Nie tylko. Ja dokładnie to samo pomyślałem dzisiaj oglądając dwa ostatnie odcinki. Szkoda tylko, że w Twin Peaks nikomu nie przeszkadzają gigantyczne dziury fabularne zasklepiane motywami mistycznymi, a w Znakach przeszkadzają o wiele mniejsze dziury. Zwłaszcza, że Znaki jeszcze się nie skończyły i jeszcze może się dużo wyjaśnić.

To pewnie dlatego, że w TP aż do końca szukamy odpowiedzi na jedno, podstawowe pytanie, czyli: kto zabił Laurę Palmer. W Znakach brakuje zasadniczego problemu, mamy natomiast multirozwątkowienie i brak większego sensu.
Druga sprawa, że w TP mistycyzm został pokazany po prostu doskonale, to jest dzieło sztuki. Lynch przy pomocy agenta Coopera pozwolił nam zajrzeć w ten mroczny, odwrócony świat. Tymczasem tutaj mamy tylko jakieś banalne i wtórne pieprzenie o leśnym bożku, którym tak naprawdę jest były SSman. Płycizna z mielizną, i porównywanie Znaków do Twin Peaks jest nie na miejscu, a nawet uwłaczające.
summa summarum Znaki to chęć pożenienia lepszej produkcji a'la TVN z czymś niby ambitniejszym. Kolejny dowód na to, że nie da się zadowolić wszystkich i warto obierać jeden kierunek.
Po 1 sezonie wierzyłam, że to dobry serial. Teraz już wiem, że nie :(

Według mnie, podobny jest trochę do francusko-belgijskiego serialu Zone Blanche - szczególnie drugi sezon.

Ja ogólnie mam wrażenie że 90% polskich i nie tylko polskich seriali kryminalnych w jakiś sposób stara się małpować Twin Peksa. Otóż typowy scenariusz: małe prowincjonalne miasteczko w którym wszyscy się znają. Oczywiście ogromny przekrój charakterologiczny postaci: musi być jakiś dobry policjant, zły policjant, jakiś przedstawiciel władz (zdegenerowany zazwyczaj), jakaś szurnięta babka i tak dalej...W pierwszym odcinku ginie młoda dziewczyna, potem okazuje się że było to zabójstwo na seksualnym, i tak dalej...Spójrzcie na te wszystkie Belfry, Watahy i wszelkie inne zwłaszcza skandynawskie seriale. Świetne seriale, aczkolwiek coś z Twin Peaksa jest wszędzie.