JĘK CZARNEGO WĘŻA to kolejny warty uwagi film Craiga Brewera (autora głośnego HUSTLE & FLOW), który zamiast trafić do naszych kin ląduje na dolnych półkach wypożyczalni i suerpmarketów.
SZkoda! Film został przyjęty w USA dość ciepło przez liczących się krytyków, choć kasowego sukcesu w kinach nie odniósł (jedynie 9.3 mln dol. wpływów w USA). No ,ale tak to już bywa z bardziej ambitnym kinem zza Wielkiej Wody.
Brewer snuje swój psychologiczny dramat na tle Amerykańskiego Południa i jego specyfiki, a filmową historię dopełnia blusowa muzyka (w HUSTLE & FLOW "muzycznym tematem" filmu był hip-hop).
Twórcy traktuja swoich dziwacznych, pełnych wad i lęków bohaterów z należytym szacunkiem i zrozumieniem. Sporo tu psycologizowania i odniesnien do FReuda.
Bardzo dobre role zagrali Christina Ricci (co w jej wypadku to niemal reguła) oraz Samuel L. JAckson. JACKSON kolejny raz po PULP FICTION, PURPUROWYCH SKRZYPCACH, JACKIE BROWN, CZASIE ZABIJANIA udowodnił, że nadaje się do grania w czymś więcej niż stranadrowym kinie akcji z Hollywood.
Nie należy też zapominać o zaskakująco dobrym występie gwiazdy pop Justina Timberlake, który nie świeci tylko ładna bużka, ale udawadnia, że potrafi grać.
W filmie Craiga Brewera jest wiele bardzo dobrych i głębokich scen, jest też troszkę humory... no i płynąca z serca blusowa muzyka.
To co może razić w terj filmowej histroii to nagoradzenie postaw łamiacy hkonwenanse społeczne, zbyt wielka dawka ewengelizacjnych odniesień w amerykańskim stylu oraz kilka łopotologicznych scen (tak jakby twórcy myśleli, iż widz nie jest w stanie wszytskiego się domyśleć sam).
Mimo tych wad JĘK CZARNEGO WĘŻA pgląda się z dużą przyjemnością, a całość można również odczytywać jako przypowiećś (a nie dosłowna historyjke)- a to już dodatkowy plus. WArto zobaczyć.
Sorki za kilka literówek- chyba starałem się pisać tego posta nazbyt szybko!!! Wybaczcie.
dobry post, bardzo miło się czytało
film mnie osobiście poruszył duszę, że się tak wyrażę, świetna gra aktorska głównego duetu: Christina Ricci - bardzo dobra aktorka, no i genialny w każdym filmie w jakim się pojawi Samuel L. Jackson, do tego świetna historia w scenerii pięknego południa USA, do tego blues, po prostu cudo.
POLECAM!!!!!
Ja ten film odebrałem trochę inaczej - jako filmowy odpowiednik bluesa
wstawki Son'a Hous'a nie były dla ozdoby - mówi kilka zdań o bluesie - zaraz potem to się dzieje w filmie..
przerysowane postacie (molestowana nimfomanka pozbawiona dzieciństwa, podstarzały, silnie wierzący twardziel z niewykorzystanymi pokładami rodzicielskich uczuć, diler z zasadami), moralizatorski wydźwięk, utyskiwanie na niesprawiedliwość rasową (".. ja i młoda biała kobieta, tutaj jest to karalne tylko dlatego że jestem czarny..") - taki jest stary blues z południa stanów
ten film jest prawie 2 godzinnym bluesem
Zdecydowanie warto oglądnąć :)