Recenzja wyd. DVD filmu

Charlie St. Cloud (2010)
Burr Steers
Zac Efron
Charlie Tahan

Charlie i fabryka duchów

Ręka w górę, kto widział kiedyś ducha. A nie, wróć. Ręka w górę, kto widział kiedyś ducha w filmie. No to mamy najprawdziwszy las rąk, nieźle. A teraz opuszczają ręce ci, którzy mają na myśli
Ręka w górę, kto widział kiedyś ducha. A nie, wróć. Ręka w górę, kto widział kiedyś ducha w filmie. No to mamy najprawdziwszy las rąk, nieźle. A teraz opuszczają ręce ci, którzy mają na myśli jakiś horror. Tak, tak, rączki w dół. Obstawiam, że ci, którzy nadal się zgłaszają, pamiętają lepiej lub gorzej pewien romans z Patrickiem Swayzem w roli głównej albo słodziutkie "Jak w niebie", mam rację? Tak? A więc "Charlie St. Cloud" to produkcja zdecydowanie dla Was!

Nastoletni Charlie (Zac Efron) jest zdolny, wysportowany i śliczny jak z obrazka, a świat niemal leży u jego stóp. Wszystko przekreśla wypadek: mały błąd bohatera za kierownicą (podobny popełnił syn państwa Cole w filmie "Drzwi w podłodze") i jego ukochany braciszek ginie. Charlie nie może się z tym pogodzić. W dniu pogrzebu Sama ucieka do lasu nieopodal cmentarza, gdzie znajduje brata, a właściwie jego ducha, któremu obiecuje codzienne spotkania w tym samym miejscu o zachodzie słońca. Mija pięć lat. Charlie zamieszkał przy cmentarzu, gdzie pracuje, żeby być bliżej Sama. Rutynę jego życia przełamuje dopiero pewna Ona (Amanda Crew). Charlie staje przed trudnym wyborem.

Film na podstawie wydanej także w Polsce powieści Bena Sherwooda jest przeciętny, dlatego trudno o nim pisać. Nie kupuję ekranowej wersji historii Charliego. Nie ruszyła mnie po prostu. Była zbyt poprawna i niestety przewidywalna. Chciałam sobie popłakać, wzruszyć się, ale nic z tego. I nawet chemii nie było. Dostaliśmy za to łodzie i przywry.

Efron jest uroczy i czarujący jak zwykle, ale wierzę, że stać go na więcej. Gdyby dali mu zagrać czymś więcej niż buźką i klatą, kto wie... Przecież w "Znów mam 17 lat" udowodnił, że ma talent komediowy i całkiem bogatą mimikę twarzy, jeśli akurat nie kusi uśmiechem. Partnerująca mu Amanda Crew wypadła jakoś sztucznie, a przecież ma za sobą już kilka rólek. Oglądając film, trzeba ograniczyć mruganie, bo jeszcze nie zauważy się Raya Liotty i Kim Basinger, taka rada.

"Charlie St. Cloud" broni się zdjęciami Enrique'a Chediaka: ocean jest piękny za dnia i w nocy, a najpiękniejszy podczas zachodów słońca oczywiście. A cmentarz w filmie nie jest ani trochę straszny. Ani trochę. I o to chodziło.

Historii Charliego i jego duchów nie dam wielu gwiazdek i raczej do tego filmu nie wrócę. Raz obejrzałam i wystarczy. Ale paranormalne romanse lubię. Chociaż wampiry i wilkołaki jakoś mi się przejadły, zakochanych duchów niestety niewiele, zombie tylko jedzą ludzkie mięso (niech ktoś zekranizuje "Generation Dead" Daniela Watersa!), a o aniołach po "Mieście Aniołów" chyba zapomniano. A może w zwykłych romansach jest wystarczająco dużo magii i niesamowitości?...
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Charlie St. Cloud (Zac Efron) miał wszystko: wygląd, talent i umiejętności. Jego przyszłość nie mogła... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones