mostem nad Sundem".
Po pierwsze - międzynarodowe śledztwo prowadzone przez śledczych z sąsiednich krajów. Tam mamy Danię i Szwecję, a tutaj Polskę, Czechy i Krym.
Po drugie - rozczłonkowane zwłoki. "Most nad Sundem" ma przecięte na pół ciało kobiety, a "Zasada przyjemności" odcięte ramię.
Po trzecie - nawet czołówka jest trochę podobna.
Po czwarte - kobieta pracująca nad śledztwem. Specyficzności Sagi Noren nikomu nie trzeba tłumaczyć, ale i nasza Maria Sokołowska nie jest postacią jednoznaczną (i to mi się w niej najbardziej podoba).
Nie wiem czy Pan Maciejewski oglądał "Most nad Sundem" czy nie i czy się nim zainspirował, czy nie, ale jeśli tak, to właśnie w ten sposób wyobrażam sobie interpretację - jako bodziec, który na bazie jednej rzeczy pozwala nam stworzyć zupełnie nową jakość.
PS: Bardzo podoba mi się obsada i cieszy mnie fakt, że w końcu do twórców dotarło, że nie chcemy bez przerwy oglądać tych samych twarzy!